Hailie
Jechałam autem z Willem. Wspaniale się bawiliśmy, a teraz idziemy na lody! Wszystko układało się idealnie. Tak mi brakowało czasu z chłopcami. W lodziarni spędziliśmy miłe popołudnie. Śmiechów nie było końca, a gdy już skończyliśmy swoje desery, zaczęliśmy zbierać się do domu. Wracałam autem Shane'a. Był z nami też Tony, który siedział ze swoim bliźniakiem z przodu. Rozmawialiśmy o reszcie popołudnia. Pojawiła się opcja, abyśmy wieczorem wybrali się na kolację do naszej ulubionej restauracji. Zadzwoniliśmy do Vinca, i spytaliśmy czy możemy umówić rezerwację. Po pozytywnej odpowiedzi, starszy bliźniak skontaktował się z lokalem. Wpatrywałam się w szybę przysłuchując się rozmowie, gdy na skrzyżowaniu zobaczyłam auto. Jechało bardzo szybko w naszą stronę i byłam pewna że nie da rady się zatrzymać.
-Shane?- Jęknęłam przestraszona.
-Cicho rozmawiam- Odburknął. Auto było coraz bliżej.
-Shane zatrzymaj się!- Krzyknęłam.
-O co ci chodzi?- Warknął Tony. Ucichł jednak natychmiast gdy podążył za moim wzrokiem.
-Stój!- Wrzasnął Tony.
-Ale o co wam cho.....- Shane nie zdołał dokończyć. Auto walnęło w nas z całej siły. Zamknęłam oczy. Otworzyłam. Zamknęłam. I nie otworzyłam już znowu.
POV: Shane'a
Hailie próbowała mi powiedzieć żebym się zatrzymał. Nie wiedziałem o co chodzi. Zaraz po niej wrzasnął na mnie mój bliźniak. Byłem wkurzony że podczas rozmowy drą mordę ale gdy skapnąłem się o co biega było już za późno..... Auto uderzyło w nas na skrzyżowaniu. Jebany palant przejechał na czerwonym. Straciłem na chwilę przytomność.
...
Obudziłem się cały obolały. Nie mogłem ruszyć ręką. Zaraz potem dotarło do mnie że mieliśmy wypadek. Spróbowałem się podnieść. Nic z tego. Drugi raz. Udało się. Na całe szczęście nogi miałem sprawne. Widziałem kątem oka swoje ramie, które było całe w krwi od szkła samochodu. Idioto, zobacz co się stało z Hailie i Tony'm! Pomyślałem. Wstałem i wyszedłem z auta. Z tego co mi się wydawało to nasz samochód toczył się przez jezdnię aż wylądowaliśmy na uboczu. Ale to nie czas na domysły. Rzuciłem się do tylnych drzwi. Gdy zobaczyłem, w jakim stanie jest Hailie, rozpłakałem się. Zerknąłem na Tony'ego. Chyba się budził i z tego co widziałem też nie miał większych obrażeń jak ja.
-Tony!- Wrzasnąłem przez łzy. On tylko burknął jakąś odpowiedź ale się mną nie przejął. Może przejmie się stanem Hailie.
-Debilu, Hailie nie oddycha!- Tony się poderwał. - Kurwa, ona ma rozjebaną całą głowę! Dzwoń do Vincenta!- Coraz bardziej panikowałem.
-Co się jej stało?- Zmartwił się mój bliźniak.
-Mieliśmy wypadek samochodowy idioto! To jebane auto uderzyło w waszą stronę, ale z tego co widzę, tobie nic nie jest, więc rusz dupę, i zadzwoń do Vince'a! Ja zadzwonię na pogotowie.- Wybrałem numer i przez łzy zadzwoniłem po karetkę.
POV: Vince'a
Siedziałem w swoim gabinecie, gdy wszedł do niego Dylan.
-Gdzie Hailie, Shane i Tony? Mieli wrócić żebyśmy mogli wyjść na kolację.-Dylan był już w garniturze, gotowy do wyjścia.
-Nie mam pojęcia gdzie oni są ale liczę że.......- Zadzwonił telefon.
Rozmowa Vince'a
-Halo? - W słuchawce usłyszałem głos Tony'ego. Był zdenerwowany i chyba mówił przez łzy.
-Tony gdzie wy jesteście? -Warknąłem- Co się stało?
-Vince.... Hailie.... ona nie oddycha.... mieliśmy wypadek. Mi i Shane'owi nic nie jest. Ale ona ma całą głowę we krwi.- Mówił cały roztrzęsiony. Chyba zbladłem bo Dylan do mnie podszedł i spytał o co chodzi.
-Dzwoniliście na pogotowie?- Spytałem przez zaciśniętą szczękę.
-Co? Co się stało?!- Wtrącił się Dylan.
-Vince karetka przyjechała. Muszę kończyć. Jedziemy razem z Hailie bo auto jest nie do użycia.
-Będę tam za 10 minut- Odpowiedziałem.
-Zawołaj Willa. Mieli wypadek samochodowy. -Warknąłem na Dylana, wyminąłem go i zacząłem się szykować.
POV: Tony'ego
Po dotarciu do szpitala zostaliśmy z Shane'em zbadani. Trwało to krótko bo wszyscy musieli pomóc w leczeniu Hailie. Ona umierała. Shane płakał więc pocieszyłem go i wyszedłem na papierosa.
Hailie
Otworzyłam oczy. Zamknęłam. Byłam w szpitalu. Nie wiedziałam co się dzieje ani co się stało. Nic nie czułam. A to miał być dopiero początek.....
POV: Willa
Wbiegłem do szpitala przed Vince'em. Byłem zdenerwowany. Jakaś pielęgniarka przyprowadziła mnie pod salę w której operowali Hailie. Dylan i nasz najstarszy brat biegli tuż za mną.
-Mówiliście że nic wam się nie stało.- Warknął Vincent do Shane'a. Dopiero teraz zauważyłem że Shane miał rękę w gipsie.
-Bo nic się nie stało.- Odburknął smutny- Ty się kurwa, lepiej o dziewczynkę martw.....- Wyszeptał cicho za łzami w oczach po czym kontynuował:
- Był przed chwilą u nas lekarz. Powiedział że jest bardzo źle i..... -Szeptał, powstrzymując kolejne łzy.- .......I jest mega mała szansa że Hailie przeżyje. A nawet jeżeli uda się jej przetrwać, to będzie miała ogromne problemy.....
Zamarłem. Brat widząc moją reakcję schował twarz w dłoniach i się rozpłakał. Zaraz potem mi też poleciała łza. Vincent był cały biały. Dylan wręcz eksplodował.
-Nie wierzę, kurwa, nie wierzę!- Krzyknął.
-Dylan, spokój!-Warknąłem.
-Jak mam być spokojny gdy moja mała siostra walczy o życie, a ten zjebany pajac sobie siedzi, kurwa na dupie i rozmyśla o tym, jak mu się kurwa, poszczęściło, że spierdolił z miejsca zdarzenia!- Dylan był bardzo zdenerwowany dlatego Tony wziął go na papierosa. Wreszcie z sali wyszedł doktor.
-Dziewczyna przeżyła.-przekazał.
Shane wstał i się popłakał, ja w sumie też. Vince wypuścił powietrze. Wszyscy poczuli ulgę. Dylan i Tony wrócili. Gdy usłyszeli że malutka przeżyła, wyszli z powrotem ze szpitala. Pewnie żeby ukryć płacz.
-Chciałbym prosić opiekuna prawnego na rozmowę. - Powiedział lekarz. Wszyscy od razu posmutnieliśmy, bo każdy z nas wiedział że coś poszło nie tak.
YOU ARE READING
Rodzina Monet
Teen FictionW tej zakładce będziesz śledzić losy rodziny która podbiła serca czytelników. Będą to wymyślone przeze mnie zdarzenia ale możliwe jest że pojawią się pojedyncze spoilery. Staram się by akcja była śmieszna, smutna a także wartka (jakby ktoś nie wiedz...