Koksowniki

36 2 0
                                    

- Bo wiesz.... - Przemówiła Rowena, lecz nie dane było jej skończyć. 

-Boże... Po prostu jest zazdrosna... Czemu tego nikt nie chce powiedzieć na głos...- Mruknął Weasley, który już zajadał się swoim stekiem z tłuczonymi ziemniaczkami. Spojrzałam na swoje menu i wybrałam sok, zupę z buraków i galaretkę truskawkową. Talerze z jedzeniem pojawiły się przede mną i wyglądały pozornie normalnie. Postanowiłam, ciągnąć nadal temat Veronicy.

-O co jest zazdrosna?- Spytałam. Przez chwile była cisza.

-Buja się w Mark'u od pierwszej klasy.- Zaśmiał się Dorian, na co dołączył so niego Weasley. 

-Przestańcie, to nieprawda.- Powiedział Mark, patrząc na nich z powagą.

-Nie wypieraj tego, przecież każdy to widzi, tylko nie ty.- Ponownie zaśmiało się dwóch chłopaków.

-Zrobiłaś Veronice nie małą konkurencję. Może dlatego taka jest, bo nie ma przy tobie szans.- Szturchnął mnie ramieniem Dorian i ponownie się roześmiali, nawet usta Roweny drgnęły nieco.

-To na pewno ma znaczenie, jednakże.... Ona po prostu nie.... Nie wiem czy powinnam to mówić... -Zatrzymała się i machinalnie złapała za łyżkę, aby zjeść łyżkę swojej zupy. Spojrzałam na Mark'a, wiedząc, że od niego mogę się dowiedzieć nieco więcej. Chłopak przełknął jedzenie i spojrzał mi w oczy.

-Jej tato znał twojego Ojca. Jak widać ty sama chyba nie masz o tym bladego pojęcia... Dlatego myślę, że powinnyście same o tym porozmawiać.- Zakończył.

- No dobrze, ale jeśli coś jest na rzeczy i znacie ją dłużej ode mnie, to dlaczego jesteście dla mnie mili?- Spytałam. Spojrzenie Mark'a utkwione było na talerzu z jarzynami.

- No dobra... Koniec tego... Wasi Ojcowie się przyjaźnili, jednakże stało się coś, przez co się znienawidzili i tyle. Jak widać nie masz o niczym bladego pojęcia, dlatego uważamy, że to nie fair, aby być dla ciebie nie miłym jeśli nie masz z tą sprawą nic wspólnego. Veronica uważa inaczej. To bardzo nie miłe z jej strony... I dlatego się tak wścieka....- Wytłumaczyła Rowena.

-Cóż muszę się dowiedzieć na ten temat nieco więcej. Veronica pewnie nie będzie chętna do rozmowy...- Mruknęłam.

-Pomożemy ci na tyle na ile damy radę. Veronica nie zdradziła nam szczegółów  całej tej sprawy. Wiemy tylko tyle, ile ci teraz powiedziałam. Bierzy się za jedzenie, co?- Zakończyła Rowena i wszyscy zabrali się za jedzenie.

Po obiedzie wstałam od stołu jako pierwsza.

-Pójdę do siebie... muszę przygotować się na lekcje...- Powiedziałam, uśmiechając się ciepło.

-Pomóc ci w czymś?- Spytał Mark, nagle wstając od stołu.

-Nie ma takiej potrzeby, po prostu chce się rozpakować i przejrzeć materiał, czy idziecie z nim podobnie jak w Hogwarcie.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam do schodów.

- Przyjdę do twojego pokoju później i chętnie pokaże ci na czym stoimy.- Krzyknęła za mną Rowena. Ja jedynie wskazałam kciuki w górę i opuściłam salę.

Krew z obiadu całkiem sowicie zaspokoiła moje pragnienie. Przechodząc korytarzami coraz mocniej zaczęłam odbierać głosy dochodzące z każdej strony. Przy obiedzie byłam skupiona na rozmowie, ale teraz wszystko wraca, jak mocne uderzenie w potylice. Poczułam jak mocno zaczęła pulsować krew moich żyłach. Poczułam mocny ucisk w klatce piersiowej, a potem ucisk w gardle. Korytarz był pusty, znikąd pomocy...

-Pomocy.... Powietrze... Powie...- W sekundę zobaczyłam przed sobą Sanguini'ego. Usłyszałam kroki, dochodzące z oddali... W ostatniej chwili trzeźwego umysłu złapałam mężczyznę za ramię i teleportowałam do mojego pokoju.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz