POMÓŻ MU!

289 7 8
                                    

                                          *Parę miesięcy później*

                                                                             Hailie

Pojechałam z Dylanem do sklepu. Eugenie się rozchorowała, a trzeba było odrobić sprawunki, do których wybrano akurat mnie i mojego wrednego brata. Podzieliliśmy listę zakupów na pół i rozdzieliliśmy się by szybciej ją wykonać. I tak właśnie znalazłam się na dziale z chipsami. Shane i Tony bardzo poważnie podchodzą do kupna chrupków.  Wysłali mi nawet zdjęcia paczek które chcieli bym kupiła. Przeglądałam regały z przekąskami co chwilę wywracając oczami. Gdy znalazłam wszystkie paczki, (których było z 10) i udałam się wykonać resztę roboty. W miarę szybko się uwinęłam i wypełniłam swój koszyk po brzegi, po czym ruszyłam szukać brata. 

-Jezu, ty masz dopiero pół koszyka?- jęknęłam łapiąc się za głowę.

-A ty już wszystko masz?- Dylan uniósł brwi zaskoczony moją reakcją.

-No- warknęłam- Pokaż to- mówiąc to wyrwałam mu jego część listy.

Głośno czytałam składniki i produkty zapisane na kartce, a Dylan potwierdzał że to ma, lub nie ma. W większości przypadków było to drugie.

-Jak to się stało, że aż w pół godziny nie zrobiłeś całej listy?!- dziwiłam się.

-Jak to się stało, że tylko w pół godziny ty ją całą wykonałaś?

-Mam wprawę- mruknęłam i skręciłam w odpowiednią alejkę.

Dylan oczywiście ruszył za mną, ale tylko ja dodawałam jedzenie do koszyka. Jak zwykle trzeba było odwalać za niego robotę. 

-Wprawę?- zaśmiał się.

-Wprawę- powtórzyłam dobitnie- Jak widać nie wszyscy są tak nieogarnięci jak ty.

-Uważaj bo mnie zranisz- zażartował.

-Nie możliwe-uznałam- Masz za duże ego.

Dylan parsknął ale bez cienia rozbawienia.

-Ej, ja po prostu nigdy nie odwalałem aż takiej listy- burknął.

-A ja to robiłam co tydzień, gdy mieszkałam z mamą- odparłam naburmuszona- Wiem gdzie co stoi, i gdzie czego szukać.

Dylan zamilkł i posłusznie za mną łaził, gdy ja robiłam całą harówę. Po kolejnych 15 minutach wreszcie udaliśmy się do kasy. Mój brat zapłacił bez gadania i wziął ode mnie ciężkie torby, bym ja nie musiała dźwigać. Chociaż tyle.

Wsiedliśmy do auta i załadowaliśmy zakupy. Dylan nie odważył się na mnie spojrzeć do momentu, gdy wsiedliśmy do samochodu. Rzucił mi przelotne spojrzenie i w ciszy odpalił silnik. 

-Eee... Ten, no. Dzięki że ze mną pojechałaś- odezwał się po chwili.

-Nie poradził byś sobie beze mnie- prychnęłam- Czego przed chwilą dowiodłeś.

-Ej, poradził bym sobie, tylko...

-Po trzech godzinach- dokończyłam za niego.

Dylan zaśmiał się głośno i obrzucił mnie rozweselonym spojrzeniem w lusterku wstecznym. Nie odpowiedział na to żadną odzywką, ponieważ wiedział że mam rację. Bracia Monet wychowali się w luksusie. Nigdy nie musieli robić zakupów, prania, lub nawet zmywać naczynia czy gotować. Dlatego gdy to robili, wyglądało to bardzo śmiesznie i nieudolnie. Rozmyślałam tak sobie, czy na przykład taki Tony, potrafiłby zrobić pranie, gdy nagle coś trzasnęło.

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now