Ojciec Juliette dokonuje wymiany: jego najstarsza córka w zamian za informacje. W ten sposób dziewczyna trafia w ręce Leona - alfy, który próbuje umocnić swoje stado. Leon nie wie jednak, że został oszukany, a jego nowa Luna nie jest do końca tym, z...
Wczoraj mówiłam Wam o maratonie, więc oto przychodzę z kolejnymi rozdziałami. Od dzisiaj do wyczerpania zapasów - pojawiać się będą codziennie. Co do godziny, postaram się, żeby zawsze były o 12.00, ale jak widzicie... dzisiaj czas mi uciekł i dopiero się skapnęłam, że już jest 14.00. ;)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i gwiazdki!
Miłej lektury.
TW: tortury
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Przetrzymywani
Obudziła się z potwornym bólem głowy. Przez chwilę nie mogła złapać ostrości widzenia, obraz przed oczami się rozmazywał, drżał i rozdwajał. Dopiero po kilku intensywnych mrugnięciach, była w stanie skupić wzrok. Pulsowanie pod czaszką sprawiło, że wolniej kojarzyła fakty, ale w końcu dotarło do niej, że została przywiązana do jakiejś kraty z rękami rozpostartymi szeroko na boki. Gdy pozostawała nieprzytomna, zwisała na nich jak strach na wróble przyczepiony do skrzyżowanych patyków, dlatego teraz miała zdrętwiałe ramiona i piekła ją skóra na nadgarstkach. Skrzywiła się, jęknęła i spróbowała się uwolnić.
Stanęła pewniej na nogach, a wtedy czucie zaczęło wracać do skrępowanych górnych kończyn, wywołując tak silny ból, jakby przejechał po nich walec. Julie aż krzyknęła, dając upust emocjom. Próbowała zrozumieć, co się wydarzyło. Stała przecież tuż obok sklepu Leona, jakim cudem ktokolwiek zakradł się do niej tak blisko, by pozbawić przytomności? I gdzie tak właściwie się znalazła?
W powietrzu unosił się przykry zapach stęchlizny, odchodów i zaniedbanego psa. To ostatnie sprawiło, że zmarszczyła brwi. Nagle wydało się jej, że była obserwowana. Uczucie to stało się tak intensywne, że aż podniosły się jej włoski na karku. Mgła zasnuwająca umysł, momentalnie się rozwiała, a Julie rozejrzała się po pomieszczeniu. Co prawda panował półmrok, ale po prawej stronie wyraźnie dostrzegła dwie cele. Jedna z nich była zamknięta, a w środku na sztywnych łapach stał wilk.
Wciągnęła głośno powietrze, gdy zwierzę warknęło i obnażyło zęby, najwyraźniej niezbyt zadowolone z jej towarzystwa. Serce Juliette zabiło szybciej, bo dostrzegła, że był znacznie większy niż naturalnie występujące Canis lupus, a w dodatku spojrzenie miał dziwnie ludzkie. Mogłaby też przysiąc, że oczy błysnęły mu złotem, co już w ogóle nie pasowało do zwykłych przedstawicieli tego gatunku.
– Nie jesteś zwyczajnym wilkiem, co? – zagadnęła. Zwierzę natychmiast przestało warczeć, schowało zęby i przysiadło na tylnych łapach. Przekrzywiło głowę, przypatrując się dziewczynie z nieodgadnionym wyrazem pyska. Wysilając wzrok Arden zauważyła, że jego sierść była w tragicznym stanie, poszarpana, zabrudzona, a gdzieniegdzie na ciele widniały gołe placki skóry. – Gdzie my właściwie jesteśmy?