✧・゚: *✧・゚:*Wieczorem poszliśmy do klubu, który znajdował się dosyć blisko naszego hotelu. Wchodząc do środka zauważyłam dużo, na oko niepełnoletnich ludzi, co mnie trochę zniechęciło.
- Ile tu dzieciaków- powiedziałam do Oliwiera.
- No właśnie się zastanawiałem o co chodzi.
- A myślisz, że spotkamy jakiś twoich widzów?- zapytałam, przypominając sobie wcześniejszą sytuację.
- Chyba nie, inny kraj i wąpie, że któryś z naszych widzów wszedłby tu- wzruszył ramionami.
- W sumie racja.
Dziś postanowiliśmy nie pić alkoholu, wiedzieliśmy, że możemy bawić się bez niego. Musze przyznać, że szło mi z tym całkiem dobrze, czego nie mogę powiedzieć o Olim, ponieważ wypił dwa shoty.
Po czasie, kostek znikną, na początku się tym przejęła, przecież jesteśmy w obcym miejscu, wokół kręci się dużo pijanych ludzi.
Rozglądając się zauważył blond włosy w tłumie, chłopak wygląda na zadowolonego, rozmawiał z młodym mężczyzną, a skoro dobrze mu się gada, to nie będę mu przeszkadzać.
- Jesteś z Polski?- zapytał mnie jakiś na oko dwudziestoletni facet.
- Tak?- westchnęłam wiedząc, że łatwo go nie pozbędę.
- Ale zajebiście, już myślałem, że nikogo nie poznam- powiedział i dopiero wtedy poczułam silną woń alkoholu.
- No widzisz, a jednak- mówiłam uśmiechając się niezręcznie. Już chciałam odchodzić, jednak przeszkodził mi w tym.
- Pogadajmy, przeceż nic złego nie robię- jedna z jego dłoni powędrowała na tylnią część mojego uda, na co cała się spięłam.
- Jestem tu z moim chłopakiem- odpowiedziałam szybko.
- Nie widziałem, żeby ktoś się obok ciebie kręcił- mówił podnosząc swoją rękę. Odruchowo odeszłam w tył, a moje plecy zetknęły się z zimną ścianą. Nie miałam jak uciec.
- Proszę, przestań- mówiłam, a z kolejnym słowem głos załamywał mi się coraz bardziej.
- Bo?- zapytał rozbawiony. Chciałam coś odpowiedzieć, jednak nie miałam żadnego argumentu.- Tak myślałem- wyszeptał do mojego ucha, jego głos był taki mokry i obleśny. Nie mogłam się ruszyć, byłam przerażona.- No przecież nic ci nie zrobię, pójdziemy tylko do łazienki- zaczął całować moją szyję.
Wzrokiem szukałam kogokolwiek, kto mógłby mi pomóc. W końcu zobaczyłam Oliwiera, panicznie zaczęłam machać w jego stronę. Mój ,,oprawca" szybko się speszył i... uciekł? Uciekł jak największa pizda.
- Już okej?- zapytał kostek przytulając mnie.
- Tak, trochę spanikowałam, przepraszam- przetarłam łzy z twarzy.
- Lila kurwa, nie masz za co, to moja wina, odszedłem i zostawiłem cię samą- mówił, a w myślach zgadzałam się z jego słowami, nie byłam na niego zła. W głębi duszy obwiniałam również siebie, może gdybym była asertywna...