Rozdział 24 Świąteczne przygotowania

378 14 6
                                        

* 16 grudnia, sobota

* Wiktoria

- Ostrożnie. - poinstruowałam Eda. - Właśnie tak. Tylko delikatnie.

Szłam tyłem tłumacząc mężczyźnie jak powinien iść.

Dziś wraz z moim przyjacielem byłam na pierwszym tegorocznym jarmarku świątecznym, a że został tydzień do Wigilii, to musiałam oczywiście kupić choinkę.

Na szczęście jechaliśmy starą BMką mojego towarzysza, bo chyba musiałabym się obyć bez tradycyjnego drzewka i zamiast ubrać iglastą roślinę, ubierałbym kanapę albo psa.

Zśmiałam się cicho na wyobrażenie Alfy z lampkami na głowie.

- Zamiast się tak chichrać to mi pomóż, a nie. - powiedział Edward, gdy stanęliśmy z choinką przed wejściem do bloku.

- No już nie przesadzaj. - sarknęłam i otworzyłam drzwi.

- Mówię poważnie. To twoje drzewo. - zaznaczył zakładając ręce na piersi.

- Oj no wiem, przepraszam mój ty ulubiony, ukochany tragarzu.

- Tylko tym dla ciebie jestem?! - rzucił urażony, kiedy wyszliśmy z windy.

- Dramatyzujesz. - odparła przez ramię i dopiero, gdy spojrzałam na wejście do swojego mieszkania, dostrzegałam Vincenta.

- Cześć Monet. - powiedziałam spokojnie, co chyba trochę zbiło go z tropu, ale nie na długo.

- Witaj.

- Zakładam, że nie muszę was sobie przedstawiać. - zaczęłam niby od niechcenia szukając w kieszeni kluczy.

Pomijając fakt, że obaj grali razem w "Diademie", to ostatnio mój przyjaciel wyznał mi, iż to on jest tą magiczną osobą, która powiedziała mojemu przyszłemu mężusiowi o pracy w szkole.

- Nie. - Edward jako jeden z nielicznych nigdy nic sobie nie robił z moich gróźb i sposobu bycia.

- Zapraszam. - wskazałam ręką na otwarte drzwi, przez które najpierw przeszedł okularnik, a potem Vincent.

Mój współpracownik postawił choinkę w dużym pokoju pomiędzy częścią kuchenną, a salonem.

- To co dalej? - zapytał z zainteresowaniem. Zdecydowanie jego ulubionym elementem architektóry było świąteczne ozdabianie.

- Dalej to ty jedziesz do domu odpocząć i zrelaksować się w tej sałnie, na którą dostałeś bon. - stwierdziłam, po czym zdjęłam płaszcz i wyciągnęłam z pralni (która przy okazji pełniła rolę schowka) ozdoby.

- Lisiczko... - zaczął

- Nie lisisczkuj mi tu. Dam sobie radę. - spojrzałam kątem oka na Moneta.

- Jesteś....

- Tak jestem pewna. Na wyspie kuchennej masz herbatę w termosie. Zabieraj ją i pa pa. - ucięłam zanosząc pudła jak najbliżej drzewka.

Ed w końcu posłuchał mojej rady, zabrał co dla niego, a następnie się zmył.

* Vincent

Wiktoria przyniosła typowo domową drabinę i postawiła ją przed choinką.

- Trzymaj. - powiedziała wciskając mi pudełko z lampkami.

Sama zaś weszła powoli po stopniach i zaczęła rozwieszać włączone już światełka.

Trzeba przyznać, że żółty blask małych żarówek bardzo ładnie kontrastował z jej jasnymi dżinsami, oraz czerwonym swetrem.

The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz