Siedzieliśmy we czwórkę w jadalni na zebraniu rodzinnym z wizytówką leżącą na stole. Postanowiłam, że chcę porozmawiać z Derekiem i właśnie ciocia miała wykonać ten pierwszy telefon, ale chyba sama była zestresowana bo od dziesięciu minut nie podjęła żadnego działania.
-Rosa? - zagadnął cicho wujek, który najwyraźniej się zniecierpliwił.- może to ja jednak zadzwonię?
- Nie, dlaczego? przecież już dzwonię tak?
- Dobrze Kochanie, spokojnie
- Zrobimy tak, że podstawowe rzeczy ustalimy teraz, telefonicznie i spróbujemy umówić się z nim na spotkanie.- poinformowała o planach ciocia, a ja pokiwałam głową na znak zgody, Kiedy przeniosła na mnie swój wzrok,
- Ufff. Okej. - Kobieta wzięła głęboki wdech, po czym chwyciła telefon i wizytówkę, wybrała numer i z trybem głośnomówiącym odłożyła urządzenie, tak, żeby wszyscy słyszeli.
- Tak słucham? - usłyszeliśmy głos z telefonu po trzech sygnałach.
- Dzień dobry, Czy rozmawiam z panem Derekiem Cobblerem?
- Tak, w czym mogę pomóc?
- Nazywam się Rosabela Redford, opiekunka Clary Crumble, z którą ostatnio się pan widział, dostała ten numer, a z racji tego, że to jeszcze dziecko, nie mogłam pozwolić, żeby osobiście załatwiała tego typu sprawy.
- Oh, tak, witam pani Redford, zgadza się, niedawno byłem pod szkołą, żeby zobaczyć się z Clarą, wiem jak to wygląda, jednak proszę nie wyciągać pochopnych wniosków, jestem policjantem i stąd tak łatwo uzyskałem informację gdzie mam szukać Clary. Skoro rozmawiamy, zapewne wie pani już, że jestem bratem Clary.
- Tak, dostałam takie informacje, jednak nie ukrywam, że ciężko uwierzyć na słowo, dlatego będziemy nalegać na wykonanie testów genetycznych, ale może omówimy takie rzeczy na spotkaniu? Co pan na to?
- Oczywiście, liczę że sama zainteresowana również nie na nim pojawi- powiedział ze śmiechem mężczyzna.
- Jeśli tylko zechce, to naturalnie - powiedziała Ciocia patrząc na mnie- jeśli nie, do niczego jej nie zmuszę, ale sądzę że nawet bym nie musiała. Kiedy możemy się spotkać?
- W sobotę?
- Dobrze, proponuję Cafe El Rieux w centrum, może być?
- Jak najbardziej, więc do zobaczenia pani Redford.
- Dowidzenia.
********
- Dlaczego zdecydował się pan na spotkanie Clary? - zapytała ciocia kiedy spotkałyśmy się z Derekiem w zaproponowanej kawiarni.- Proszę mówić mi po imieniu. Może zanim odpowiem na pani pytanie, przytoczę trochę historii? - spojrzał na nas aby uzyskać przyzwolenie na kontynuację. Po tym jak obie skinęłyśmy głowami zaczął opowiadać.
- Dobrze a więc, mam 25 lat, Kiedy miałem 7 lat matka, Cecil, zostawiła mnie i mojego ojca, biorąc pod uwagę to, że nie mieli ślubu i tak długo wytrzymała. Kiedy miałem, nie wiem, może z piętnaście lat zainteresowałem się policją, ojciec myślał, że to chwilowe, ale cóż, tak mi zostało podjąłem naukę w szkole policyjnej i wstąpiłem do policji.
Z czasem mój stosunek do Cecil zmieniał się wielokrotnie, raz winiłem ją, że mnie
zostawiła, czasem myślałem, że to dobrze, że odeszła, bo nie chciałbym z nią żyć.
To były dziecięce myśli i niedawno, gdy już pracowałem na komisariacie na poważnie zainteresowaniem się jej życiem, co słychać i tak dalej, a, że miałem możliwości, sprawdziłem to. Okazało się, że niedługo po naszej ekhem, rozłące, Cecil doczekała się kolejnego dzieckaw tym momencie Derek spojrzał na mnie, niewerbalnie chciał przekazać, że to o mnie chodzi. Jakbym nie wiedziała. CHOCIAŻ CHWILA.
Co jeśli mamy jeszcze jakieś rodzeństwo?
Będę musiała dla pewności o to zapytać.- Znała się z twoim ojcem, podczas gdy jeszcze mieszkała ze mną, dlatego tak łatwo
im to przyszło.- kiedy konkretnie się o mnie dowiedziałeś? - zapytałam kiedy on skończył.
-trzy lata temu - przyznał nieśmiało
- trzy lata - powtórzyłam, analizując wszystko- to długo.
-Wiedziałem że wcześniej mieszkałaś w Georgii,co się stało z twoim tatą, że się przeprowadziłaś, kto się tobą zaopiekował. Sprawdzałem to wszystko regularnie. Trochę poczułem się za ciebie odpowiedzialny, zwłaszcza po śmierci twojego taty. Gdybym odkrył coś podejrzanego na temat rodziny Redfordów długo byś tam nie została.
- Dlaczego teraz? - tym razem to ja, zniecierpliwiona zadałam pytanie.
- Bo właśnie się o ciebie martwię. Muszę cię ostrzec, was ostrzec - dodał zerkając Kątem oka na ciocię. - niedawno dostałem telefon. Rozmówczynią okazała się Cecil. Po osiemnastu latach przypomniała sobie o dziecku, tylko dlatego, bo zabrakło jej pieniędzy. Próbowała się tłumaczyć, wyjaśniać, jednak oczywiście nie chciałem jej dalej słuchać. Nie wiem skąd wzięła mój numer telefonu, ale skoro jakoś go zdobyła, bardzo możliwe, że niedługo dokopie się do informacji o tobie.
zamurowały mnie słowa Dereka
- Jak mówiłem, nie wiem od niej nic, nie wiem czy wie o śmierci twojego taty, dlatego proszę was, bądźcie ostrożni, nie znamy jej zamiarów, ani do czego może się posunąć. Dotarłem do informacji o jej partnerze, podejrzany typ krótko mówiąc. Miał kilka incydentów z policją, szpitale też mu nie obce, niestety nie dlatego, że jest lekarzem. Tak dla jasności- nie jest nim.- dokończył swoją wypowiedź, a ja dziękowałam w duchu, że nie ma przy nas Brysona, te słowa mogłyby obudzić w nim jeszcze większe sposobności do Kontrolowania mnie pod przykrywką obrony.
- Czy wiadomo gdzie ona teraz przebywa? Gdzie mieszka? - głos zabrała ciocia.- Czy oficjalnie Zgłosiłeś to na policję?
- Nie mogłem zgłosić, bo nie zrobiła nic nielegalnego. To był jeden telefon. Ja rozumiem pani Redford, że martwi się pani. Chciałbym jednak prosić o nie popadanie w paranoję, a jedynie o ostrożność. Może niech Clara nie odbiera obcych numerów i niech nie wraca sama ze szkoły.
- A mama może zadzwonić na przykład do swojej siostry albo matki? - zapytałam niepewnie.
- Nie wiem. Wszystko jest możliwe.- odpowiedział bezradnie Derek.
- W takim razie chyba warto byłoby powiedzieć o tym babci.
- Nie wiem Clara. Nie znam mamy Cecil, nie wiem jak zareaguje. Możesz to zrobić, ale na własną odpowiedzialność.
- a nie chciałbyś poznać babci?
- Nie wrobisz mnie w przekazywanie złych wiadomości - powiedział z uśmiechem.
- Wcale nie chciałam, pytałam tak ogólnie
- Może kiedyś... ale teraz na pewno chciałbym utrzymywać kontakt z tobą.
- najpierw będziemy nalegać na badanie DNA. - wtrąciła poważnie ciocia
- oczywiście pani Redford.
- znam dobrą klinikę, będziemy potrzebować waszych materiałów genetycznych, na przykład wymaz z policzka.
- możemy razem pojechać i to zrobić. - zaproponował… mój brat
-dobrze, kiedy tylko ci pasuje.
- Poniedziałek? Myślę że nam wszystkim zależy żeby zrobić to szybko.
-No to ustalone, w poniedziałek o czternastej przyjdź do nas, razem pojedziemy do przychodni.
-Dziękuję pani Redford. Do zobaczenia w poniedziałek.
wstał i pożegnał się uściskiem dłoni z nami obiema.
Przepraszam za wszystkie błędy, to tekst przed jakąkolwiek korektą

CZYTASZ
Nowy promień słońca
JugendliteraturStara- nowa rodzina siedemnastoletniej Clary to jej jedyna nadzieja która uratuje ją od zamieszkania w domu dziecka. Jednak przeprowadzka ze spokojnego miasta do Nowego Jorku może być ciężka. Dogadanie się z kuzynem w podobnym wieku wszyscy uznaliby...