Rozdział 50 Namowy i skutki ich odrzucania.

254 17 5
                                        

* Wiktoria

- I jak było? - zapytała Rosie, gdy wróciliśmy do rezydencji.

- Bankiet, jak bankiet, choć musiałam przyznać, że zaskoczyła mnie obecność jednej osoby.

***

- Wiktoria? - odwróciłam się gwałtownie.

Za mną stał Rodric Ratter ze swoją nową partnerką, którą była kobieta po czterdziestce o włosach w kolorze wyblakłego rudego, a nawet pomarańczowego z kilkoma ciemniejszymi odrostami. Miała na sobie granatową sukienkę i uśmiechała się do mnie życzliwie.

Rzuciłyśmy się w swoje ramiona bez wytchnienia, a na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech oraz drobne łzy w końcikach oczu.

***

- Spotkałam jedną panią, która jest moją... Przyjaciółką. - powiedziałam, po czym cmoknęłam dziewczynkę w czoło. - Powinnaś już dawno spać. - stwierdziłam.

- Jeszcze wujek nie przyszedł. - zaprotestowała, akurat, gdy mężczyzna stanął w drzwiach.

- Rose, nie męcz cioci, tylko grzecznie się połóż. - zarządził, a mała nawet się nie zająknęła wykonując jego polecenie.

- Dobranoc aniołku. - wstałam z łóżka dziewczynki, po czym skierowałam się do wyjścia z pokoju. - Monet? - zapytałam mijając bruneta.

- Tak?

- Chciałbym z tobą porozmawiać. - po tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie musiałam skutecznie zadbać o barierę między nami.

Tak więc zaczęłam podziwiać ściany na korytarzu, a gdy w końcu dostrzegłam Vincent'a, nabrałam powietrza w płuca.

- Kim jest dla ciebie kobieta Rodrica? - wyprzedził mnie stając obok.

Musiał o to zapytać?

- Madlen? - upewniłam się.

- Tak, wydawała się uradowana twoim widokiem. - w jego głosie był znany mi chłód, który spowodował, że poczułam pełzające po plecach dreszcze.

- Ona... Ona jest... Była.... Przyjaciółką... Mojego... ojca. - wydusiłam z siebie.

Nie skłamałam, choć pominęłam wątek tego, skąd znała tatę i dlaczego tak bardzo radowała ją moją obecność.

Nie widziałyśmy się od ponad 6 lat, a że zawsze się dobrze dogadywałyśmy, reakcja kobiety nie była niczym dziwnym.

- Mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego. - powiedział mężczyzna zbliżając się lekko.

- W takim razie pora zmienić psychologa na psychiatrę, skoro masz problem ze swoją świadomością. - odgryzłam. - Słuchaj Monet, bo to, co teraz powiem, ma dotrzeć to twojej ślicznej główki i zostać tam jak najdłużej.

Przyłożyłam dłonie do ust, jak do modlitwy i rozpoczęłam swój wywód. Wiedziałam, że muszę to zrobić.

- Nie wiem co o mnie myślisz, ale twoje zachowanie jednoznacznie wskazuje, iż zapomniałeś kim jestem. - przymknęłam oczy układając resztę słów. - Mickel Fox, to chuj do kwadratu, który jest gotowy zrobić wszystko dla uratowania swojego tyłka. Nie ma żadnych skrupułów, dlatego zobowiązał mnie do małżeństwa. Nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swój cel, a Organizacja nie ma nad nim władzy.

- Zobowiązał? - zdziwienie zaczęło malować się na twarzy mojego rozmówcy.

- Tak, nie wiedział jak po zabójstwie Roma zadbać o swój stołek, a przy okazji rodzinę i wymyślił ten motyw z małżeństwem. Nie zmienia to jednak faktu, że sama się na to zgodziłam i...

The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz