Ojciec Juliette dokonuje wymiany: jego najstarsza córka w zamian za informacje. W ten sposób dziewczyna trafia w ręce Leona - alfy, który próbuje umocnić swoje stado. Leon nie wie jednak, że został oszukany, a jego nowa Luna nie jest do końca tym, z...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Łowca
Dwa dni po tym, jak Leon rozstał się z Giną, w sklepie pojawił się Dennis. Wyglądał jak zawsze, w starych, wytartych na kolanach dżinsach i z rękami pobrudzonymi olejem. Przyszedł prosto z warsztatu. Stanął w wejściu, rozejrzał się, a potem spojrzał na alfę, który od razu zrozumiał, z jaką sprawą tu zawitał.
– Do biura – nakazał, wychodząc zza blatu. – Przekręć zamek i obróć tabliczkę.
Turner odwrócił się i wykonał polecenie, a potem poszedł za mężczyzną na zaplecze. Nie było tam dużo miejsca. Krótki korytarz prowadził do łazienki dla personelu oraz pokoju, w którym stało kilka szafek pracowniczych, biurko z komputerem, a także nieduży sejf.
– Czego się dowiedziałeś?
– Stanley Callahan mieszka w Cody od urodzenia. Wcześniej pracował jako zastępca, szeryfem został dwa miesiące temu. Przeszedł pomyślnie wszystkie testy. W mieście ludzie go nawet lubią.
– Dlaczego wcześniej o nim nie słyszałem?
Na to pytanie Dennis wzruszył tylko ramionami.
– Nie wychylał się. Ty też specjalnie nie angażujesz się w życie miasta. Poza tym ostatnio byłeś zajęty szukaniem mordercy Penelope Arden, żeby wymienić go na lunę, a potem... samą luną.
Leon pokiwał głową. To prawda. Wolał nie wchodzić w drogę mieszkańcom, żeby żaden przypadkiem nie zwrócił zbytniej uwagi na niego oraz jego sforę. W dodatku Dennis miał rację, ostatnie miesiące poświęcili na szukanie kundla, który zamordował żonę Timothy'ego Ardena. Był im potrzebny do zawarcia układu z Ardenami, a to pochłonęło uwagę Wrighta do tego stopnia, że przestał się interesować Cody i nie uczestniczył w kampanii wyborczej. Niemniej zawsze starał się trzymać rękę na pulsie i nie lubił, gdy coś go zaskakiwało. A Callahan zdecydowanie go zaskoczył.
– Wiesz, dlaczego przyjechał do mojego domu podczas pełni?
– Popytałem o wilki. W mieście ani okolicy ostatnio ich nie widziano, jeśli już to głębiej, w parku. Nikt nie wzywałby z tego powodu szeryfa.
– Czyli kłamał.
Dennis nie odpowiedział, bo i nie było to pytanie. Przez chwilę przypatrywał się swojemu alfie, czekając na dalsze jego słowa. Zdziwił się, kiedy Leon nagle wstał i chwycił kluczyki, a potem ruszył do wyjścia.
– Gdzie idziesz?
– Złożyć wizytę naszemu nowemu szeryfowi.
*
Kiedy Julie znalazła Gretę, kobieta leżała na leżaku w ogrodzie i rozwiązywała krzyżówkę. Na kocu obok siedziała Lily, która tego dnia nie poszła do przedszkola. Znowu miała na plecach skrzydełka wróżki. Bawiła się lalkami i w ogóle nie zauważyła pojawienia się starszej dziewczyny.