* Tydzień później (październik; Nowy Jork, USA)
VICTORIA
Jeśli czegoś nienawidziłam najbardziej na świecie to wstawiania o szóstej rano. Jako dziecko naiwnie wierzyłam, że gdy zacznę pracować, nareszcie będę chociaż minimalnie wyspana. Wierzyłam, iż zostanę architektem wnętrz, który pojawia się w biurze jedynie dwa razy w tygodniu, jeździ po świecie i nie wstaje przed dziesiątą.
Naiwna idiotka.
Owszem - skończyłam odpowiednie studia, ale to na tyle jeśli chodzi o spełnienie swoich marzeń. Pracowałam za biurkiem jako osoba odpowiedzialna za przyjmowanie klientów. Wbrew swoim oczekiwaniom wcale nie było mi łatwo wyżyć w Nowym Jorku z pieniędzy, jakie dostawałam za swoją robotę.
Miałam mieszkanie w jednej z podrzędnych dzielnic i stać mnie było na jedzenie. Nie odeszła bym jednak ze swojego stanowiska bo zwyczajnie nie dostałbym żadnej lepszej oferty, a nie chciałam wylądować na ulicy.
Nie mogłam.
Pozostawało mi jedynie ubrać się w ołówkową spódnicę, białą koszulę i przykleić na usta sztuczny uśmiech.
Jakby ktoś spojrzał na moje życie z boku, uznałby, że jestem okropnie nudna. Pracowałam do późna, wracałam do domu, po czym szłam spać - to była moja rutyna. Jedynymi odstępstwami od niej były piątkowe popołudnia, gdy to szłam na boks, a także niedzele, kiedy miałam jedyny wolny dzień w tygodniu i siedziałam w domu czytając książki.
Mnie jednak nie przeszkadzał sposób, w jaki wykorzystywałam swoje marne życie. Zwyczajnie lubiłam spokój oraz gwarancję bezpieczeństwa, a jeszcze do niedawna byłam pewna, że jestem kompletnie samowystarczalna.
Sytuacja zmieniła się parę miesięcy temu, gdy stałam się prawną opiekunką swojego siostrzeńca oraz kilka tygodni później, kiedy dowiedziałam się o śmierci wuja Rom'a i wiedziałam, że nie będę w stanie zająć się jego żoną.
Nie samodzielnie, rzecz jasna.
Zwróciłam się o pomoc do Matthew - samotnego wdowca, który był najbogatszą osobą w rodzinie. Wiedziałam, że nie ma nic za darmo, dlatego bez wahania zgodziłam się na zaproponowany przez niego układ. Musiałam jakoś sobie radzić, a Fox oferował mi wsparcie finansowe oraz wszystko, czego byłoby mi jeszcze potrzeba.
Znosiłam więc to, co mogłam, aby nie zaciągnąć u starego lisa zbyt dużego długu.
Wsiadłam do metra, kończąc tym samym morderczy maraton przez ulicę, a następnie wyciągnęłam telefon by wysłać codzienną wiadomość pod hasłem „miłego dnia" do Anthonia.
Parę minut później byłam już na jednym z wielu pięter wieżowca podobnego do kilkunastu innych stojących w centrum. W windzie zdążyłam jeszcze chwilę porozmawiać z jednynym przyjacielem jakiego miałam w pracy na temat nowego szefostwa.
Edward był starszym człowiekiem, ale bardzo przyjaznym i szczerym. Niegdyś zajmował stanowisko wiceprezesa, ale później, gdy stołek przejął wnuk poprzedniego dyrektora, został zdegradowany do roli podrzędnego architekta. Miał ogromną wiedzę, która w wielu rzeczach mi pomagała i za to go szanowałam.
CZYTASZ
The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️
FanfictionKsiążka przychodzi korektę, dlatego mogą w niej występować różne niezgodności w treści. „Są zasady, których nie wolno złamać..." Fragment: "- Dlaczego uciekasz? Tak bardzo mnie nie znosisz? - zapytałem składając lekkie pocałunki na jej szyi. - Nic d...
