Rozdział 10 Asher

2.4K 214 37
                                    

Znajdź sobie jakieś hobby, ulubione miejsce, gdzie ciagle będziesz chciała wracać.

Byłem w kościele, pierwszy raz od kilku lat i normalnie potraktowałbym to jako sukces. Gdyby nie to, że Raven miała na sobie koszulę na ramiączkach i stojąc z boku mogłem obserwować jej piersi. Coś zdecydowanie było ze mną nie tak.

Sądziłem, że Raven chce się pomodlić, ale zdecydowanie tego nie robiła. Powiedziałabym raczej, że ogląda kościół, jakby była w nim pierwszy raz w życiu.

Poprzedni spacer nie przemówił jej do rozsądku. Tym razem ledwo zdążyłem wyjść, a już usłyszałem co, czego nigdy nie powinna usłyszeć.

Zastawiające było jak wszyscy szybko znikali mi z oczu, gdy chciałem ich uderzyć. Chyba za bardzo było widać to w moim wzroku.

Każda normalna osoba w tym momencie odwróciłaby się i wróciła do domu, ale nie moja smarkula.

Popełniłem rano błąd. Źle zadałem pytanie, powiniem kontynuować, aż mi nie odpowie, czy chce wyjść. A tak prawie przegapiłem gdy to robiła. Na szczęście trzasnęła drzwiami na dole i dzięki temu zdążyłem.

Moja mała smarkula nawet nie wyglądała na przejętą. Ktoś mógłby ją zaciągnąć gdzieś za róg i zgwałcić, a ona nawet nie mrugnełaby okiem.

Następnego dnia chodziłem pod oknem w swoim mieszkaniu, nie mogąc zdecydować się o której wyjść z domu, nigdy tego nie robiłem. Nawet nie patrzyłem na zegarek, miałam już opanowaną codzienną rutynę i jakoś zawsze znajdowałem się w kawiarni o tej samej porze.

Zastanawiałem się, czy wyjść wcześniej. Wtedy spotkałbym Raven. Tylko po co?
Jednak ta pokusa była tak silna, że musiałem sam siebie przekonać, że dla smarkuli nie mogę zmienić swojego życia.

Więc kiedy dotarłem do kawiarni zastałem jedynie kawę i paragon leżący na blacie.

Raven znowu została dłużej w pracy. Zoe nie pojawiła się i moja smarkula spędziła tam jedenaście godzin. Stanowczo za dużo.

Nawet z okna widziałem, że była zmęczona, gdy zamykała kawiarnię. Zdążyła ziewnąc trzy razy, zanim znalazła w kieszeni klucz i włożyła go do zamka.

Skierowała się w stronę budynku i po chwili usłyszałem kroki na schodach. Jakoś od razu mi ulżyło. Była bezpieczna.
Na dodatek dzisiaj nie mogła wyjść na głupi, wieczorny spacer. W każdy wtorek właściciel mieszkania przychodził po czynsze, więc musiała zostać. Kolejny plus.

Pojawił się jakieś pół godziny później i najpierw zastukał do moich drzwi. W sumie nic niezwykłego. Dajesz pieniądze, on przelicza i idzie dalej. Od razu oddałem też zapasowy klucz od mieszkania Raven. Już miałem własny, więc jego był zupełnie nieprzydatny.

Nie zdążyłem zamknąć drzwi, przynamniej tak przed sobą udawałem, kiedy mężczyzna zastukał do drzwi Raven. Chciałem ją zobaczyć.

Oczywiście przywitała się tym swoim cześć i nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

Podała mężczyznie i oboje patrzyliśmy jak je przelicza.
  - Za mało.

  Cholera.

Moja smarkula otworzyła swoje usta, a jej oczy lekko się rozszerzyły.
  - Przecież miało być...
  - I jest. - warknął do niej właściciel i musiałem zacisnąć dłoń na klamce od drzwi, aby nie zrobić nic głupiego i do niego nie podejść.

  Mężczyzna wyciągnął do niej rozłożoną na płasko dłoń.
  - Dodatkowe dwadzieścia za klucz.

Mogłem ją o tym uprzedzić. Przecież wiedziałem, że policzy sobie ekstra.
Nawet ze swojego miejsca widziałem jak Raven zacisnęła wargi.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz