Hailie
Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Nie wiedziałam gdzie jestem, nawet się nie rozejrzałam, a podbiegło do mnie trzech mężczyzn. Jeden podbiegł do mojego łóżka z prędkością światła. Był wysoki, ubrany w obcisłą koszulkę. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie z troską.
-Hej, dziewczynko, jak się czujesz?-
Zapytał i przysiadł obok mnie na łóżku. Co tu się dzieje? Odsunęłam się gwałtownie. W jego oczach pojawiła się ulga oraz ból w jednym. Spojrzał za siebie na pozostałych chłopaków. Byli młodzi. Wyglądali identycznie więc założyłam, że są bliźniakami. Jedynym czym można by było ich odróżnić są tatuaże na szyi, i rękach jednego z nich. Ci dwoje wymienili zmartwione spojrzenia. Coraz bardziej czułam się niekomfortowo, bo, umówmy się, niecodziennie budzisz się (chyba w szpitalu) przy trzech obcych facetach. Musiałam się jednak dowiedzieć co się dzieje więc wzięłam wdech i zapytałam drżącym głosem:
-K-kim wy j-jesteście?
Wszyscy się spięli. Zauważyłam, że u tych całych bliźniaków pojawiło się łzy w oczach. Chłopak przy mnie, wstał gwałtownie, schował twarz w wielkich dłoniach i coś mówił.
-Zabiję tego jebanego gnoja, zabiję go.- mamrotał.
Bliźniaki nadal stały nieruchomo. Gapili się na mnie jak na kosmitę, płacząc.
-Hailie?-zapytał ten bez tatuaży- To ja, Shane.- mówił i zbliżał się do mnie powoli.
-Nie zbliżaj się!- Wrzasnęłam. Z moich oczu trysnęła fala łez. Każdy z nich się ode mnie odsunął. Kim oni do cholery są?!
POV: Shane'a
Ona naprawdę nas nie pamiętała. Ona nas nie zna. Nie poznaje. Dylan wyszedł. Tony stał nieruchomo. Wymieniłem z nim spojrzenie. Dobrze że mam z nim taką więź, bo od razu zrozumiałem że potrzebuje chwili czasu, by sobie to poukładać. Chyba tak jak wszyscy.
-Spokojnie.- Powiedziałem cicho do Hailie. -Wiem że się boisz, ale musisz się uspokoić. Daj mi wytłumaczyć zaistniałą sytuację.- Mówiłem powoli.
Wiem, że mi nie wyszło, ale chciałem naśladować Vince'a, by udzielił się dziewczynce spokój. Nie wyszło. A czemu? Bo to ja się rozkleiłem. Mała chyba zobaczyła, iż stresuje się nie mniej niż ona, więc pozwoliła mi mówić dalej, jednak jej wzrok, mówił że mi nie ufa. Dlatego postanowiłem przejść do rzeczy.
-Hailie, ja wiem, że nie wiesz co się dzieje, ale spokojnie, bo jesteś w dobrych rękach.- widziałem w jej spojrzeniu coś w rodzaju ciekawości- Czujesz się źle, i rozumiem. Naprawdę nie chcę, żebyś czuła się nie swojo.- Spojrzałem na Tony'ego. - Słuchaj, my jesteśmy twoimi braćmi i....-
Nie dokończyłem bo Hailie mi przerwała.
-Ja nie mam braci.- wyszeptała nerwowo.- Gdzie jest mama i babcia?
No nie. No nie, no nie, no nie, no nie..... Przecież jej nie powiem, że jej mama i babcia nie żyją.... Załamałem się. Nie wytrzymałem i się rozpłakałem. Rzuciłem do Tony'ego coś w stylu ,, Twoja kolej" lub ,, Zrób coś!" i wyszedłem z sali. Zauważyłem, że Dylan siedzi na kanapie i płacze. Widząc mnie, udawał złość. Zanim jednak cokolwiek powiedział, przyjrzał mi się dokładnie. Widząc mój stan, postanowił powstrzymać się od komentarzy i mnie objął. Rozryczałem się na dobre. Ale wstyd....
- Stary, ona nawet nie pamięta że nie ma już mamy i swojej babci.....- Powiedziałem drżącym głosem.
Dylan się spiął, zapewne powagą sytuacji.
-Powiedziałeś jej?
-Jasne że nie idioto! Masz mnie za potwora?-Odpowiedziałem głośniej, niż zamierzałem.
-Ona mogła by cię tak zobaczyć.... - przyznał.
Po chwili jednak spojrzał na mnie znacząco. Nie wiedziałem do końca o co mu chodzi pewnie przez to, iż ból jaki każdy z nas teraz odczuwał, spowalniał pracę mózgu.
- Shane?- jęknął - Ty zdajesz sobie sprawę, że zostawiłeś Hailie razem z Tony'm, który powie jej wszystko w cholernie zły sposób?
O nie. Westchnąłem i wstałem pospiesznie, by wrócić do nich zanim mój głupi brat chlapnie coś nieodpowiedniego ale zatrzymał mnie Dylan.
- Ty ochłoń, ja pójdę-
Skinąłem głową. Zostałem na kanapie przed salą w której leżała dziewczynka. Myślałem o tym, jak to odczuwają moi bracia, a gdy tak myślałem, uświadomiłem sobie, że Will padłby chyba na zawał. Boże. On i Vince nie wie. Wyjąłem komórkę z kieszeni i zadzwoniłem do Vincenta.
Hailie
Ten cały Shane zostawił mnie z tym wytatuowanym chłopakiem. Stres, który wtedy odczuwałam, wywalił poza skalę możliwości. On tylko się na mnie gapił i stał w tym samym miejscu, w którym stanął od mojego pierwszego zabrania głosu. Siedzieliśmy tak w ciszy przez następną chwilę. Poprawiłam się na łóżku i spojrzałam mu głęboko w jego jasne oczy. Widziałam w nich ból. Przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego. Patrzyliśmy na siebie aż zabrał głos.
-Serio mnie nie pamiętasz?- Spytał.
Drżał mu głos i chyba stresował się tą rozmową nie mniej, niż ja. Pokręciłam głową. Z jego oczu poleciały kolejne łzy. Nie wiem czemu się tak emocjonowali.
- Naprawdę nie pamiętasz jaki byłem wredny?- Zapytał i zrobił krok w przód.
Z jakiegoś powodu, zaciekawiło mnie to co powiedział. Oni mnie chyba serio znali. Ale jak? Nawet nie odczułam dyskomfortu gdy zrobił krok w moją stronę. Poczułam z nim więź. On chyba zobaczył, że coś mi świta bo kontynuował:
-Naprawdę nie pamiętasz, jak ukradłaś mi papierosa?- Kolejny krok w przód.
Uniosłam brew, a on się do mnie uśmiechnął, oraz do swoich wspomnień.
-Naprawdę nie pamiętasz jak nabrałem cię, że utopiłaś mi komórkę?- Wyciągnął telefon z kieszeni. Kolejny krok. Był coraz bliżej, ale ja się nie odsunęłam.
-Naprawdę nie pamiętasz naszej rozmowy w Los Angeles?- Był teraz centralnie obok mnie.
Patrzyłam na niego. Serio próbowałam sobie coś przypomnieć. Coś mi zaczęło świtać.
-Przepraszam, ale nie pamiętam.....- wyszeptałam i się popłakałam.
Jemu też poleciał łzy. Z jakiegoś nieznanego mi powodu, nie chciałam aby był smutny więc dodałam cichutko.
-Ale jeżeli to cię pocieszy......- uniósł na mnie swoje spojrzenie, a ja je opuściłam.
-.......to coś mi świta. Widziałam cię gdzieś już......... tylko........ tylko nie wiem gdzie......- posmutniałam, ale on się uśmiechnął.
Naszą wymianę spojrzeń zobaczył ten wysoki chłopak, wchodząc do salki.
-Tony, czemu ona płacze?- Zapytał ze złością.
- Spokojnie, rozmawiam z nią.- Odpowiedział mój towarzysz.- Ona nas kojarzy.- Mówiąc to spuścił wzrok.
Gdy usłyszał słowa swojego brata ( bo Shane powiedział że są moimi braćmi) spojrzał na mnie z nadzieją. Podszedł do mnie i........
I MNIE PRZYTULIŁ..........
YOU ARE READING
Rodzina Monet
Teen FictionW tej zakładce będziesz śledzić losy rodziny która podbiła serca czytelników. Będą to wymyślone przeze mnie zdarzenia ale możliwe jest że pojawią się pojedyncze spoilery. Staram się by akcja była śmieszna, smutna a także wartka (jakby ktoś nie wiedz...