27. Powroty i pożegnania

1.9K 131 31
                                    

Powroty i pożegnania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Powroty i pożegnania

Posiadanie wyczulonego węchu miało swoje plusy i minusy. Leon mógł z łatwością określić, czy ktoś obcy kręcił się w pobliżu jego domu, ale też wyczuwał wszelkie zmiany w mieszkańcach. Teraz czuł Juliette. Było to o tyle upierdliwe, że jej ciało przechodziło właśnie szereg przemian, przez co zapach dziewczyny co chwilę ulegał większym lub mniejszym modyfikacjom. Wpływały na to lekarstwa, samopoczucie oraz.. zwykłe, biologiczne czynniki.

Nie chciał tego wiedzieć, ale wiedział. Miała dni płodne.

Zazwyczaj pachniała mydłem, skórą i tym charakterystycznym dla niej akcentem. Teraz też to czuł, ale jej własna nuta wydawała mu się słodsza, bardziej pociągająca. Juliette na wpół leżała na kanapie tuż obok niego, zdawało się, że zapach wręcz parował z jej rozgrzanego ciała. Doprowadzało go to do szału. Nachodziła go chęć, by chwycić ją, dotknąć gładkiego policzka, przysunąć się i poczuć jej woń z bliska.

Nie zrobił tego jednak. Zdawał sobie sprawę, że robienie takich rzeczy śpiącej i nieświadomej niczego kobiecie zakrawało o poważne problemy psychiczne. Poza tym przypominał sobie co chwilę, że to tylko wyczulone zmysły. Juliette wciąż była tą samą osobą, a jemu odbijała palma, bo miał w sobie wilcze geny. Za parę dni mu przejdzie.

Odetchnął głęboko, żeby się uspokoić, choć okazało się to błędem. Wciągnął do płuc powietrze przesiąknięte zapachem luny i od razu tego pożałował. Nie zważając więc na to, że film wciąż trwał, postanowił wrócić do swojego pokoju. Wyłączył telewizor, po czym spojrzał na Arden. Spała, nieco świszcząc przez nadal zatkany nos. Normalnie pewnie przeniósłby ją do sypialni albo przynajmniej pomógł położyć się wygodnie tutaj, na kanapie, ale nie chciał jej ruszać, aby przypadkiem nie sprawić bólu.

Poprawił więc tylko koc, który się zsunął, po czym wrócił do siebie, zostawiając ją w salonie.

*

Obudziła się wyspana, choć nieco obolała. Spędziła noc na sofie, co nie było zbyt wygodne. Musiała rozruszać szyję, żeby pozbyć się z niej napięcia. Potem rozejrzała się, próbując zrozumieć, co wyrwało ją ze snu.

W kuchni ktoś się krzątał, przez okna wpadało słońce. Musiał być już ranek i wszyscy rozpoczynali nowy dzień. Skrzywiła się, ostrożnie podnosząc do siadu.

– Dzień dobry – zawołała rozweselona Ally, pojawiając się nagle w polu widzenia Julie. – Jak ci się spało?

– Całkiem dobrze – mruknęła, a następnie ziewnęła, czym rozbawiła siostrę jeszcze bardziej. Zmarszczyła brwi, przypominając sobie, jak znalazła się w salonie. Znowu trochę się zaczerwieniła, wspominając bliskość Leona, ale na szczęście mogła to zrzucić na ogólne ciepło panujące w pomieszczeniu oraz koc, którym wciąż się przykrywała. – O której masz samolot?

Ślepak | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz