Rozdział 27 Asher

2.1K 234 16
                                    


  - To skuter.
  - Motor, skarbie.

  Poprawiłem Raven, jednocześnie wrzucając jej torbę do bagażnika.

Wyjeżdżała na prawie cztery dni, a jej bagaż był tak pusty, jakby wrzuciła tam zaledwie jedną bluzkę na zmianę.
  - Pojedziemy motorem?

  Tym razem zwróciłem na nią większą uwagę. Zacisnęła wargi w wąską linię i otoczyła dłonią brzuch.
  - Denerwujesz się?- odpadłem od razu?
  - Nigdy nie jechałam motorem.

  Więc dobrze trafiłem.
  - Jechałaś kiedyś samochodem?

  Miałem ochotę od razu sam siebie wyśmiać. Oczywiście, że jechała, jak niby się tu dostała.
  - Dziewięć razy.

  Ona powiedziała to takim tonem, jakby była z tego dumna, a zamarłem z przerażenia. Mogła to policzyć na palcach obu rąk.
  - Jeżdżę od dziecka, jeszcze zanim mogłem wogóle mieć prawo jazdy. Nigdy nie miałem wypadku, jedynie stłuczkę, gdy jakiś idiota we mnie wjechał. Więc jesteś całkowicie bezpieczna.

Dalej nie wyglądała na przekonaną, wpatrywała się we ze smutną miną, jakby ktoś ją do tego zmuszał.
  - Nie masz samochodu?

  Może jednak było trzeba ją o tym uprzedzić? Jednak nie spodziewałem się, że mój motor to taki problem.
  - Raven, obiecuję, że będę jechać ostrożnie.
  - Boję się.- przyznała od razu, przez co miałem problem z tym, aby jej po prostu nie zanieść do swojego łóżka i nigdy z niego nie wypuścić.
  - Może spróbujemy pojechać do końca ulicy? Tylko tam. Jeśli ci się nie spodoba, znajdziemy autobus i pojedziemy nim. Trochę się spóźnisz, ale to będzie lepsza opcja
.
  Zamrugała, a jej ręce powędrowały gdzieś w okolice serca.
  - Naprawdę?
  - Jeśli się boisz to od razu łapiemy autobus, nawet bez jazdy próbnej.

  Jakby nie wierzyła, że odpuszczę. Przecież tu chodziło o nią, a nie o mnie.
  - Spróbujmy pojechać do końca ulicy. To nie tak daleko. - jakby przekonywała samą siebie.

  Przygotowałem się, przecież sam zaproponowałem, że ja zawiozę, a nie chciałem ryzykować.

Sam ubrałem się w mieszkaniu, założyłem czarną kurtkę motocyklową i nie mogłem powstrzymać się, aby identycznej nie kupić dla Raven. Tak, aby każdy, kto ją zobaczył widział, że jest moja.

Wyciągnąłem jej kurtkę ze schowka i Raven spojrzała na nią z takich uśmiechem, że musiałem przytrzymać się motoru.
  - Masz zapasową?

  I jak miałem jej teraz wytłumaczyć, że kupiłem specjalnie dla niej?

Pominąłem to, przynajmniej w tym momencie.

Chciałem pomóc jej założyć kurtkę, przytrzymać tak, jak na tych romantycznych filmach, ale Raven nie dała mi szansy. Wręcz wyrwała ją z moich rąk i sekundę później miała na sobie.
  - Taka sama jak twoja!

  Totalnie urocza.

Niestety nie mogła jechać bez kasku, nawet do końca ulicy. Ja to co innego, ale ona musiała mieć ochronę.

Tym razem nie wydawała się chętna, aby założyć kask, a kiedy umiejsciłem go na jej głowie od razu skomentowała:
  - Nie podoba mi się.

  Nie lubiłem tego tonu, gdy coś jej nie zachwycało. Ale niestety w tym nie mogłem ustąpić.
  - Przykro mi, kochanie, ale kask musi zostać.

  Zapiąłem kask pod jej szyją i dwa razy upewniłem się, że jest dobrze założony.
Po czym chwyciłem dziewczynę w talii i ciągle pamiętając o jej poprzedniej reakcji na ten ruch od razu ostrzegałem:
  - Podniosę cię.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz