Rozdział 17 - Już nic nie znaczysz

8 1 0
                                    

Kiedy docieramy, to na placu znajduje się już wiele żołnierzy, nikt jednak nie zna powodu, dla którego nas tu wezwano. Po chwili przychodzi Smoker i zaczyna od nieszczęsnego przedstawienia mnie, więc chcąc nie chcąc muszę wyjść przed tłum i się wyróżnić. Gdy podchodzę, to zaczynają się szepty i rozmowy, bo Smoker dał mi tylko notatnik z zapisanym tekstem i powiedział powodzenia, po czym poszedł sobie do dziury. Przeczytałem tekst, był tam cel tego spotkania, oraz dużo o naszych zadaniach. Zacząłem to mówić zebranym żołnierzom, oczywiście nie dosłownie tak jak było zapisane, ale tak, żeby to zrozumieli, tylko nikt mnie nie słucha. Po kilkunastu sekundach stwierdzam, że tak, to niema sensu nic tłumaczyć. Milknę więc, ale po chwili stwierdzam, że musi tu zapanować jakiś porządek - CISZA! - stwierdziłem, że jeśli nieda się na spokojnie, to może krzykniecie coś da, faktycznie wywarło to efekt, bo wszyscy zamilkli, ja mogłem zacząć na spokojnie mówić to, co było zapisane w notatniku - naszym pierwszym celem będzie ograniczenie produkcji T02, w tym celu musimy dostać się do wieży "sky bridge", w której wszystko jest produkowane, jako, że wieża ma 780 metrów to nie będzie łatwe zadanie, ale razem damy radę. Po pierwsze Żołnierze Operacyjni przebiją się pod wieżę, to nie będzie aż tak trudne zadanie, bo nie jest dodatkowo chroniona, następnie Starsi Operacyjni zajmą pierwsze piętra budynku i piwnice, macie zniszczyć wszystkie zapasy T02, jakie tam znajdziecie. W tym czasie jaz wraz z dwiema osobami, które sobie wybiorę udam się na samą górę, musimy zniszczyć jak najwięcej infrastruktury produkcyjnej, by spowolnić wroga. Całość zakończymy przez naszą ewakuację przy użyciu wingsuitów, gdy zaczniemy się do niej przygotowywać, to cała reszta również spada z pod budynku. Spotykamy się tutaj szesnaście godzin później. A i jeszcze jedno, zaczynamy dzisiaj o 20:00.
Na chwilę przed 20:00 zabieram cały potrzebny mi sprzęt, zbroję, która jednak będzie działać w trybie wspomagającym, a nie autonomicznym, karabinek M4, apteczkę i inne pierdoły. Wychodzę z dziury i wraz z dwoma najstarszymi Żołnierzami - Rickiem i Liamem wsiadam do terenówki. Na miejsce docriramy o 21:32, młodsi żołnierze zaczynają walkę o plac przed budynkiem, my oczywiście nie stoimy bezczynnie i wspieramy ich w walce, jednak oszczędzamy amunicję na później, więc wyrządzone przez nasz szkody były raczej małe. Po kilkunastu minutach naszym udaje się w pełni oczyścić plac z żołnierzy, możemy wejść do budynku. W czasie, w którym idziemy do środka przychodzi mi do głowy myśl, że w sumie to szkoda mi trochę tych martwych już żołnierzy, mają swoje rodziny i tak po prawdzie to tylko wykonują rozkazy, stwierdzam, że musimy coś na to na przyszłość wymyślić. Na parterze wieżowca też jest pusto, rozdzielamy się więc, starsi żołnierze schodzą do piwnicy, mają ją przeczesać, a potem podążyć na górę za mną, Rickiem i Liamem. Z doświadczenia wiem, że bezpieczniejsze do przejścia będą schody, bo windę łatwo można zaskoczyć, uszkodzić i zrobić z nią cokolwiek, co się chce. Wybieramy więc je i już po kilku piętrach zaczynam rozumieć pewien kłopot - każde piętro tego budynku to było ogromne laboratorium produkcyjne - pomyślałem o całkowitym zniszczeniu budynku, ale czy to dobry pomysł? Cóż okaże się za chwilę. Mówię o moim pomyśle Ż.O., wszyscy stwierdzają, że to może być jedyna opcja, z którą się damy wyrobić do momentu, w którym na plac zawita wojsko. Zaczynamy więc to zadanie, podkładamy kilka ładunków w krytycznych punktach wewnątrz konstrukcji, są ustawione w taki sposób, żeby wybuchając zniszczyć rdzeń konstrukcji, bo to na 100% skończy się jej zawaleniem. Podkładając je mam nadzieję, że nie zmienią się w samozapały, bo wiem, że nawet w zbroi mam marne szanse na przeżycie jeśli zawali się na mnie taka kupa stali. Po kilkunastu minutach całość jest gotowa, sprawdzamy sobie tylko nawzajem ułożenie i aktywowanie ładunków, po czym zaczynamy biec w górę. Każe swoim żołnierzom wyskoczyć z drugiego piętra od góry, a ja sam postanawiam iść na dach, chce zobaczyć dzieło zniszczenia z góry. Wchodząc na ostatnie piętro moja uwaga jest trochę rozproszona i daje się zaskoczyć. Gdy otwieram drzwi, to wyskakuje zza nich jakiś żołnierz mający ubraną zbroję, która wygląda jak moja zbroja z kilkoma dodatkami, po sekundzie obrywam w głowę, ale na szczęście hełm amortyzuje uderzenie i zaczynamy się siłować i tarzać po podłodze. Udało mi się na chwilę wyrwać rękę z ucisku wroga i z całą mocą, na jaką pozwala mi zbroja przywalić mu prosto w klatkę piersiową, jego zbroja jednak nawet nie zareagowała, za to ja po chwili obrywam w podobny sposób, tylko kilkaset razy mocniej, zbroja traci połowę funkcji, zasilania wystarczy na kilka minut. Podejmuje się więc ucieczki, próbuje wybić szybę i już mam skoczyć, ale zostaje pociągnięty do tyłu i ponownie obrywam, tym razem w plecy - wspomaganie ruchu niedostępne - rozlega się komunikat, a ja wiem, że od śmierci dzielą mnie tylko sekundy. Wciskam detonator, przez chwilę nic się nie dzieje, ale już po chwili zaczynam słyszeć potężny huk, a podłoga podemną zaczyna się zapadać. Wróg zostaje w to wszystko wciągnięty, jego ostatnimi słowami są: już nic nie znaczysz, możesz próbować, ale przegrasz! Pora na coś nowego. Mój czas jednak na ucieczkę, więc bez zastanowiania się po prostu biorę i wyskakuje z upadającego budynku, udaje mi się otworzyć wingsuita i zaczynam wyścig z czasem, co będzie pierwsze? Moje ładowanie, czy padnięcie zasilania zbroi? Nie skupiam się na oddaleniu się od budynku, tylko jak najszybszym zmniejszeniu wysokości, po kilku sekundach jestem tuż przy ziemi, udało mi się oddalić od wieży o jakieś półtorej kilometra, jest to jednak otwarty obszar, więc widzę cały ten budynek, zbudowany kiedyś jako chluba Polski, a teraz spadający, by nigdy już nie powstać. Jeszcze w locie czuje, jak ze zbroi uchodzi życie, wyświetlacz w hełmie zamiera, ja tracę kontrolę nad lotem. Po kilku sekundach z dużym impetem uderzam w ziemię, ale nie daje sobie ulżyć przez utratę przytomności. Na ziemi udaje mi się wydobyć ze zbroi, od razu wbijam magazynek w karabin, muszę stąd uciekać zanim pojawi się kolejny super żołnierz. Moja zbroja jest w koszmarnym stanie, połowa górnego korpusu jest rozorana jakimś ostrzem, reaktora niema, więc musiał zostać wciągnięty przez zbroję wroga, wspomagacz ruchu na plecach niema całego "skrzydła" więc nie miał żadnych szans wesprzeć mnie w walce. Na hełmie jest spore wgniecenie po oberwaniu od przeciwnika, a od samego upadku bez zasilania zbroja jest porysowana i powyginana. Po chwili tuż obok mnie coś wybucha, na początku nie wiem, co to, ale gdy rozglądam się zauważam czołg, znajduje się kilkaset metrów ode mnie i przed chwilą strzelił w moją stronę pociskiem przeciwpiechotnym. Rzucam się do biegu, wiem, że mogę biec przez praktycznie nieograniczony czas, ale wiem też, że czołg może robić to dużo szybciej odemnie. Po chwili obok mnie wybucha kolejny pocisk, ten rzuca mną w bok, szybko wstaję i ponownie zaczynam biec, ale tym razem jest to znacznie utrudnione - moja lewa noga jest dość mocno pocharatana odłamkami, przez co biegnę dużo wolniej. Stwierdzam, że nie mogę tak dłużej i zaczynam szukać kryjówki. Po kilku sekundach znajduję ją, jest to stary podziemny magazyn, przez konstrukcje niemożliwe będzie ostrzelanie mnie z dział wielkokalibrowych, a tylko ataki piechoty, wchodzę więc do niego i przystępuje do opatrywania rany.
Gdy udaje mi się zatamować krwawienie, to przygotowuje się do obrony tego miejsca, rozkładam dwie miny Claymore, które ze sobą wziąłem, przeliczam amunicję, sprawdzam radio, ale dalej niema żadnego sygnału, chyba jest uszkodzone. Po kilku minutach względnego spokoju zaczynam słyszeć na zewnątrz jakieś głosy, rozmawiają o mnie, że załoga czołgu widziała jak tu wbiegłem, ale nie mogła się do mnie dostać. Oni mają mnie przechwycić i zaprowadzić na przesłuchanie, lub zabić.

Next generation - Project SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz