* tydzień później (16 maja, poniedziałek; Nowy Jork, USA)
* Vincent
Przez ostatnie dni nie mogłem wysiedzieć w miejscu, a od przedwczoraj po prostu roznosiła mnie energia.
Zaczynałem popadać w jakąś paranoję.
Dwa dni temu Mety oznajmiła, że rozmawiała z Wiktorią, która ma przyjechać pod koniec tygodnia.
Dawno się tak nie cieszyłem, ale musiałem jeszcze odwiedzić doktora Hawarda, aby upewnić się, że ta diablica nie przyjedzie tu wbrew swojemu zdrowiu i przy okazji spróbować znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania.
- Nie mogę udzielić ci żadnych informacji, nie jesteś upoważniony. - powtórzył mężczyzna po raz któryś z kolei.
- A co możesz mi powiedzieć? - zapytałem w końcu.
- Czas pobytu i placówki, w których została zarejestrowana. - mruknął ledwo słyszalnie.
- Świetnie. - starzec pokręcił glową jakby nie wierząc, że dzieciak, któremu pomógł pojawić się na tym świecie zaczał mu rozkazywać. Podniósł się, aby podejść do archiwum.
Nie wiem, czy zdarzyło mi się już o tym wspomnieć, ale miał specjalizacje chyba że wszystkiego. Gdy zajął się pierwszą ciażą Lindsay dopiero zaczynał karierę, ale przez te lata stał się najbardziej zaufaną pomocą medyczną w mojej rodzinie.
Wrócił na swoje miejsce z mała teczką, którą otworzył i zaczął przeglądać.
- Do osiemnastego roku życia nie ma nic zbyt interesującego. Dwa razy chorowała na zapalenie oskrzeli, raz na zapalenie płuc, ponadto trzy razy zarejestrowano ją podczas odwiedzin w szpitalu - dwa razy na oddziale kardiologia, gdzie leżał jej dziadek i raz w szpitalu psychiatrycznym, gdzie znajdował się ojciec. Po jego śmierci przez dwa lata uczęszczała na terapię, która zakończyła pomyślnie mając piętnaście lat.
Wbiłem wzrok w płytki tworzące podłogę - chyba nigdy nie wydawały mi się być tak interesujące.
Wiktoria nie często mówiła o swoim rodzicu, ale nie zająknęła się nawet ani razu, że był w szpitalu psychiatrycznym. Poza tym wiedziałem, że terapie nie trwają krótko, ale dwa lata wyadwały mi się być aż nazbyt długim okresem.
- Kontynuuj. - poleciłem, choć coraz bardziej zaczynała mnie przerażać przeszłość mojej narzeczonej.
A przecież to były tylko jebane kartoteki medyczne.
- Następny raz została zarejestrowana dopiero w wieku osiemnastu lat na oddziale intensywnej terapii, gdzie trafiła w skutek omdlenia spowodowanego zbyt dużą ilością stresu. Wpisano ją po ponad tygodniu. Parę dni później... - zaciął się na chwilę. - Nie powinienem tego robić, Vinecncie.
Teraz mu się na wyrzuty sumienia wzięło.
- Zacząłeś i masz skończyć, chyba wyraziłem się jasno.
Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał głos doktora.
- Później przebywała przez blisko dwa miesiące w miejscowym szpitalu psychiatrycznym pod stałą opieką terapeuty. Została wypisana w stanie bardzo dobrym, jak opisał lekarz prowadzący. Następna rejestracja jest dopiero trzy trzy lata później, gdy po raz pierwszy była na wizycie u mnie. Dalej były tylko regularne wizyty ponad rok temu w szpitalu onkologicznym w Londynie, tam leżała jej siostra.
- To wszystko? - zapytałem, chociaż i tak już odczuwałem przerażenie związane z tym wszystkim.
- Nielicząc ostatniego wypadku, ani sytuacji z marca to tak.
CZYTASZ
The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️
FanfictionKsiążka przychodzi korektę, dlatego mogą w niej występować różne niezgodności w treści. „Są zasady, których nie wolno złamać..." Fragment: "- Dlaczego uciekasz? Tak bardzo mnie nie znosisz? - zapytałem składając lekkie pocałunki na jej szyi. - Nic d...
