Bracia

545 11 46
                                    

                                                                               POV: Willa

-Dzień dobry- odpowiedziała mi kulturalnie.

-Wiesz kim jestem?- zapytałem z nadzieją.

-Wiem, że jest pan moim bratem.- wyszeptała nieśmiało- Z tego co mówiła mi pani psycholog, jest pan prawie najstarszy, czyli ma pan na imię Will.

Denerwował mnie fakt że Hailie mówiła do mnie per ,,pan,,. Ona naprawdę straciła pamięć, a do mnie to powoli docierało.

-Możesz mi mówić po imieniu, Hailie- powiedziałem z troską.

-Dobrze, Will. Naprawdę miło mi cię..... w sensie....... miło mi cię poznać....... znowu.....-Dziewczynka bardzo się zmieszała więc postanowiłem poprowadzić naszą rozmowę.

-Czy będzie to dla ciebie problem, jeżeli będę mówić do ciebie jak zwykle, czyli ,,malutka,,?- zapytałem uprzejmie.

-Chyba nie....- odparła

-Bardzo się cieszę, że mogę cię zobaczyć. Nie wiem czy masz ochotę, ale jeżeli dasz nam szansę i pozwolisz byśmy mogli przyjść tu wszyscy w piątkę, zagramy razem w gry planszowe. Przy okazji poopowiadamy ci o sobie, co możliwe że pozwoli ci odzyskać pamięć.

-Dobrze, zgadzam się- potwierdziła nieśmiało.

                                                                                      Hailie

Po jakimś czasie w małej salce w której leżałam, znalazł  się obcy chłopak. Stres zalewał mnie jak nigdy. On jednak uśmiechał się do mnie przyjaźnie, co dodało mi troszkę otuchy.

-Hej dziewczynko.- przywitał się.

-Ty jesteś Dylan tak?- zapytałam. Jedyne imiona które pamiętałam to Will i Dylan. Resztę zapomniałam.

-We własnej osobie- uśmiechnął się złośliwie- Jak się czujesz?

Mam się rozklejać czy grać twardą? A może powinnam być szczera? Postawiłam na to trzecie.

-Szczerze, to boli mnie głowa i bardzo się stresuję.- Wyszeptałam nieśmiało.

-Nie masz czym. Wszyscy cię tu kochamy, nikt nie zrobi ci ani przykrości, ani krzywdy.- powiedział.- Ale z racji tego, że chwilowo zapomniałaś jak jest, to ja ci szybciutko przypomnę.

-Okej- powiedziałam i poprawiłam się na łóżku.

-W takim razie ja jestem ten złośliwy. Oczywiście cię kocham, ale jestem kąśliwy. Przyzwyczaj się.-przyznał- Bliźniacy są śmieszni, szaleni i...... - Dylan poszukiwał odpowiedniego słowa ale chyba go nie znalazł bo powiedział- .... inni. Musisz za nimi nadążać. Vincent jest najstarszy, bardzo chłodny i formalny. On też nas bardzo kocha ale nie umie tego okazać. Willa ty kochasz najbardziej, zupełnie nie wiem czemu bo on nie jest taki wspaniały i jest.....

Chłopak nie skończył bo do sali wszedł opowiadany mi w naszym dialogu, Will.

- I jest jaki?- zapytał zirytowany- Co ty jej opowiadasz?

-Przypominam jej nasze charaktery.- odpowiedział Dylan.

Will już otwierał usta by coś powiedzieć, ale Dylan mu przerwał.

-Tak, powiedziałem jej że jestem złośliwy.

Will uśmiechnął się, a ja razem z nim.

-Kontynuując- zaczął znowu Dylan- Wszyscy cię kochamy i fakt, jesteśmy trudni, ale nie masz się co obawiać. Serio.

-Dobrze. - odpowiedziałam. Coraz więcej sympatii czułam do tych chłopców.-W co dzisiaj zagramy?

-W co tylko zechcesz.


                                                                      POV: Dylana

Wstałem około 7:00. Wczoraj późno wieczorem dotarłem do szpitala. Minął ponad miesiąc  od wypadku Hailie, i ponad miesiąc, od naszego spotkania, a lekarze twierdzą, że nadal jej się nie poprawiło. Po wizytach u psychologa podobno pamięta już nas, i nasze twarze ale wspomnienia jej nie wracają. Spojrzałem w jej stronę. Teraz tylko słodko spała i nie wiedziała, że siedzę tuż obok. Postanowiłem podjechać do kawiarni zaraz przy szpitalu żeby kupić jej croissanta z białą czekoladą czyli takiego którego lubi najbardziej. 15 minut później wróciłem do salki i zobaczyłem że Hailie już nie spała. Jej wzrok błądził gdzieś za oknem. ale gdy usłyszała zamykanie drzwi, zwróciła go na mnie. Patrzyła na mnie chwile zaspana i przetarła oczy. Wyglądała jakby nie wierzyła że właśnie przed nią stoję.

-Dylan?- zapytała zaspanym głosem. Przytaknąłem a ona się ożywiła i rzuciła mi się na szyję krzycząc do ucha moje imię.

-Cześć dziewczynko. Tęskniłaś?- zapytałem

-Nawet nie wiesz jak!- wykrzyczała.

Przytuliłem ją mocno. Ja też za nią tęskniłem.

-Zagrasz w uno jak miesiąc temu?-zapytałem wesoło.

-Jasne-odparła. -Ale tak sami?

-Mogę zadzwonić do bliźniaków. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się ucieszą, gdy dowiedzą się że chcesz się z nimi zobaczyć-odpowiedziałem z uśmiechem. 

-Mogę zadzwonić do  nich sama? Podobno miałeś przywieźć mi chyba telefon prawda?-zapytała nieśmiało.

-Oczywiście.- podałem jej komórkę.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Sorki że tak krótko ale nie mam zbyt dużej weny. Jestem pewna że jutro lub po jutrze pojawi się nowy, długi rozdział. Tak btw to napiszcie jak wam się podoba bo jestem nowa i chciałam właśnie zacząć od Rodziny Monet bo kocham tę książkę. Jestem też w trakcie pisania zupełnie oddzielnej historii (mojego pomysłu) ale to jeszcze nie moment na opublikowanie jej. Możecie pisać w kom pomysły na dalszą część. PAPATKI <3

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now