* 6 kwietnia, środa (Paryż, Francja)
* Vincent
- Dokąd dziś idziemy? - zapytałem sięgając po ostatniego gofra.
- Do mojego znajomego, dlatego dobrze ci radzę zostaw to, bo z pustymi rękami się tam nie pokażę. - powiedziała nawet się do mnie nie odwracając.
W nocy chciała żebym z nią został, ale rano dosłownie uciekła z sypialni i do tej pory nie uraczyła mnie nawet jednym spojrzeniem. Może i nie szukałem stale atencji, ale nie lubiłem, gdy mnie ignorowano.
- Trzęsą ci się ręce. - zauważyłem, gdy odkładała szklaną salaterkę do szafki.
- Nie prawda. - zaprzeczyła szybko.
Za szybko.
- Myślałem, że ten temat mamy już za sobą. Masz mnie informować, gdy coś się dzieje. - blondynka nie odpowiedziała, tylko wyjęła z kieszeni wymiętą kartkę.
- To się dzieje, Monet. - podała mi ją. Na papierze nie było nic z wyjątkiem wyciętych z jakiejś gazety liter, które układały cztery słowa.
Niech żyje Thomas Fox.
Udrzuciłem od siebie karteczkę, po czym popatrzyłem badawczo na Wiktorię.
- Znałeś go? - zapytała nagle.
- Tak. - odparłem krótko, próbując uciąć temat.
Thomas Fox był odemnie 11 lat starszy. Poznałem go jeszcze przed odejściem ojca, gdy w końcu uległ namowom Organizacji i zgodził się zająć miejsce swojego rodzica - Wladimira Foxa.
Później, gdy przejąłem interes, pomagał mi się wdrożyć we wszystko, prowadzić biznes, aż w końcu stał się moim najlepszym przyjacielem, a zarazem prawą ręką. Był niezastąpiony i najlepszy z najlepszych.
Mimo żelaznego podejścia do pracy, miał w sobie dużo dobra oraz ciepła, choć posiadał ogrom własnych problemów, nie mówiąc już o tym, że był kompletnym introwertykiem i nie raz miał dość ludzi wokół. Mimo to zawsze mi towarzyszył. Dobrze mnie rozumiał. Sam zawsze częściej słuchał, niż mówił.
Niestety 5 lat temu zginął w tragicznym wypadku, a od tamtej pory miejsce po nim w Organizacji zostało puste.
- A ty? - zapytałem nagle.
- Czasem jak przyjeżdżałam do wielkiego domu na święta, to zdarzało mi się na niego natknąć. - usiadła na krześle obok mnie. - Miał wypadek na przedmieściach, dlatego ci, którzy wiedzą jak się nazywam, powiązują mnie z nim i wysyłają różne takie... Wiadomości. To jeden z dwóch powodów, dla których z tąd wyjechałam.
- A drugi? - jej spokojny wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
- Przeżyłam burzliwe rozstanie z chłopakiem.
- Opowiesz o nim? - nie zdążyłem ugryźć się w język.
- Był odemnie starszy o 2 lata. Najpierw wpadaliśmy na siebie na uczelni, później zaczął za mną chodzić, adorować jakbym wcale nie była zwykłą studentką zza granicy. W końcu zaczęłam mu ulegać, zostaliśmy parą, wprowadził się do mnie, choć jego rodzice byli całkowicie przeciwko. Było nam razem dobrze, ale niektóre wydarzenia zaważyły na tym, że się roztlstaliśmy. Skończyłam szkołę i wyjechałam. - wstała, by wyjść z kuchni. - Chodźmy już.
***
- Raphaël! - krzyknęła Wiktoria zatrzymując się przy drzwiach jednej z wielu pracowni na Montmartre.
CZYTASZ
The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️
FanfictionKsiążka przychodzi korektę, dlatego mogą w niej występować różne niezgodności w treści. „Są zasady, których nie wolno złamać..." Fragment: "- Dlaczego uciekasz? Tak bardzo mnie nie znosisz? - zapytałem składając lekkie pocałunki na jej szyi. - Nic d...
