Rozdział 67 Dopełnienie historii księżniczki

155 13 5
                                        

* dwa dni później (22 maja, niedziela; Oxford, Anglia)

* Wiktoria

- Dbaj o siebie. - powiedział wuj, gdy mocno go przytuliłam ginąć w jego ramionach.

Mężczyzn z mojej rodziny różniło wiele rzeczy, ale każdy z nich, nawet jeżeli nie wysoki, był na tyle postawny, szeroki w barach czy co tam jeszcze, że, gdy mnie obejmował zwyczajnie znikałam.

- Ty też. - odsunęłam się od Mickela z lekkim uśmieszkiem na ustach.

Wczoraj rano wraz z Vincentem opuściliśmy Penley. Nad wieczorem dotarliśmy do siedziby wuja, a z on zaproponował nam nocleg. Z wyjazdem następnego dnia nie było problemu, ponieważ stary Fox mieszkał raptem 20 kilometrów od centrum Oxfordu.

- A ze mną się nie pożegnasz, dziewczynko? - dziadek wysiadł z limuzyny jak zwykle ubrany w stary garnitury oraz kapelusz.

- Prędzej przywitam. - odwróciłam się do Moneta, który stał za mną. - Vince oficjalnie przedstawiam ci mojego pradziadka. Dzaiduniu, to mój przyszły mąż.

Panowie przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, a na to, co było dalej nie zwarcałam zbytniej uwagi, pogrążona rozmową z Cath.

Gdy w końcu wsiedliśmy do samolotu, poczułam ulgę, ale i stres, bo przez ostatnie dni ułożony misternie tekst wyjaśnień dla Vincent'a właśnie wyparował z mojej głowy.

Dlaczego. Kurwa. Teraz?

- Słucham. - Monet usiadł na przeciwko mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

- Więc... To trochę skomplikowane. - zamyśliłam się. - Mój ojciec został wciągnięty do Organizacji będąc na wojnie. Gdy z niej wrócił do rodziny, czyli żony i mojego starszego rodzeństwa, bo być może zapomniałam wspomnieć, że twój bliski przyjaciel Thomas był moim bratem, wtedy...

- Jesteś sisotrą Thoma? - przerwał mi brunet.

- Młodszą o jakieś szesnaście lat. Nie pochwalił się? - starałam się rozładować atmosferę, co nie za bardzo mi wychodziło.

- Wiesz, jak ogromną masz w takim razie wartość w świetle Organizacji? - zapytał.

- Od początku moje życie było jednym wielkim ryzykiem. Nie zaskoczyłeś mnie zbytnio. - wywróciłam oczami. - Wracając, po powrocie, tata zaczął pić dosyć spore ilości alkoholu. Mówiąc wprost uzależnił się. W końcu doszło do jego rozwodu z pierwszą żoną, a później... Poznał moją matkę. Odciął się od nielegalnego biznesu, chciał zacząć od nowa. Założenie drugiej rodziny, było jak szansa w jego życiu. Stąd moje imię, które miało oznaczać zwycięstwo nad tym, co złe. Wszystko szybko się potoczyło, ponieważ wcześniej znali się w młodzieńczych latach, więc myśleli, że dalej są tymi samymi ludźmi. Britney zaszła w ciążę, wzięli ślub...

- Twoja matka wiedziała, że on... - mężczyzna znowu mi przerwał.

- Nie miała pojęcia ani o Organizacji, ani o jego uzależnieniu. W końcu i tak się domysliła tego drugiego. Jako dziecko widziałam naprawdę wiele ich kłótni, gdy ona nie chciała wpóścić pijanego ojca do domu, albo gdy szarpała go z babką na korytarzu, czasem nawet biła, jak już dostał się jakoś do domu. Byłam przekonana, że tak musi być, dlatego kiedy ojciec się wyprowadził po raz trzeci, jak miałam dziesięć lat uznałam, że to początek lepszego życia. Nienawidziłam go, za to wszystko. Byłam przekonana, że każda awantura i inne pierdoły to jego wina, choć w jakiś minimalny sposób mi na nim zależało. Najzabawniejsze jest to, że gdyby nie matka.... Chyba nigdy bym nie była w stanie mu wybaczyć.

Ktoś mógłby uznać mnie w tym momencie za wariatkę, ale opowiadając to miałam cholerny uśmiech na ustach.

- Britney złożyła pozew o rozwód, stała się strasznie nerwowa, a ja strasznie chciałam dogodzić jej oczekiwaniom licząc na to, że wtedy będzie szczęśliwa. Nic bardziej mylnego, jej nie dało się zadowolić. Potrafiła mi robić awantury o byle co, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. W końcu to była moja mama, kobieta, która była moją idolką przez prawie całe dzieciństwo. - wywróciłam oczami i sięgnęłam po paczkę papierosów.

The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz