Ojciec Juliette dokonuje wymiany: jego najstarsza córka w zamian za informacje. W ten sposób dziewczyna trafia w ręce Leona - alfy, który próbuje umocnić swoje stado. Leon nie wie jednak, że został oszukany, a jego nowa Luna nie jest do końca tym, z...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Spacer
Juliette bawiła się z Lily w ogrodzie. Biegały radośnie wokół, a wśród szumu pobliskich drzew niósł się ich śmiech.
Greta obserwowała je z okna, kiedy podszedł Leon. Stanął obok matki i przez chwilę oboje patrzyli na ganiające się dziewczyny. Wrighta uderzyło, jak pięknie Juliette wyglądała z rozwianymi włosami i roześmianą miną. Poruszała się swobodnie. Nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że ktoś ją oglądał, nie dawała nic po sobie poznać. Wątpił jednak w to, żeby się zorientowała, jej zmysły były cholernie nieprzystosowane, ludzkie. Człowiek, ślepak, pomyślał.
– Dobrze sobie radzi – powiedziała wilkołaczka, nie odrywając wzroku od wnuczki i luny.
Alfa mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
– Miała dzisiaj okazję, żeby uciec. Przez chwilę nie zwracałam na nią uwagi. Ale nie uciekła. Jak myślisz, dlaczego?
– Chce się wpasować – odpowiedział bez zastanowienia.
W tym momencie Lily rzuciła się na Juliette. Ta, nieprzygotowana na taki obrót spraw, nie zdążyła złapać dziewczynki, i razem runęły na trawę w akompaniamencie śmiechu oraz pisków. Leon zauważył, że Arden ustawiła się tak, żeby jego mała siostrzenica spadła na nią i nie zrobiła sobie krzywdy. Najwyraźniej nic poważnego się nie stało, bo Lily tak się śmiała, że niemal ochrypła.
Uśmiechnął się pod nosem.
– Powiedziała mi, że to jej sfora. Że jest lojalna – dodał po chwili, krzyżując ręce na piersi. Obrócił się do matki, by na nią spojrzeć. – Co o tym sądzisz?
– Nie znam jej aż tak dobrze, mało rozmawiamy. – Greta zapatrzyła się na widok za oknem, a potem przeniosła wzrok na syna. – Na pewno nie było jej łatwo. Tak naprawdę nigdzie nie pasuje. Wśród ludzi może stanowić zagrożenie, wśród wilkołaków jest pośmiewiskiem.
Pokiwał głową.
– To normalne, że chce gdzieś przynależeć – dodała kobieta. – I po tym, jak postawiła się Ginie, cieszę się, że chce być częścią naszej watahy.
– To było niespodziewane, prawda?
– To było coś, co sama miałam ochotę zrobić. Ginie się należało, strasznie się panoszy. – Greta szturchnęła go w ramię i się zaśmiała. – Widziałeś jej minę? Bezcenny widok.
Leon prychnął cicho. Fakt, nikt się nie spodziewał wybuchu Juliette, a chyba najmniej Blakey, której się wówczas oberwało. Naprawdę nie wiedziała, co zrobić. Widział, że była zdezorientowana i wkurzona, bo nikt nie udzielił jej żadnej pomocy. Nikt nie ośmieliłby się ją wspomóc, nie, kiedy on, alfa, nie zareagował.
Spojrzał jeszcze raz na Julie. Właśnie obracała Lily dookoła, trzymając ją za ręce. Zrobiła zaledwie dwa okrążenia i chyba straciła resztki energii, bo padła na ziemię, dysząc ciężko. Widział, jak unosiła się jej klatka piersiowa. Doprawdy, ta dziewczyna potrzebowała porządnego treningu. Nawet jak na człowieka była okropnie słaba.