Hailie
Znowu kolejny okropny sen. Znowu rozbrzmiewające w mojej głowie trzy przeklęte słowa. Znowu przeraziłam się na śmierć. I znowu obudziłam się mocnym szarpnięciem, cała zapłakana. Rozejrzałam się w panice na boki. Obok mnie siedział Will i patrzył na mnie jak na kosmitkę.
-Gdzie Dylan?- zapytałam przez zaciśnięte gardło.
-Nie ma go tutaj- odparł łagodnie Will.
Znowu to przeklęte ,,nie ma go,,. Znowu wpadłam w ten dziwny nastrój.
-Zaraz wróci malutka, nie martw się- pośpieszył z wyjaśnieniami.
Trochę się uspokoiłam. Rozejrzałam się ponownie, tym razem kontrolnie. Nikogo nie było oprócz mnie i mojego ulubionego brata.
-Jak się czujesz? Boli cię coś?- zapytał ze zmartwieniem.
Po tym pytaniu ogarnęłam, że faktycznie czuje przeszywający ból w okolicach rany. Automatycznie powędrowała tam moja ręka. Przeszedł mnie zimny dreszcz na kontakt moich opuszków z raną. Skrzywiłam się.
-Rana- odparłam- Potrzebuję czegoś przeciwbólowego
-Jasne, poczekaj chwilkę, a ja zaraz poproszę pielęgniarkę by ci coś podała- powiedział i podniósł się powoli.
Patrzyłam na niego nieobecna, zastanawiając się co teraz będzie. W mojej głowie pojawiły się kolejne straszne scenariusze, po których skapnęłam się, że Willa też postrzelono. Poczułam jak mój żołądek skręca się w supełek. Pośpiesznie złapałam go za rękaw.
-Czekaj!- zawołałam piskliwie.
-Potrzebujesz czegoś jeszcze?- zapytał nad wyraz spokojnie, ale jego twarz zdradzała, że się przestraszył.
-Jak twoja rana?- zapytałam na wydechu.
Will spojrzał na mnie z ulgą i uśmiechnął się szeroko.
-Wszystko w porządku. Poczekaj chwilkę, zaraz wrócę- oznajmił i powoli się ode mnie uwolnił.
Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Nagle myśl, że mogłabym zostać sama, przygniotła mnie w podłogę. Zestresowałam się strasznie i zaczęłam szybciej oddychać. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie poleciało mi parę łez.
-Zostań- załkałam.
Will na dźwięk mojego rozemocjonowanego głosu przystanął w miejscu. Odwrócił się do mnie, cofnął na swoje miejsce obok mojego łóżka i zapytał:
-Hailie, wszystko w porządku?
-Zostań- powtórzyłam błagalnie.
On na moje życzenie z powrotem usiadł i zaczął swój wywiad:
-Wszystko w porządku malutka?
-M-hm- odpowiedziałam cichutko.
Zapadła głucha cisza.
-Hailie, czy ty się czegoś boisz?- dopytywał ze zmartwieniem.
Na mojej twarzy pojawiło się zawahanie, mimo iż znałam odpowiedź na to pytanie. Nawet więcej; byłam pewna odpowiedzi. Zawahałam się bo poczułam wewnętrzną blokadę przed dzieleniem się moimi snami z światem. Nie podobało mi się to uczucie, ponieważ lubiłam rozmawiać z Willem. Zawsze mi to też pomagało. Tymczasem teraz, nie mogłam mu powiedzieć czego się boję. Mój mózg automatycznie kazał mi skłamać. Udawałam że się zastanawiam i szukałam powodu, dla którego mogłabym się bać. Szukałam wymówki, która nie miała być prawdą, jednak mój głupi umysł podsunął mi prawdziwe rozwiązanie problemu. Przed oczami znowu stanęła mi scena zastrzelenia swoich kochanych braci. Mimowolnie po policzkach zaczęły mi spływać ciepłe łzy.
-Hailie? Co się dzieje?- Will natychmiast to zauważył i oczywiście zmartwił jeszcze bardziej.
-To nic- odparłam wymijająco- Nie wiem czemu tak się dzieje- dodałam jeszcze cichutko.
-Na pewno wszystko gra?-uniósł lekko brwi.
-Chyba tak- odpowiedziałam- Gdzie Dylan?
Will na to pytanie zesztywniał. Odebrałam to w zły sposób, bo pomyślałam że coś się stało. Moja klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej.
-Hej, hej, hej spokojnie...- przeraził się.
-Gdzie jest Dylan?- zapłakałam.
-Spokojnie, malutka, Dylan zaraz przyjdzie- powiedział szybko by mnie uspokoić.
Udało mu się bo od razu się opanowałam.
-Boli-załkałam znowu tym razem z bólu fizycznego.
-Pójdę po pielę...
-Nie idź!- pośpieszyłam.
Will westchnął ciężko.
-Hailie, jeżeli chcesz by przestało boleć to muszę iść po lekarza- powiedział stanowczo.
-Zostań. Wytrzymam- odparłam szybko.
-Na pewno?
-Na pewno
Po upewnieniu się że brat ze mną zostanie, swobodnie opadłam na materac. Wykrzywiłam buźkę z bólu, ale starałam się tego nie pokazywać. Usłyszałam szelest i stukot butów za drzwiami. Poderwałam głowę do góry. Nikt jednak nie wszedł. Posmutniałam. Will widząc moją reakcję znowu westchnął.
-Zapisaliśmy cię do psychologa- przyznał w końcu.
-Czemu?
-Widzę twoje reakcje. Potrzebujesz pomocy, malutka. Wiem, że tego nie chcesz ale nie mamy wyboru, bo nic nie chcesz powiedzieć.
-Chcę- wymamrotałam- Ale nie mogę...
-Spokojnie. To normalne. Podejrzewamy że doświadczyłaś potężnej traumy. Na prawdę pomoc specjalisty wyjdzie ci na dobre- wytłumaczył.
-No dobrze...- mruknęłam.
Siedzieliśmy tak w głuchej ciszy. Nie była zbyt przyjemna, ale nikt z nas nie odważył się jej przerwać. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem, a w nich stał Dylan, Shane i Tony. Poderwałam głowę i natychmiast wstałam.
-Dylan!- zawołałam radośnie.
Bliźniacy odetchnęli chyba trochę zazdrośni. Żeby ich udobruchać, wstałam powoli i mimo bólu podreptałam w ich stronę. Patrzyli na mnie z obojętnością i zerkali na Dylana. Ja go jednak wyminęłam i doczłapałam do nich, wtulając się w Shane'a. Widziałam ich zaskoczone spojrzenia.
-Wreszcie jesteście- wymamrotałam cicho.
-Nie było nas pół godziny dziewczynko- Shane odwzajemnił uścisk i objął mnie ciasno ramieniem.
-Za długo- powiedziałam głośniej.
Poczułam że wibruje mu klatka piersiowa od śmiechu. Wtedy sobie przypomniałam, że jeszcze kogoś trzeba obłaskawić. Doskoczyłam do Tony'ego i weszłam mu w ramiona. On zesztywniał, ale też mnie objął.
-A ja to co?- przedrzeźnił nas Dylan i zarechotał.
Jego też z przyjemnością uścisnęłam i w tym samym czasie oberwało się groźnym spojrzeniem od Willa.
-Powinnaś leżeć- powiedział trochę zbyt stanowczo.
-Dobra- mruknęłam i wróciłam na materac.
-Dylan idź po lekarza- poprosił Will.
Nieświadomie posłałam mu mordercze spojrzenie. Patrzyłam jak Dylan znika za drzwiami i znowu poczułam to okropne uczucie. Postarałam się je stłumić, bo przecież nie byłam teraz sama. Po chwili zjawiła się pielęgniarka, podała mi leki i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
-Zgadnijcie co mamy- powiedział Shane.
YOU ARE READING
Rodzina Monet
Teen FictionW tej zakładce będziesz śledzić losy rodziny która podbiła serca czytelników. Będą to wymyślone przeze mnie zdarzenia ale możliwe jest że pojawią się pojedyncze spoilery. Staram się by akcja była śmieszna, smutna a także wartka (jakby ktoś nie wiedz...