TY. NIE. ŻYJESZ!

384 11 3
                                    

                                                             Hailie

Obudziłam się na drugi dzień cała obolała. Siedziałam w małym pokoiku z otwartym oknem. W pomieszczeniu obok ktoś gadał przez telefon.

-Obudzi się jutro z rana- powiedział głos.- Wylecimy ze stanów. Mhm.. Na razie leży nieprzytomna. Pielęgniarka dała jej tyle środków nasennych że prędko się nie obudzi.

Zamarłam. Rozejrzałam się panicznie. Leżałam z zabandażowaną nogą i bólem brzucha. Muszę się stąd wydostać dopóki jest szansa. Powoli i cicho wstałam. Wypuściłam powietrze z płuc z bólu. Nie pora na użalanie się nad sobą Hailie- pomyślałam. Powoli doczłapałam do okna. Wyczołgałam się i stanęłam na ziemi. Było zimno. Nie miałam na sobie żadnego okrycia. Rozejrzałam się. Byłam w mieście! Zalała mnie fala ulgi. Zaczęłam iść w stronę miasta.

                                                    POV: Willa

Nie dopuszczałem do wiadomości że to na prawdę się stało. Hailie umarła. Nawet nie zdążyliśmy się pożegnać.. Nie było jak... Odpędziłem z głowy czarne myśli. Starałem się zachować spokój. Ja i Vincent musieliśmy wyjść na prostą, by mogli wyjść na nią chłopcy. Zszedłem do salonu, i spodziewałem się zastać tam bliźniaków grających w grę. Nie było ich. Zaparzyłem sobie kawę. Po chwili na dół zszedł też Dylan.

-Jak się czujesz młody?- zapytałem łagodnie i starłem się brzmieć wesoło.

-Nie wiem- odparł obojętnie przygryzając wargę.

-Umówiliśmy nas wszystkich na terapię. Oprócz Vincenta- oznajmiłem. Dylan wzruszył ramionami.

-Dylan. Co z tobą?- zapytałem spokojnie.

-Co z tobą?- odparł zły.

-Słucham?

-Ja pierdolę. Pytasz się co ze mną, będąc wesoły. Wiesz co ze mną? Siostra mi umarła! Może to kurwa ze mną?! A ciebie to nie obchodzi?- warknął.

-Jasne że obchodzi!- odwarknąłem- Staram się jedynie wyjść na prostą!

-Prostą, kurwa- zadrwił Dylan i poszedł na górę.

Nikogo więcej nie widziałem bo udałem się do swojego pokoju. Po drodze jednak, usłyszałem płacz Shane'a. I pomyśleć, że kiedyś mówili nam, że nigdy jej nie pokochają.

                                                         Hailie

Szłam około godzinę. Byłam cała zziębnięta. Podeszłam do pierwszej lepszej kawiarni. Weszłam do środka. Było tu ciepło. Wydawało mi się że skądś kojarzę to miejsce ale to nie była pora na wspominki. W środku było parę osób, które patrzyły się na mnie jak na kosmitkę. Zignorowałam to. Musiałam skupić się na dotarciu do domu. Podeszłam do lady gdzie stała starsza kobieta. Spojrzała na mnie i się przeraziła.

-Boziu! Dziecko, dobrze się czujesz?- zapytała i wyszła zza lady by pomóc mi usiąść.- Poczekaj, zrobię ci herbaty- powiedziała i podeszła do czajnika.

-Nie, nie.. Na prawdę nie trzeba. Przyszłam tylko spytać czy mogę zadzwonić do brata- wyszeptałam prawie niesłyszalnie i spojrzałam na nią z błaganiem.

-Ależ oczywiście że możesz! Na pewno wszystko w porządku? Pozwól że jednak zrobię ci tej herbaty.

-Dziękuję- odparłam wykończona.

Zauważyłam że ludzie zaczęli wychodzić z kawiarni. Gdy ostatni klienci wyszli, miła ekspedientka zamknęła kawiarnię. Podeszła do mnie, a podając mi herbatę patrzyła na mnie z troską.

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now