Rozdział 22 Asher

2.5K 252 27
                                    

Płacz nie zawsze jest oznaką poddania się, lecz pokazanie, że na czymś szczególnie ci zależy.

Pod moimi drzwiami leżał szkicownik, na którego samym środku znajdował się ołówek. To jeszcze było coś zwykłego, coś co mogłem zaakceptować bez mrugnięcia okiem.

Jednak szkicownik został umieszczony na różowej poduszce. Tej samej, którą zawsze Raven przyciskała do brzucha, gdy była smutna i w którą wylewała swoje łzy.

Szkicownik był dla niej tak ważny, że nie umieściła go na podłodze, lecz na jedynej poduszce, którą posiadła.

Nawet nie zauważyłem, kiedy moja klienta odeszła.

Szkicownik, czy też ołówek były moimi narzędziami pracy. Pożyczyłem je dla Raven, ale chyba nie oczekiwałem za dużo, licząc na to, że ich nie zniszczy.

Od czegoś były temperówki, przecież istniały specjalne małe nożyki od ostrzenia ołówka, ale nie wielki nóż kuchenny. Wystarczyło przyjść i poprosić, przecież bym go zaostrzył, albo wymienił jej ołówek na inny.

Nie powinienem krzyczeć na Raven. Trzęsła się tak bardzo, wpatrywała się w swoje stopy i pożałowałem tego od razu.

Przeprosiłem, ale zupełnie bezsensownie, bo dziewczyna nie zrozumiała.

Wyrwała swoje dzieło. Pogieła kartkę między palcami i nie mogłem na to patrzeć.

Jak można było zniszczyć swój obraz? To było coś do pomyślenia, rzecz której nie mogłem przeboleć.

Musiała to naprawić, narysować pieski po raz ostatni kolejny i liczyłem, że zrozumie jak to dla mnie jest ważne.
Odgłos dobiegący z mieszkania Raven sprawił, że podniosłem to, co leżało na podłodze.

To nie tak, że chciałem ją zobaczyć, bo nie widzieliśmy już ponad dobę.
Tuż pod drzwiami Raven dźwięk płynący z jej mieszkania słysząc było o wiele wyraźniej. Serce zaczęło bić mi w nieregularnym rytmie, gdy zorientowałem się co to jest.

Raven płakała.

Czułem dziwną suchość w gardle, gdy zastukałem do drzwi. Raz, drugi i trzeci, ale Raven nie miała zamiaru mi otworzyć. Nie usłyszałem nic, co by sugerowało na to, że chociaż drgnęła.
  - Raven, otwórz!

  Przecież nie mogła tam płakać sama.

  Mój krzyk też nic nie dał.

Zmusiłam zbiec pod schodach, żałując, aby zapasowy klucz do mieszkania Raven trzymałem na dole. Dopiero wbiegając po raz po schodach uświadomiłem sobie, że ciągle trzymałem poduszkę, szkicownik i ołówek.

Raven siedziała na kanapie. W tej swojej pozie, którą zdążyłem już nienawidzić. Objęła rękoma swoje kolana, chowając głowę w nogach. Tym razem nawet nie Mia jak przytulić się do poduszki, bo przecież miałem ją w dłoni.
  - Raven?

  Odezwałem się, aby jej nie wystarczyć, aby być pewien, że wie iż tu jestem. 

Dziewczyna podniosła głowę i rękawem koszulki otarła sobie twarz. Jakby nie chciała, abym widział jej łzy.
  - Przepraszam.

  Niby za co? Za to, że płakała?

Nie potrafiłem się oprzeć, aby nie kucnąć tuż przed nią. Znałazłem się na tym samym poziomie co ona. Tylko Raven nie chciała podnieść wzroku, aby na mniej spojrzeć. Uparcie wpatrywała się w swoje kolana.
  - Co się stało?

  Rzuciłem poduszkę na kanapę, koło Raven i dziewczyna od razu po nią sięgnęła. Poduszka znalazła się między przy jej brzuchu, gdy wtuliła w nią głowę.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz