Druga próba Marianne

44 2 2
                                    

Od dłuższego czasu, w ogóle nie robiłam nic w związku ze wspomnieniami Marianne. Na ostatnim spotkaniu w komnacie mapy przypomniała mi, abym dalej przez nie brnęła. Tak więc pożegnałam się z przyjaciółmi w pokoju wspólnym, mówiąc że idę spać. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, położyłam się wygodnie na łóżku i złapałam się za głowę oburącz. Szybki, gwałtowny ruch i nastała ciemność.

Obraz jak zawsze zaczął się rozjaśniać i nabierać barw. Im bardziej świat nabierał detali, tym bardziej byłam w stanie określić gdzie się znajduję. Stoję na ścieżce w połowie jakiegoś pagórka. Dookoła wiły się górzyste tereny i lasy. Prawdopodobnie była jesień, ponieważ wszędzie było mnóstwo liści, a drzewa lśniły na złoto. Na szczycie owego pagórka stała jakaś postać, lecz nie dane było mi się przyjrzeć. Usłyszałam za plecami szelest kroków. Instynktownie obróciłam się i zobaczyłam Marianne kroczącą w moją stronę, a raczej w stronę postaci na szczycie pagórka. Bez ociągania ruszyłam za nią.

-Tutaj!- Postać na pagórku, której już byliśmy niedaleko, przemówiła i pomachała intensywnie ręką. Był to Profesor Fig, stał w cieniu wielkiej brzozy.

-Co się tu dzieje?-Spytała z ciekawością Marianne, rozglądając się za siebie, gdzie nieopodal znajdował się ogromny kamienny stary zamek. Może nie tak wielki jak Hogwart ale nadal robił wrażenie.

-Profesor Rookwood miał rację. Wszędzie tam pełno bandy Wiktora Rookwood'a i lojalistów Ranrok'a. - Mówił przyciszonym głosem.- Faktycznie współpracują, ale to nie jest sojusz oparty na przyjaznych fundamentach. Chyba się zgodzisz, że musimy znaleźć inne wejście niż frontowa brama... Chodźmy...

Marianne bez słowa ruszyła za mężczyzną. Razem ukradkiem udali się pod mury zamku na prawo od frontowej bramy, gdzie spoczywało wiele drewnianych skrzyń, które mogły posłużyć za schody, ponieważ powyżej była dziura w kamiennej ścianie, co pozwoliłoby na dostanie się do środka niepostrzeżenie. Zaraz po wejściu do środka, schowaliśmy się za jedną ze ścian. Donaszych uszu dotarły głosy. Ponieważ ja jestem tylko widzem w tym wspomnieniu, nie ukrywając się wyszłam zza ściany, aby zobaczyć kto to.

-Gdybym wiedział, że planujesz przekopać pół kraju...- Przemówił wysoki, szczupły mężczyzna, którym okazał się być Wiktor Rookwood. A rozmawiał z nikim innym jak z goblinem zwanym Ranrok'iem.

-Nie musiałbym kopać, gdybyś był w stanie po prostu przyprowadzić mi dzieciaka...- Odpowiedział mu goblin.

-Nie potrzebowalibyśmy dzieciaka, gdybyś nie wysłał smoka do odzyskania pojemnika, którego wytropienie zajęło mi miesiące i niezliczone przysługi dla Ministerstwa.- Żachnął się Rookwood.

-Pozwoliłeś im wsiąść do powozu. Moje możliwości były ograniczone, gdy dowiedziałem się, że to będzie wyjątkowo poza moim zasięgiem w tej piekielnej szkole.- Marianne i Profesor Fig podeszli nieco bliżej kryjąc się za skrzyniami.

-Nie masz już dość mocy? Pozwoliłem ci kopać tunele pod moim rodzinnym domem...-Mówił zdenerwowany mężczyzna.

-Pozwoliłeś mi ?! Jesteś tu tylko dlatego, że pochodzisz z rodu obrońcy i na pewnym etapie możesz okazać się przydatny. Mieliśmy porozumienie. Podzielę się z tobą mocą, którą odkryłem, jeśli namierzysz rezerwy magii, których wciąż nie znaleźliśmy.  Jeśli nie chcesz więc kolejnej demonstracji mojej mocy... mocy, którą pewnego dnia masz nadzieję posiąść... sprowadź do mnie dzieciaka.- Pod koniec oczy goblina zalśniły groźnie czerwienią, lecz po chwili przygasły i oboje rozeszli się w swoje strony. 

Podeszłam z powrotem do Marianne, ponieważ Profesor nachylił się ku niej, aby coś jej powiedzieć. Gdy już to zrobił zaczął mówić szeptem:

- Wiedzieliśmy, że szukają ciebie... ale teraz wiemy, że szukają też „rezerw magii".

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz