Głodówka

522 11 6
                                    

                                                                          KILKA DNI PÓŹNIEJ.....

                                                                                  Hailie

Zapukałam do drzwi. Usłyszałam ciche burknięcie typu ,, proszę,, więc weszłam do środka.

-Cześć.... Nie przeszkadzam?- zapytałam nieśmiało.

-O, hej mała. Jasne że  nie. Wchodź.- odparł wesoło Shane.

Weszłam i usiadłam obok niego na jego łóżku. Wtuliłam się w niego i zaczęłam mówić.

-Shane... Ja..... Nie miałam okazji ci podziękować za...... wiesz- wyszeptałam.

-Nie masz za co.- odpowiedział czule i mnie przytulił.

-Nie kłam. Gdyby nie ty.....- nie dokończyłam bo się rozpłakałam.

- Hej, hej, hej. Spokojnie- objął mnie mocniej.

- Ale ja Shane nie mogę.... Jestem taka okropna że musisz mnie ratować bo nie dam sobie sama rady....... Po tym wypadku nic nie będzie takie samo. .- mamrotałam.

-Mała, to nieprawda. Proszę nie płacz.-znowu szepnął mi czule do ucha.

-Na pewno nie robię wam problemu?- zapytałam szlochając. 

- Na pewno. - przytulił mnie najmocniej jak umiał.

                                                                               Hailie

Minęły dwa tygodnie. Wreszcie czuję się już dobrze i dzisiaj wreszcie idę do szkoły! Cieszyłam się jak nigdy. Zeszłam na dół uśmiechnięta. Shane i Tony zawieźli mnie do liceum. Na korytarzu powitała mnie Mona.

-Cześć Hailie!- zawołała i do mnie podbiegła

-Hej- odparłam- Co tam?

-Są nowe dziewczyny w naszej klasie.- spuściła wzrok- Są wrednymi małpami. Mega mi dokuczają.

-Serio? Nie przejmuj się. Niech te zołzy spieprzają.- powiedziałam i położyłam dłoń na jej ramieniu.

Podeszłyśmy do szafek rozmawiając o różnych pierdołach. Następnie rozeszłyśmy się na chwilę bo musiałam pójść do łazienki. Mona udała się do klasy. Weszłam do toalety i obejrzałam się w lustrze. Przyjrzałam się sobie. Nawet ładnie dziś wyglądałam. Z zadumy wyrwały mnie otwierające się drzwi, przez które weszły dwie dziewczyny. Dwie blondynki o niebieskich oczach przyjrzały mi się podejrzliwie.

-Zobacz, czy to nie ta sławna perełka Monetów, o której opowiadała nam Audrey?- zapytała jedna drugą. O nie.

-Chyba tak... Hmmmmm. Myślałam że ładniej wygląda.- odparła druga. Mimowolnie spojrzałam w lustro.

Wtedy do łazienki weszła, wspomniana wcześniej Audrey. Podeszła do blondynek, a wtedy spojrzała na mnie.

-Uuuuu. Naszej Hailie się przytyło- zaśmiała się. Znowu mimowolnie spojrzałam w lustro.

-Odwal się idiotko- warknęłam i wróciłam do poprawianie makijażu.

-Hej, Lucy, podaj mi wagę- Wyśmiała mnie znowu wyższa z blondynek. Ta niższa miała na imię Lucy.

-Niestety nie przyniosłam- Lucy udawała smutek- Ale by się nie przydała, bo nasza perełka by ją zarwała- Zachichotały

 Poczułam się nieswojo więc popchnęłam je i wyszłam. To pewnie te złośliwe małpy. Nie wiem czemu ale spojrzałam na swoją talię. Możliwe, że przez szpitalną, specjalną dietę mi się przytyło. Na prawdę było tak źle? Zamyśliłam się i poszłam do klasy. Na lekcji się nie skupiłam bo skoncentrowałam się na układaniu planu na schudnięcie. Na lunch poszłam bez Mony. Moja przyjaciółka na pewno rozpoznałaby że coś jest nie tak. Myślałam tak sobie aż poczułam że ktoś mnie popchnął.

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now