Rozdział 23 - Poszukiwani

6 1 0
                                    

Zakotwiczyliśmy się o znajdujący się na dachu budynku taras i polecieliśmy do góry, wszystko wydarzyło się na tyle szybko, że zanim KSK zdążyło zareagować my już byliśmy na górze i zbieraliśmy się do ucieczki. Użycie zbroi nie wchodzi w grę, bo jest tylko jedna, a przypięcie się do niej trwa zdecydowanie za długo, idziemy więc na piechotę.
Budynek na którym się znaleźliśmy jest dość długi, ale ma kilkumetrowe przerwy, żeby można było poprowadzić drogę. Musimy przez nie skakać i zwykle robimy to przy użyciu wyrzutni. Od krawędzi konstrukcji dzielą nas dwa budynki, gdy na dachu pojawiają się wrogowie. Oddaje strzał z karabinu, w którym dalej są pociski usypiające, żołnierz upada i próbuje się podnieść, ale po kilku sekundach go oddcina. Udaje nam się dobiec do krawędzi, Niemców jest coraz więcej, amunicja usypiająca się skończyła, więc musimy używać zwykłej, staramy się jednak strzelać tak, żeby ranić, a nie zabijać. Zostaje na dachu, kiedy Melanie wbija swoją kotwiczne w beton i zsuwa się w dół, następnie moja kolej, tym razem to ona osłania mnie z dołu. Kiedy oboje jesteśmy na ziemi, to rzucamy się do biegu, musimy stąd uciekać. W trakcie tego biegu udaje nam się zdobyć samochód, więc nie musimy iść na piechotę. Dalej jednak trwa za nami pościg, bo w oczach świata jesteśmy bardzo niebezpiecznymi przestępcami. Już prawie jesteśmy po drugiej stronie miasta, kiedy coś wlatuje przez tylną szybę i ładuje między nami, spoglądam na to i stwierdzam, że musimy uciekać. Krzyczę do Mel, że ma wyskakiwać, po czym sam to robię. Mam wrażenie, że dziewczyna się lekko zawahała, ale i tak wyskoczyła. Chwilę później samochód eksplodował, gdybyśmy byli w środku, to nie mielibyśmy żadnej szansy na przeżycie. Potoczyliśmy się wzdłuż drogi przez kilka metrów, zanim zaczęliśmy się zbierać do dalszej ucieczki. Już w biegu Mel zapytała, co to było i skąd wiedziałem, że to będzie miało taki efekt. Popatrzałem na nią i powoli opowiedziałem o pewnym wydarzeniu w Francji, w trakcie którego zostały zaprezentowane różne wynalazki, mające mieć udział w walce, to co wpadło do auta, to była strzała wystrzelona z łuku magnetycznego. Niemcy byli jednym z tych państw, które najbardziej chciały dostać łuk do użytku, więc mogłem się domyślić, że to z niego został oddany wybuchowy pocisk.
Po kilkunastu minutach udaje nam się całkowicie znaleźć poza obszarem miasta, niema wysokich budynków, z których moglibyśmy zostać zaskoczeni, więc przystajemy na chwilę, żeby odpocząć. Jako, że niedaleko naszego miejsca postoju znajdują się tory, to udajemy się w ich stronę, prowadzą w kierunku Polski i widzieliśmy już kilka pociągów, którymi będziemy się w stanie przemieścić. Oczywiście będzie to przejezd na gapę, bo nie możemy się pokazać i poprosić o bilety. Nie kiedy jesteśmy poszukiwani przez siły specjalne.
Pociąg zbliża się już niecałe pół godziny później, przyczajamy się przy torach, by nie było nas widać w pierwszej kolejności, a gdy mija nas lokomotywa, to wskakujemy na pędzące wagony. Wymaga to lekkiej wprawy, bo wskoczenie na pociąg jadący ponad 100 km/h jest dość trudnym zadaniem - trzeba odpowiednio skoordynować swoje ruchy z wagonami i nie stracić równowagi po lądowaniu. W ten sposób przejeżdżamy bardzo dużo kilometrów, bez zauważenia, bez kupowania biletu, bez niebezpieczeństwa. Wysiadamy dopiero na granicy z Polską, bo podobno sprawdzają pociągi z Niemiec, a nie chcielibyśmy zostać złapani po tak długiej drodze. Wyskakujemy więc, kiedy pociąg wjeżdża na stację i uciekamy do lasu, musimy wymyślić, co dalej. Nie mamy zbyt wiele opcji, bo możemy albo wrócić do Polski i czekać, aż ktoś nas zgłosi i stracimy wolność, albo poddać się bez walki naszym służbom i mieć nadzieję, że nie otrzymamy wyroku śmierci. Paradoksalnie stwierdzamy, że wybierzemy drugą opcję, w końcu nie możemy się ukrywać w nieskończoność! Z takim niby głupim pomysłem przesiadamy się do pociągu do Warszawy, też na gapę, bo dalej nie możemy się pokazać. Do niej docieramy około 3:20 w nocy, więc może być lekki kłopot z powiadomieniem służb, że wróciliśmy i mamy się dobrze. Już dawno zbroja została wyłączona i schowana gdzieś w lesie po drodze, jeśli będę jej potrzebował, to wydam komunikat i przyleci. Ze stacji mamy w miarę blisko do posterunku policji. Godząc się ze swoim wyborem wsadzamy bronie do plecaków, odpinany kamizelki kuloodporne, cała reszta sprzętu też do nich trafia, wyglądamy jakbyśmy byli zwykłymi cywilami, zupełnie nie związanymi z upadkiem jednego z największych dzieł Polskiej inżynierii. Wchodzimy na komisariat, za biurkiem siedzi tylko jeden policjant, wyglądający, jakby tu się nic nigdy nie działo. Cóż, zostanie mocno zaskoczony.
Ja podchodzę do biurka, teraz niema już odwrotu, za daleko to zaszło. Uniosłem ręce w górę, wyczułem, że Melanie zrobiła to samo za mną, po czym powiedziałem - Super Żołnierz Tomasz Ratio, za mną stoi Zwiadowczyni Melanie Borzęcka, jesteśmy poszukiwani w praktycznie każdym kraju świata - na moje słowa policjant gwałtownie wstaje i wyciąga broń, wiem, że teraz każdy najmniejszy błąd będzie kosztował mnie i Mel życie. Policjant wstał, nacisnął jakiś przycisk i zaczął czekać. Po kilku minutach do poczekalni, w której staliśmy wpadł oddział żołnierzy, z bronią gotową do strzału. W tym momencie uświadomiłem sobie, że to się tak nie może skończyć, prawdopodobnie nigdy już nie zobaczę się z Melanie. Nie mogę odejść tak po prostu. Podeszłem do niej i przytuliłem ją. Trwało to tylko chwilę, ale odwzajemniła to, potem już nie patrząc nikomu w oczy cofnąłem się do tyłu i dałem się zakuć w kajdanki, a następnie wyprowadzić. Przy transporterze opancerzonym została wstrzyknięta mi strzykawka z substancją usypiającą. Zrozumiałem, że już nic nie będzie tak jak dawniej, to mój koniec. Żałowałem tylko, że nie powiedziałem Mel, co do niej czuje. Po tej myśli odpłynąłem

Melanie POV:
Gdy uświadomiłam sobie, że nasza wędrówka z Afryki aż tutaj skończy się w tak głupi i beznadziejny sposób, stwierdziłam, że nie mogę po prostu odejść bez pożegnania, ten chłopak, którego uratowałam wtedy w jego pierwszej misji nie jest już tylko przyjacielem! Zostałam zaskoczona, to on do mnie podszedł się przytulić, ja odwzajemniłam to, ale Tomek gwałtownie cofnął się w tył i nie patrząc na mnie, ani na żadnego z żołnierzy dał się zakuć i wyprowadzić. Widziałam jak jeszcze przed opancerzonym transporterem zostaje mu wbita jakaś strzykawka, a później został wsadzony do środka i zniknął z mojego pola widzenia. Po moim policzku spłynęła łza, pierwsza od bardzo bardzo dawna, ale on jest jej wart.
Po kilku sekundach podszedł do mnie żołnierz i też zostałam zakuta w kajdanki, nie zostałam jednak poprowadzona pod transporter opancerzony, a zwykły autobus dla więźniów. Wiedziałem, że do czasu rozprawy sądowej będę siedzieć w więzieniu, nie żadnym specjalnym, tylko zwykłym więzieniu razem ze złodziejami, gwałcicielami i innymi takimi.

Next generation - Project SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz