~ CZĘŚĆ I: ROZDZIAŁ 3 „[...] moją partnerkę" ~

1K 29 23
                                        

* Dwa dni później (początek października; Pensylwania, USA)

VINCENT

      Spojrzałem na zegarek szacując, że zostało nam jeszcze 10 minut do wyjazdu z rezydencji.

Mniej więcej od kwadransu czekałem w salonie wraz z Will'em na nasze rodzeństwo, które jak zwykle się spóźniało.

Towarzystwo mojego brata nie należało jednakże do specjalnie pocieszających biorąc pod uwagę, iż miał straszliwego kaca. Wczoraj wieczorem pokłócił się z Vivien, a gdy ta spakowała walizkę i wróciła do swojego mieszkania, wparował do mojego gabinetu z butelką whisky, którą szybko opróżnił podobnie jak dwie następne.

Jak ja go w takim stanie odeskortowałem do sypialni, dalej nie wiem.

Skutki jego wybryku dalej były z daleka widoczne w postaci przekrwionych oczu, czy powracających mdłości. Stąd byłem zdany tylko na siebie.

W końcu dołączyła do nas Hailie w jasnobrązowej sukience, którą osobiście dla niej wybrałem, a tuż po niej święta trójca. Razem skierowaliśmy się do garażu, by rozdzielić się pomiędzy mojego czarnego Mercedesa, a niebieskie Porshe Shane'a.

W parę minut dojechaliśmy pod ogromną salę bankietową Charls'a, gdzie każdy ruszył swoją drogą. Bliźniacy, Dylan oraz nasza siostra zniknęli w głębi pomieszczenia od razu, William skierował się do toalety, a ja zacząłem witać się z pozostałymi gośćmi.

- Vincencie! - z lekkim uśmiechem na ustach podszedł do mnie opalony mężczyzna.

- Rodric'u. - uścisnęliśmy sobie dłonie. - Gdzie Madlen?

Partnerka, a dokładnie świeżo upieczona żona Ratter'a, była dość lubianą przeze mnie osobą. Mimo, że stosunkowo niedawno poznała świat Organizacji, miała nieszablonowy umysł i potrafiła ustawić swojego męża do pionu będąc przy tym bardzo wrażliwą, a także tolerancyjną osobą na cały ten brudny świat.

- Dopadło ją przeziębienie, a że za niedługo mają nas odwiedzić jej córki, chce się jak najszybciej wykurować. - wziął łyk szampana. - A co z twoimi postępami w temacie zaręczyn?

- Są bardzo... Owocne. - powiedziałem z lekkim wahaniem.

- Mama nadzieję, że ta owocność to kobieta stojąca za tobą. - mruknął w odpowiedzi wbijając wzrok w postać za moimi plecami.

Odwróciłem się powoli, a gdy tylko napotkałem spojrzeniem osobę, o której mówił Rodric serce podeszło mi do gardła.

VICTORIA

      - Ile możesz się szykować, co? - zapytała Julia wchodząc do łazienki, gdzie nakładałam adekwatną do sytuacji szpachlę makijażu, aby poprawić swoją wrodzoną brzydotę.

Mieszkanie mojego ojca nie było za duże. Zawierało maluteńki pokoik robiący za sypialnie, małą łazienkę, wyglądającą jak sprzed czasu komunizmu, ubogi salon wyposażony jedynie w starą kanapę i kuchnię, gdzie działał jedynie czajnik.

Ogólnie rzecz biorąc, lokum położone było w spokojnej dzielnicy. Gdybym miała jakieś pieniądze zapewne już dawno bym je wyremontowała, ale nie miałam zbyt wiele i zwyczajnie nie było mnie na coś takiego stać. Stać było za to wuja, który usilnie namawiał mnie przez długi czas do sprzedania mu mieszkanka, no co oczywiście nie wyraziłam zgody.

The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz