5. Przejąć inicjatywę

1.9K 123 10
                                    

Cześć :)

Dzisiaj rozdział krótki, ale przyjemny. Tak mi się wydaje.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przejąć inicjatywę

Informator pochłonął jej uwagę do tego stopnia, że już po kilku godzinach była w stanie z pamięci wyrecytować wszystkie skrzyżowania w Cody. Jednak z każdą mijającą minutą docierało do niej, że ucieczka nie będzie łatwa. Troy nadal warował pod domem, ilekroć tylko Julie zostawała sama. Widziała go czasami, jak przechadzał się po podwórku albo wykonywał krótkie ćwiczenia, zawsze jednak czujnie przyglądał się oknom. Chyba cały czas węszył i po zapachu bez pudła odkrywał, w którym pomieszczeniu się znajdowała, bo ilekroć tylko podchodziła do okna, on natychmiast zjawiał się pod nim i z surową miną ją obserwował.

Czwartego dnia od porwania – jak w myślach Julie nazywała wieczór swojego błogosławieństwa – dziewczyna znowu pogrążyła się w zadumie, coraz bardziej dręcząc tym samą siebie. Entuzjazm po znalezieniu przewodnika po parku już dawno zmalał i teraz okropnie się nudziła. Nie mogła wyjść nawet na spacer, nikt z nią nie rozmawiał, a w dodatku ciągle chodziła w tych samych dresach i koszulce, które były już mocno nieświeże. Leżała na łóżku, zastanawiając się, ile jeszcze przyjdzie jej czekać na wyjaśnienie tej sytuacji. Czego oczekiwał Leon Wright? Dlaczego ją tu sprowadził, a potem zostawił samą, o nic nie pytając? Jak miała to rozumieć?

Wpatrując się w sufit, mimowolnie gładziła się po dłoni, którą ojciec przeciął sztyletem. Strup swędział, ale starała się go nie drapać.

Kiedy usłyszała odpalany silnik i trzaśnięcie drzwi furgonetki, podniosła się. Przez chwilę nasłuchiwała, ale głosy dochodzące z frontu domu do niej nie docierały. Wstała ostrożnie, a potem cicho wyszła na korytarz. Gdy stanęła u szczytu schodów, zobaczyła stojącego w progu osiłka. Przez jego zawsze niezadowoloną minę, Julie zaczęła przezywać go w myślach Panem Zrzędą.

Przez chwilę wahała się, czy powinna się wycofać, ale wtedy kiwnął na nią.

– Twoje rzeczy przyjechały – powiedział, otwierając szerzej drzwi.

Zobaczyła fragment kartonu i walizki, i oczy jej błysnęły. Pędem zbiegła na dół, a po wyminięciu mężczyzny, dopadła do bagaży. Nie dowierzała w to, co widziała, musiała dokładnie obejrzeć plecak, żeby upewnić się, że naprawdę należał do niej. Nie sądziła, że ojca będzie stać na tak miły uczynek względem niej. Cieszyła się ze swojej pomyłki.

Nabierając nowego zapału, z werwą zabrała się do przenoszenia ciężkich pakunków do domu, a potem dalej po schodach do pokoju.

– Nie pomożesz mi? – spytała, gdy po pierwszej turze znowu znalazła na się na dole i zdyszana podpierała pod boki. Troy zaśmiał się tubalnie, wygodniej rozsiadając na swoim krześle. – Dżentelmen.

Ślepak | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz