Rozdział 53 Zmiana otoczenia

201 13 1
                                        

* 3 kwietnia, niedziela; Francja

* Wiktoria

Francja przez długi czas miała tytuł mojego domu. Początki w tym innym od mojego rodzinnego miejsca, kraju nie należały do łatwych. Z czasem jednak ludzie zaczęli mnie akceptować, nauczyłam się języka i związałam swoje marzenia z Paryżem.

Kochałam to miasto, tak samo jak mężczyznę, który sprawił, że czułam się w nim jak u siebie. Może i był on chujem do kwadratu, ale przyzwyczaiłam się do myśli, iż nie odwrotnie ulokowałam w jego osobie swoje uczucia. Znaczył dla mnie zbyt wiele, abym pozbyła się go ze wspomnień, a zarazem został jedyną zmorą, która powstrzymywała mnie przed powrotem do stolicy mody i sztuki.

- Ile lat minęło od kąd tu byłaś ostatni raz? - zapytał Vincent przyłączając się do mnie. Byliśmy w drodze z lotniska Roissy-Charles de Gaulle do centrum, a że taksówki najczęściej stały godzinami w korku, zdecydowaliśmy się na pociąg, w którym prawię cały czas stałam na korytarzu między przedziałami i patrzyłam w okno podziwiając widoki.

- Prawie dwa. Wyjechałam tuż po rozdaniu dyplomów.

- Ale mieszkanie dalej należy do skarbca Foxów, prawda? - zagadnął.

- Tak, może się przydać wujowi, dlatego formalnie rzecz biorąc, sprzedałam mu je. W praktyce po prostu przekazałam do rodzinnego majątku. - wlepiłam wzrok w wierzę Eiffla, którą właśnie mijaliśmy.

- Ojciec musiał być z ciebie dumny, gdy dostałaś się tu na studia. Podobno strasznie ciężko o miejsce w paryskiej akademii sztuk pięknych. - pokręciłam tylko głową z uśmiechem. Monet ewidentnie chciał wybadać teren i przy okazji zyskać jakieś informacje.

- Zmarł dokładnie dwa miesiące po moich trzynastych urodzinach, ale odpowiadając na twoje pytanie, na pewno byłby zadowolony, choć uważał, że nie powinnam brać na siebie zbyt wiele. - przed oczami minęły mi momenty, gdy dawała mi swoje złote rady.

- A ten chłopak z którym byłaś? Był Francuzem? - ocho, kolega się zapomniał.

- Właśnie przekroczyłeś niewidzialną granicę wypytywania kobiety, o jej przeszłość, ale jeżeli już potrzebujesz, czegoś co zajęłoby twoje myśli, to szalik, który ci dałam należy do bardzo ważnego w moim życiu mężczyzny, którego już nie ma. - brunet posłał mi zaskoczone spojrzenie. - Nie martw się, był praktycznie nieużywany, a ja mam wrodzony sentyment do niektórych rzeczy. - wyjaśniłam.

- Skoro był dla ciebie ważny, to po co mi go dałaś?

- Bo sama nigdy bym go nie założyła, a szkoda go wyrzucić. - brunet uśmiechnął się lekko w ten firmowy sposób.

- Trudno musiało być ci nauczyć się francuskiego, skoro nawet przy angielskim czuć twój obcy akcent, nie wspominając już o drobnych pomyłkach słownych. - znowu zmienił temat.

I podobno to ja jestem cwaną lisicą.

- J'ai eu un bon professeur/Miałam dobrego nauczyciela. - uśmiechnęłam się na wspomnienie, które zagościło w mojej głowie.

Monet chciał już odpowiedzieć, ale przerwał nam głos zwiastujący, iż za chwilę będziemy musieli wysiadać.

W taki sposób, po paru minutach skończyliśmy w taksówce, która podwiozła nas pod dobrze znaną mi kamienicę na rogu jednej z mniejszych uliczek.

Wzięto nasze walizki (bo pan i władca przecież nie może sobie brudzić rączek) i dopiero, gdy przekroczyliśmy próg naszego lokum, odezwałam się.

- Kto wpadł na ten pomysł? - patrzyłam ze zirytowaniem na mężczyznę przedemną.

- Powiedźmy, że nawiązałem bliższa współpracę z twoim siostrzeńcem. - powiedział ostrożnie.

The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz