Rozdział 14 Raven

1.7K 187 6
                                    


Znajdź w kimś oparcie, w przyjaciółce, koledze z pracy albo sprzedawcy w supermarkecie. To ma być osoba, przed którą możesz się wygadać albo wypłakać, masz czuć się przy niej bezpiecznie.

Asher mnie bronił. Nie tylko podczas spacerów. Bronił mnie też w moim własnym domu.

Czułam się tak jak jeszcze nigdy. Mimo, że płakałam to pierwszy raz w życiu ktoś był obok. Pocieszał mnie, przytulał i to było niemal magiczne. To była chwila, o której nie chciałam zapomnieć do końca życia. Jakbym wreszcie nie była sama i miałam na kim polegać.

Trzymał mnie na kolanach prawie całą noc. Przytulał bez słowa. Pozwalał, abym przemoczyła mu koszulę łzami.

Widział mnie w momencie, gdy nie powinien. Byłam słaba i pokazywałam to, a on nie komentował. Tylko bałam się tego, że zrobi to później.

Więc na jego wizytę w kawiarni, po codzienną kawę oczekiwałam z niepewnością. Wolałabym, aby nie przychodził, żebym nie musiała z nim rozmawiać.

Ostatnio jego wizyty były tak nieregularne, że nie przygotowałam mu kawy zanim przyszedł. Po prostu nie byłam pewna, o której to zrobi.

Pojawił się jednak punktualnie o jedenastej.

Pierwszy raz nie było mnie wtedy za ladą. Stałam przy jednym ze stolików, zbierając brudne filiżanki, ale mimo to od razu poczułam na sobie jego wzrok.

On też się nie wyspał. Pierwszy raz, odkąd go znałam wygląd na zmęczonego i kiedy podszedł do lady zasłonił usta, ziewając.

Chciałam od razu uciec do ekspresu, ale odezwał się i musiałam na niego spojrzeć po raz kolejny.
  - Cześć.
  - Cześć.- zawtórowałam mu po chwili zawachania.
  - Możesz dodać dodatkowe espresso?

  Sądziłam, że to będzie coś innego. Komentarz odnośnie mojego płaczu, a on chciał jedynie mocniejszą kawę.

Tym razem nie powstrzymał mnie, kiedy skierowałam się do ekspresu. Zwykle lubiłam ten moment, pienienie mleka i tworzenie kawy. Jednak czując na sobie wzrok Ashera czułam się z tym dziwnie.

Nie rozumiałam, czemu jak zwykle muszę wziąć kawę w obie dłonie, aby jej nie rozlać. Mężczyzna miał już wyciągniętą kartę kredytową. Opierał ją o blat i byłam pewna, że robi to, abym zobaczyła i nie pozwoliła mu zapłacić.
  - Raven?

  Musiałam podnieść wzrok i dopiero, gdy spojrzałam mu w oczy zdecydował się kontynuować:
  - Dzisiaj kończysz o normalnej porze?
  Dlaczego o to pytał? Moje serce od razu zabiło mocniej.
  - Tak. 

  Na dodatek kiwnął głową, jakby to było coś bardzo ważnego.

Opuściłam wzrok na kasę, aby nabić odpowiednią kawę, a Asher odezwał się po raz kolejny. Przecież on wogóle rzadko się do mnie odzywał. A robił to znowu.
  - Zauważyłaś, że ostatnio przychodzi tu coraz więcej ludzi? Jakby ktoś ich tu przyciągał.

  Rzeczywiście w kawiarni było dużo osób. Nawet mimo tego, że był wtorek i przedpołudniowa godzina.

Wiedziałam, co sugeruje Asher, ale to było niemożliwe. Ci ludzie nie przyszli tu ze względu na mnie. Winna temu była brzydka pogoda za oknem.

Terminal rozświetlił się, kiedy wcisnęłam płatność kartą, ale Asher nawet na niego nie zerknął.
  - Doliczyłaś dodatkowe espresso?

  Dbał o to, żebym się nie pomyliła? Czemu tak ze mną rozmawiał? Zwykle brał kawę i wychodził bez słowa.

Dopiero, gdy przytaknełam przyłożył kartę do terminala i poczekał, aż wydam mu paragon, mimo, że nigdy tego nie robił.

A potem tak po prostu odwrócił się i odszedł. Zawsze tak robił, ale skoro już się odezwał to mógł chociaż się pożegnać.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz