Dzień 96 bycia wampirem. 15 Września 1940r.
W niedziele rano, obudziło mnie pukanie do drzwi. Spodziewałam się Sanguini'ego. Była to rudowłosa dziewczyna. Na oko wyglądała na ten sam rok, ponieważ porównywanie wieku z moim straciło teraz sens. Ma długie rude włosy, mimo dziwnej fryzury, jestem w stanie to stwierdzić, ciemne piwne oczy i jest bardzo pulchna. Mówienie o nadwadze byłby przesadą, jednakże jest nieco większa, co na pewno podkreśla jej niski wzrost. Okazało się, że była czymś w rodzaju zastępcy prefekta? Nawijała strasznie szybko i widać było, że jest typem kujona i strażnika porządku. Mimo to była miła i przyszła, ponieważ miała przynieść mi mój mundurek szkolny. Mój mundurek był taki sam jak jej, który miała na sobie mimo, że jest niedziela i nie ma obowiązku go nosić. To tylko podkreśla jej nerdowatość. Przedstawiła się jako Betty Wilson. Co do mundurka, to jestem wniebowzięta. Są takie ładne. Mój mundurek podobnie jak Betty składa się z białej koszuli, do tego niebieski krawat ze złotymi zdobieniami, które ukazują symbole szkoły i domu rogatego węża. Do tego dochodziło parę niebieskich sweterków z naszywką z godłem szkoły. Parę plisowanych spódnic o różnej długości. Najkrótsza sięga nieco powyżej kolan, najdłuższa za to, nieco powyżej kostek. Dużo par czarnych skarpet do połowy łydki i trzy pary butów. Czarne, skórzane mokasyny, klasyczne czarne, kryte buty na małym klocku, bardzo eleganckie i ostatnie niskie obcasy. Zdziwił mnie ostatni wybór butów, lecz wtedy zobaczyłam piękną długą sukienkę, oczywiście niebieskiej barwy ze złotymi zdobieniami na dekolcie, na spodzie sukni i przy rękawkach. Wtedy przypomniałam sobie przedwczorajszy dzień, gdy weszłam do głównej sali... Ubiór dziewcząt był rzeczywiście różnorodny. Ostatnie rzeczy jakie pozostały to dwie pary peleryn, czarna i niebieska ze złotymi wstawkami. Brązowy skórzany pasek i niebieska opaska na włosy, ponownie ze złotą wstawką na środku, jednakże nie było to jak podejrzewałam godło szkoły, bądź domu. Był to herb rodzinny. Orzeł wypinał się na środku opaski. Zaciekawiło mnie, czy wszyscy takie coś mają, czy tylko ze mnie chcą zrobić zwierzę na wystawie w zoo.
Ubrałam się w swoje normalne rzeczy, ponieważ jak podkreśliłam w dzienniku, jest weekend. Brak obowiązku noszenia umundurowania. Gdy od podziwiania mundurku, przeszkodziły mi głosy z pokoju wspólnego, stwierdziłam, że powinnam się wyłonić z jaskini i spróbować się z kimś porozumieć, w końcu mam tutaj spędzić cały rok. Złapałam za notes i magiczne pióro, które nie potrzebuje atramentu, aby ciągle pisać. To pomysł Dumbledore'a, abym zawsze chodziła z nim dla zrobienia pozoru, że rzeczywiście kończę książkę. Gdy schodziłam po schodach znikąd złapał mnie lekki stres. Stres powoduje głód. Szybko złapałam za termos z torby i upiłam parę łyków, odczuwając błogą ulgę. Gdy weszłam do pokoju wspólnego od razu podeszła do mnie Betty.
-No w końcu wyszłaś z pokoju, wszyscy chcą cię poznać!- Mówiła podekscytowana. Jak podejrzewałam, jesteśmy na tym samym roku. Zaciekawieni podeszli, przedstawiając mi się po kolei. Większość imion wleciała jednym uchem, a wyleciała drugim. Sara z drugiego roku, David z czwartego roku, Diana, Mark, Casandra....
Wszyscy byli bardzo mili i wypytywali mnie ciągle o Hogwart, jak tam jest.
-Czy to prawda, że w jeziorze obok Hogwartu mieszka wielka, potworna ośmiornica?- Spytał David.
-Hah... tak, to prawda...- Zaśmiałam się.
-U nas się mówi, że to potwór Salazara Slytherin'a.- Mruknęła cicho Diana, która ewidentnie była bardzo nieśmiałą osobą na co dzień.
-Uh... chyba nie?- Sama odpowiedziałam z niepewnością, po czym dodałam.- Jest legenda, która mówi o ukrytym przez Slytherin'a potworze w podziemiach, który wybudzony po latach przez dziedzica, miał pozbyć się szla.... znaczy się uczniów pochodzenia mugolskiego...- W ostatnim momencie ugryzłam się w język.
CZYTASZ
Old Days Of Hogwarts /Tom Riddle
Fiksi PenggemarOphelia Fawlay, stworzona do tego, aby dokonać potężnych rzeczy. On.. Tom Riddle, rozpocznie swoją edukację w Hogwarcie na tym samym roku, co ona. NOWE ROZDZIAŁY W PIĄTKI!!!