Rozdział 37 - List

6 0 0
                                    

Budzę się w środku nocy, patrzę na zegarek, jest dopiero 3:32, coś musiało mnie obudzić, coś nienaturalnego. Przez chwilę leżałem w bezruchu, nasłuchiwałem. Po kilku minutach znowu to się stało, rytmiczne stukanie gdzieś na dworze. Wstałem, ubrałem zbroję i wziąłem ze sobą broń. Wszystko oczywiście przy zgaszonym świetle, bo nie miałem pojęcia, czy jest to wróg, czy jest to ktoś z naszych, ale na pewno związane z aktywnością ludzką. Po cichu wyślizgnąłem się z pokoju i wyszedłem na zewnątrz. Owiał mnie zimny wiatr, czuć, że zbliża się zima, udałem się w stronę źródła dźwięku i to, co zobaczyłem mnie zdziwiło, na strzelnicy ktoś rytmicznie oddawał strzały z karabinku samopowtarzalnego. Po cichu się zakradłem, żeby zobaczyć, kto to i czego używa. Po bliższym podejściu zauważyłem, że jest to któryś z tych młodszych podporuczników, poza emblematem miał bowiem noszoną przez nich maskę. Oddawał strzały z karabinka SWD-M2 [1] z zaskakującą celnością i dobrym rytmem. Oddaliłem się ponownie od strzelnicy i tym razem już bez ukrywania się podeszłem do żołnierza. Początkowo nie zwrócił na mnie uwagi, więc powiedziałem - Nieźle strzelasz - na moje słowa żołnierz drgnął jak oparzony - Majorze, ja przepraszam, już chowam broń, tylko proszę o niedawanie mi żadnych konsekwencji - lekko się zaśmiałem, to był nasz najnowszy żołnierz - Wojtek Bartoń - jeszcze nie brał udziału w żadnej misji, ale już zyskał sporą sławę w oddziałach armii ze względu na jego świetne osiągi przy strzelaniu bronią długodystansową, teraz dawał tego pokaz. Nie będzie żadnych konsekwencji poza upomnieniem Podporuczniku, nie wolno korzystać ze strzelnicy po 23:00 - powiedziałem mu jeszcze służbowym tonem, po czym już całkowicie na luzie - Wojtku świetnie strzelasz, pewnie już to słyszałeś bo podobno robisz furorę nawet wśród najstarszych - ewidentnie moje słowa przypadły mu do gustu, bo się uśmiechnął. Żebym mógł wrócić do łóżka spać, to zostało mi jeszcze jedno - Odmaszerować żołnierzu - półżartem połserio wysłałem Podporucznika do jego baraku, żeby już nikogo nie budził.
Następny dzień rano stwierdzam, że jeśli tutaj już wszystko jest uprzątnięte, a Projekt Żołnierza ostatecznie zamknięty, to mogę na spokojnie wrócić do siebie, do domu i dziury. Wybieram do tego pociąg, bo nie chce mi się kierować do domu. Docieram już po mniej więcej godzinie jazdy i najpierw udaje się do domu. Tutaj produkcja karabinka mojego taty ruszyła już wczoraj, więc kręciło się kilka rusznikarzy. Ja jednak nie udałem się do warsztatu, a do mojej mamy, do domu. Zauważyła mnie przez okno i otwarła drzwi.
Po kilkunastu minutach opowiadania mama wychodzi na chwilę z salonu, w którym rozmawiamy do kuchni, żeby mi coś przynieść. Spodziewałem się, że może upiekła jakieś ciasto, albo coś takiego, ale nie listu... Spojrzałem na niego i zdziwiło mnie oznaczenie nadawcy - Taktyczne Rozmieszczenie Logistyczne Sp. Z.O.O. - jeszcze nigdy nie spotkałem się z tą organizacją w mojej służbie, ale otwarłem list. W środku były trzy kartki, na jednej list gratulacyjny za moje osiągnięcia, a na drugiej, która wyglądała na zdecydowanie ważniejszą był dokument o przeniesieniu do Jemenu, na czas wynoszący przynajmniej pół roku. Mam się zgłosić do jednego z punktów poborowych do wojska, aby przydzielić mi okres tej służby. W tej kopercie był też niestety podpisany dokument o obniżeniu mojego stopnia do porucznika.
Na następny dzień rano udałem się do punktu poborowego znajdującego się osiem kilometrów odemnie. Tam jak zwykle z resztą była kolejka, bo w punkcie ciągle znajdował się tylko jeden poborowy, mimo że miejsca było na aż trzech. Musiałem poczekać ponad pół godziny, żeby w końcu podejść do stolika. Tam położyłem swój dowód tożsamości i poświadczenie o tym, że pełniłem już wcześniej służyłem w wojsku i nie muszę przechodzić podstawowego szkolenia. Facet za biurkiem nawet nie sprawdził tych dokumentów, tylko przelotnie na nie spojrzał i zapytał, kiedy mogę się udać do Jemenu. Mogę jechać nawet w przyszłym tygodniu. I w ten sposób zostaje przydzielony do jednostki, do Jemenu polecimy w przyszłym miesiącu, czyli mamy jeszcze trzynaście dni. W tym czasie będziemy mieli ćwiczenia, które odbędą się na specjalnie przygotowanym poligonie. Na nasze szczęście nie trafimy do mocno zurbanizowanych miast, ale na tereny pustynne, gdzie znajdują się tylko małe i średnie wioski. Nie będziemy się więc aż tak musili martwić o atak z zaskoczenia.
Po wyjściu z punktu wracam do domu, by się spakować i przygotować na długi pobyt poza domem, znowu...
Następnie wsiadam do najbliższego pociągu, by udać się na teren poligonu, na którym będziemy ćwiczyć działanie w takich małych wioskach. Gdy tam docieram, to jest już kilka żołnierzy, w tym cała moja ekipa. Żołnierze, zbiórka - powiedziałem do nich, już w pociągu przeanalizowałem kilka informacji, więc wiedziałem, co tu będziemy robić i kiedy to będziemy robić - dzisiaj będziecie mieli wolne, możecie się bliżej poznać, jeśli tego nie zrobiliście, jutro zaczynamy ćwiczenia, rozejść się - żołnierze poszli do swoich baraków na noc. Dla mnie też dzisiaj dzień się skończył, dopiero jutro będę się bawił w jakieś papiery.
Następny dzień rano śniadanie, a potem zbiórka przed barakami. Na to zebranie przyszedł także nasz dowódca - Major Igor Borut "Bawół" - który przeleciał z Jemenu, żeby z nami porozmawiać. Po kilku minutach rozmów major wraca do na lotnisko, a my zaczynamy trening.

[1] SWD-M2 - unowocześniona wersja karabinu SWD-M opracowana w Polsce i wyposażona w kilka nowych funkcji. Pierwsze egzemplarze zaczęły trafiać do armii w 2025 roku. Jest bardzo ceniona za celność i niezawodność.

Next generation - Project SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz