-Veronica! Uciekaj!- Wrzasnęłam i w ostatnim momencie podbiegłam do niej. Gdy wąż chciał się na nią rzucić, odepchnęłam ją a kły zatopiły się w moim ramieniu. Ból był niemiłosierny. Wcześniej odczułam go mniej, ponieważ brałam udział we wspomnieniu, a teraz wszystko jest rzeczywiste.
-Co jest?- Przybiegł Tom wraz z Roweną. Dziewczyna przyglądała mi się z wytrzeszczonymi oczami. Krew obficie spływała po mojej ręce, kapiąc na brudną ziemię. Moja krew. Veronica wstała z ziemi i spojrzała na mnie.
-Twoje ramie...ty... ja dziękuję.-Słowa ledwo do mnie docierały. Ból był tak okropny, że łzy napływały mi do oczu. Oddychałam głęboko i głośno, aby się uspokoić.
-Musimy ją stąd zabrać... szybko.- Powiedziała z powagą Rowena, chcąc złapać mnie za poranione ramię.
-Nie do..t...tykaj.-Mruknęłam. Złapałam za różdżkę i trzęsącym się dłońmi odcięłam kawałek mojej szaty za pomocą zaklęcia. Owinęłam ranę i biorąc ostatni głęboki wdech i mocno zawiązałam ją, aby zatamować krwawienie i nie pozwolić żeby inni zauważyli, że rana samoistnie się goi. Gdy po raz ostatni przyłożyłam tyle siły ile pozwalał mi na to ból i zacisnęłam materiał na ranie. Pełen goryczy i bólu wrzask wydobył się z moich ust, a kolana odmówiły posłuszeństwa, upadając na kamienną posadzkę. Tom złapał mnie pod zdrowe ramię i podciągnął do góry.
-Rowena ma rację. Musimy wrócić...- Mruknął zimnym tonem.
-Nie da się...- Wyjęczałam i wskazałam poranioną dłonią na drzwi, którymi weszliśmy. Były zamknięte. Veronica podbiegła do nich i zaczęła się z nimi szarpać.
-Zamknięte.- Krzyknęła.
-Musimy iść dalej. Mamy mało czasu...- Mruknęłam.- Te symbole...- Kiwnęłam głową na węża, który pod sobą miał różne symbole.
Tom delikatnie oparł mnie o ścianę i podszedł na bezpieczną odległość do węża, spojrzał na drzwi, na których były dwa symbole.
-Spróbuję...- Rowena klęczała obok mnie, przecierając skrawkiem swojej szaty moje czoło, które zaczęło obficie się pocić. Veronica kucnęła z drugiej strony i zaczęła grzebać w małej torbie, którą miała przy sobie. Wyciągnęła mały flakonik.
- Pij.- Przyłożyła mi buteleczkę do ust, przez co nie miałam wyboru i przełknęłam zimną ciecz.
-Co to?- Mruknęła lekko podejrzliwie Rowena.
-Eliksir wiggenowy.- Mruknęła podnosząc wzrok na Rowenę.- Co tak patrzysz? Przecież jej nie otruje, uratowała mi życie.- Dodała i spojrzała na mnie, lecz nic nie powiedziała.
Naszą uwagę zwrócił głośny szczęk drzwi.
-Udało ci się..- Uśmiechnęłam się krzywo, gdy Tom ponownie złapał mnie pod ramię. Eliksir złagodził nie co ból, a także sprawił, że uczucie dziwnego odurzenia i zaciemnienia umysłu znikło.
-Lepiej?- Spytał Tom, czując, że pewniej stoję na nogach, mimo to nie puszczał mnie.
-Tak...- Mruknęłam cicho.
Gdy przeszliśmy przez drzwi, rozpaliły się pochodnie w ciemnym korytarzu. Jak tylko Rowena, która szła ostatnia przekroczyła kamienny łuk otaczający przejście, drzwi zatrzasnęły się za nią z głośnym hukiem. Rowena wrzasnęła głośno, przerażona.
-Już mogę sama.- Mruknęłam do Tom'a, który po tych słowach puścił mnie powoli, a ja stanęłam na tyle pewnie na nogach na ile mogłam. Chłopak podszedł do drzwi i upewnił się, że są zamknięte.
CZYTASZ
Old Days Of Hogwarts /Tom Riddle
FanfictionOphelia Fawlay, stworzona do tego, aby dokonać potężnych rzeczy. On.. Tom Riddle, rozpocznie swoją edukację w Hogwarcie na tym samym roku, co ona. NOWE ROZDZIAŁY W PIĄTKI!!!