Rozdział 8 Asher

2.3K 206 18
                                    

Masz angażować się w życie publiczne. Liczę na to, że przez większość tygodnia będziesz wychodziła z domu i szła gdzieś indziej, niż do pracy.

  - Cześć.

  I dobry humor od tak sobie prysnął. Cały wieczór zmarnowany i to dlatego, że moja sąsiadka postanowiła wyjść na klatkę właśnie w momencie, gdy wracałem do domu.

Na dodatek miała na sobie brązową koszulkę, która idealnie podkreślała jej oczy. A z warkocza wymskneła się już cała masa włosów. Spodnie zrobiły mi się za ciasne i musiałem zacisnąć zęby, żeby nie przeklinać.

Czemu tak na nią reagowałem? Była urocza, ale żeby stał mi za każdym razem, kiedy zobaczyłem ją na oczy to już przesada.
  - Dziękuję, że zdobyłeś dla mnie klucz od mieszkania.

  Na dodatek mówiła tym słodkim głosikiem, którego używała do innych klientów kawiarni, ale nie do mnie.

Skupiłem się na tym, aby wyciągnąć klucz z kieszeni i zobaczyłem co robi dopiero, gdy się odwróciłem.

Schodziła po schodach. Była dwudziesta druga, a ona się gdzieś wybierała. Sama, po ciemku.

Przecież to miasto nie należało do bezpiecznych. Była niedziela, więc wszyscy imprezowali, a smarkula jak gdyby nigdy nic gdzieś wychodziła.
  - Gdzie ty się kurwa wybierasz?!

Ryknąłem to, zanim zdążyłem się powstrzymać.

Na dodatek prawie spadła ze schodów. Nawet tej przeszkody nie potrafiła pokonać, a wybierała się gdzieś w środku nocy. Przytrzymała się poręczy i spojrzała na mnie z dziwną miną. 

Przecież prawie zginęła, a nawet nie zeszła na dół. Gdzie ona się wybierała?
  - Na spacer.

  Kurwa, szła na spacer. W środku nocy.
  - Sama?

  Mogła iść z koleżanką, albo z chłopakiem lub... Cholera, przecież mogła mieć chłopaka. Moja smarkula była zajęta?
  - Tak.

  Niestety przestała na mnie patrzeć. Na dodatek zrobiła kolejny krok, pokonując następny schodek.
  - Przecież cię zabiją albo zgwałcą. Jestem środek nocy. Masz chociaż ze sobą coś na obronę? Jakiś gaz pieprzowy, czy coś takiego?

  Pokręciła głową i miałem ochotę westchnąć.

To był tak durny pomysł. Przecież wracając spotkałem co najmniej kilku młodych chłopaczków, chodzących po ulicy i szukających rozrywki. A ona szła tam sama.
  - Naprawdę sądzisz, że to dobry pomysł?- rzuciłem to, gdy była już w połowie schodów, ale nawet się nie obejrzała.
  - Niezbyt chcę tam iść, ale muszę.

  Jak to kurwa musiała? Nie widziałem noża przy jej gardle.

Tak po prostu sobie zeszła po schodach i straciłem ją z oczu. Aż nazbyt wyraźnie słyszałem jak otwiera drzwi na dole.

Przecież ktoś ją zaraz zabije, zgwałci czy porwie. Wyszła bez jakiejkolwiek ochrony i moje serce przyspieszyło.
Nawet się nie zastanowiałem. Zbiegłem po schodach i szarpnąłem drzwi na dole.
Była jakieś kilka metrów przede mną i mogłem odetchnąć z ulgą.

Głupia, mała smarkula. Czułem się, jakbym po raz kolejny niańczył młodszą siostrę.

Skręciła za róg i przyspieszyłem kroku, aby nie stracić jej z oczu. Napieła plecy, gdy na końcu pojawiło się trzech młodych mężczyzn.

A czego niby się spodziewała?

Wychodziła sama, wieczorem i oczekiwała, że nikt jej nie zaczepi?
Raven przyspieszyła kroki, do niemal biegu, gdy mijała mężczyzn. Ciekawe, co by zrobili, gdyby nie to, że szedłem kilka kroków za nią. Cholerna wariatka. 

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz