* trzy miesiące później (24 grudnia, Wyspy Kanaryjskie)
* Wiktoria
Święta u babci Monetów były czymś obowiązkowym dla całej ich rodziny. Problem tkwił w moich bliskich nie do końca przekonanych co do pomysłu spędzenia Wigilii z moim mężem.
Dyskutowałam z wujem naprawdę długo, aż dziadek nie poinformował wszystkich, że popiera mój pomysł i nikt nie ma już nic do gadania.
Jak się okazało, stary, przebiegły lis miał w tym swój interes, który nazywał się Blanche Monet.
Znali się od dawna, ale do tej pory Bron nie miał pretekstu aby ją odwiedzić i porozmawiać o starych czasach. Ktoś kto obserwowałby ich z boku, pomyślałby, że oni zwyczajnej flirtują.
Prawda wygląda jednak tak, że stary Lisitsynoy zbyt dobrze wychowany i każdą kobietę (z drobnymi wyjątkami) traktował jak damę.
W tej sytuacji przybyła też cała moja pozostała rodzina. Ciotka ledwo akceptowała to, że nie będzie w tym roku gotowania, a wuj podchodził do całokształtu nieufnie. Jedynie Antonio emanował istnie dziecięcą radością, za którą pewnie by został wydziedziczony, gdyby nie to, że był jednynym męskim potomkiem rodziny.
Tak czy inaczej udało się dokonać niemożliwego i zebrać obydwie rodziny w jednym miejscu. Na Wyspach Kanaryjskich pojawił się nawet Camden, co było za równo miłą niespodzianką jak i spełnieniem marzeń Hailie.
W tens sposób doszliśmy do dnia najważniejszego, czyli Wigilii.
Wszyscy siedzieli przy długim stole, rozmawiając na najróżniejsze tematy. Ja natomiast obserwowałam to z boku z uśmiechem na ustach. Czarna sukienka była corocznym prezentem od wuja, który na przekór losowi kontynuował naszą małą tradycję mając głęboko gdzieś, że jestem mężatką i to mój małżonek powinien się zająć czymś takim.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho Vince, nie chcąc angażować kogokolwiek w naszą rozmowę. Siedział tuż obok mnie, dlatego nie było to zbyt trudne.
- Jest dobrze. - oparłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam na wuja, który właśnie integrował się z Mayą, chociaż nazwałbym to bardziej wymianą zdań odnośnie światopoglądów.
Od kilku dni męczyła mnie nieustępliwa migrena, która chyba postanowiła trochę odpuścić z okazji Świąt.
Dzięki ci święty Mikołaju!
Vin przez cały czas dbał o mój komfort i samopoczucie najlepiej jak umiał. Z resztą, coraz częściej przełamywał dzielące nas granice, czy zasady. Dlatego w ciągu ostatniego czasu często się zdarzał przypadkowy dotyk, pocałunki. Doszło nawet do tego, że prawie dosłownie sprowadziłam się do jego sypialni.
- Może przeniesiemy się do salonu? - zarzuciła głośno Blanche, co spotkało się z aprobatą zebranych. Chyba tylko ja zauważyłam, że szukała odpowiedniej okazji, aby napić się zprezentowanej jej przez Brona klasycznej rosyjskiej wódki z malinową nutą smakową.
Dopiero, gdy dziadek dał jej tą butelkę alkoholu, dowiedziałam się, że ma spore udziały w jednej z firm produkujących takie cuda i nieograniczony dostęp do tego typu produktów.
Wszyscy przetransportowali się do salonu. O ile młodzi Monetowie zajęli miejsca na dywanie, a wuj wraz z Cam'em, Montym i ciocią jedną kanapę ja usiadłam na krawędzi drugiej, załatwiając miejsce dla Mery i jej dzieci oraz Mayi. Will oraz Vince wyszli natomiast na balkon. Blanche usiadła z boku, na jednym z dwóch fotelów (drugi zajął Bron) i na stoliku pomiędzy nimi postawiła dwa kieliszki oraz butelkę trunku.
CZYTASZ
The Broken Rules |V.M| The Broken#1 ☑️
FanfictionKsiążka przychodzi korektę, dlatego mogą w niej występować różne niezgodności w treści. „Są zasady, których nie wolno złamać..." Fragment: "- Dlaczego uciekasz? Tak bardzo mnie nie znosisz? - zapytałem składając lekkie pocałunki na jej szyi. - Nic d...
