Rozdział 61 Tęsknota

199 14 9
                                        

* Londyn, Anglia

* Bronislav

- Na czyje dane wystawić paszport, panie Lisitsynoy? - zapytała urzędniczka z tym swoim wyuczonym uśmiechem.

Dzięki moim znajomościom nie miałem problemu z kolejkami czy różnymi formalnościami.

Popatrzyłem z czułością na moją wnuczkę, którą odzyskałem dzięki Wiktorii.

Wydawała się niepewna i zagubiona, zupełnie jak nie Lisitsynoy.

Dopiero po dwóch tygodniach udało mi się ją namówić na zmienienie danych osobowych na prawdziwe, które oficjalnie czyniłyby ją ze mną spokrewnioną.

W ten sposób znaleźliśmy się w urzędzie paszportowym, gdzie chciałem wreszcie zalegalizować jej pobyt gdziekolwiek, aby nie była dalej nielegalną imigrantką.

- Na nazwisko Lisitsynoy. - powiedziała cały czas wbijając we mnie swoje duże niebieskie oczy.

Byłem z niej dumny.

Zyskałem wnuczkę i zamierzałem zrobić wszystko, aby odrobić to, co straciliśmy.

* Dwa tygodnie później (12 maja, czwartek; Wrexham, Walia)

* Vincent

Gdy po godzinach czekania tamtej feralnej nocy z sali operacyjnej w końcu wyszedł lekarz, poczułem największą ulgę w moim życiu.

Haward poinformował nas, że stan Wiktorii jest raczej stabilny, ale przez następne dwie doby wszystko się może jeszcze zmienić.

Puki co miała zerwane wiązadła w ramieniu, dwa złamane żebra, popękny mostek, poobijaną miednicę, kilka siniaków, zadrapań i starszliwą bliznę na udzie po nożu, który naruszył jej coś tam w układzie ruchu.

Najbardziej przerażające było to ostatnie, bo doktorek jasno podkreślił, iż potrzebna będzie rehabilitacja na nogę, a i tak Wiktoria będzie kuleć do końca życia.

Po upłynięciu odpowiedniej ilości czasu, podczas którego nie mogliśmy jej nawet zobaczyć, gdyż Haward był pewien, że jej zaszkodzimy, Mickel zdecydował się przewieść ją do Anglii nawet że mną tego nie konsultując, co było dla mnie kolejnym ciosem.

Niedługo po tym pojawiało się jednak jakieś pocieszenie.

Po jakimś czasie do Nowego Jorku przyjechała Catherine po rzeczy tej lisicy i właśnie wtedy się z nią spotkałem, zawożąc ja przy okazji do mieszkania Wiktorii.

Chciałem coś z niej wyciągnąć i nawet mi się to udało. Była sympatyczną osobą, dlatego żałowałem, że nie przyjechała do NYC tylko na jeden dzień.

"Oni ja tam zagłaszczą na śmierć jak nie wrócę." - wyjaśniła mi z uśmiechem.

Pobyt w mieście był mi chyba potrzebny. Pomogłem Cath w tym, w czym mogłem i w pozytywnej atmosferze rozstałem się z nią pod blokiem blondynki.

Nie byłem jednak sam przez bardzo długi czas, bo zaledwie po paru minutach usłyszałem skomlenie, a przy mojej nodze pojawił się zmaltretowany Alfa, którego zabrałem ze sobą do Pensylwanii.

Nie wnikałem co się z nim wydarzyło, po prostu postanowiłem go przygarnąć na czas nieobecności Wiktorii.

Tak właśnie zleciały mi cztery tygodnie spędzone z psem i wyrzutami sumienia.

Miałem miesiąc, by przyswoić wszystko, co się ostatnio wydarzyło, ale dalej nie byłem w stanie się z tym pogodzić.

Dobijała mnie zaistniała sytuacja, a na nadgarstkach przybyły mi nowe szramy. W końcu doszedłem do momentu, gdy postawiłem na szczerość z samym sobą.

The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz