Rozdział 5 Raven

1.6K 152 4
                                    


Czasami będzie źle, ale pamiętaj, że to całe życie, a nie tylko jeden dzień. Każda przeciwność można zwyciężyć, a później będzie już tylko lepiej.

  - Dasz radę, Raven. Po prostu mu to powiedz.

  Mówiłam do siebie, a więc było złe. Robiłam to tylko wtedy, kiedy nie czuła się pewnie.

Rozpoczęłam mój drugi dzień w pracy. Tym razem było łatwiej. Byłam bez Zoe, musiałam otworzyć kawiarnię sama, ale jakoś byłam pewna, że dam radę.

Obsłużyłam pierwszych klientów i nie pomyślałam się ani razu. Starałam się być miła i uśmiechać tak, jak Zoe. Chyba szło mi dobrze, bo ludzie uśmiechali się też do mnie.

Tylko kilka godzin później mojej dłonie zaczęły się pocić. Zbliżała się jedenasta. Wczoraj właśnie o tej porze pojawił się mój sąsiad i zaczęłam się sterować. Sama nie widziałam czym, przecież nie miałam pewności czy wogóle przyjdzie, a co dopiero o tej samej porze.

Wiedziałam, że to głupie. To czekanie na niego. Bo nie miałam żadnej pewności, że się pojawi.

Wybiła jedenasta i w końcu odwróciłam wzrok od drzwi. Nawet nie byłam świadoma, że się w nie wpatruje.
Jakieś pół minuty później drzwi od kawiarni otworzyły się i poczułam, jak brakuje mi oddechu.

Mój sąsiad zsunął okulary przeciwsłoneczne z nosa i założone złożył za dekolt rozpiętej koszuli. Nie chciałam się gapić, ale nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.

Był tak okropnie pewny siebie, jak ja chciałbym być.

Stanął przy ladzie i spojrzał na mnie, sprawiając, że moje serce zdecydowanie przyspieszyło. To było dziwne. Nigdy jeszcze się tak nie czułam.
  - Cześć.

  Wykrztusiłam to z siebie i od razu wiedziałam, że to był błąd. Zawsze tak się witałam i oprócz mojego sąsiada nikt nie miał nic przeciwko temu.
  - Flat white na wynos.

  Nawet się nie przywitał. Jedynie zażądał kawy, wydał rozkaz, który musiałam spełnić.

Ręce mi się trzęsły, kiedy odwróciłam się do ekspresu. Już rozdzielenie papierowego kubka od stosu innych było trudne. A jeszcze musiałam zaparzyć kawę.

Było to tak bardzo trudne. Nie oglądałam się, ale byłam pewna, że się we mnie wpatruje. Temu wykonanie misia z piany było okropnie trudne.

Wzięłam kubek w obie ręce, tak na wszelki wypadek, aby go przypadkiem nie upuścić.

Przynamniej to mi się udało. Postawiłam kubek na ladę i nabiłam zamówienie na kasie.

Moje gardło było tak suche, że nie widziałam, czy będę w stanie wypowiedzieć słowo. Zacisnęłam dłonie w pięści, aby nie było widać ich drżenia.

Miałam ochotę zamknąć oczy, ale przecież nie mogłam. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, więc utkwiłam wzrok w zawieszonych na koszuli okularach słonecznych, zanim wykrztusiłam:
  - Osiemnaście.
  - Zapłać za mnie, smarkulo.

  To był właśnie ten moment. Powinnam otworzyć usta i zaprzeczyć. Powiedzieć mu, że ma płacić sam za siebie. A nie byłam w stanie wyksztusić słowa.

Łzy napłynęły mi do oczu i zamrugałam gwałtownie, aby pozbyć się ich, zanim mężczyzna to zauważy.

Byłam słaba. Nie umiałam postawić na swoim. Nawet nie otworzyłam ust.

Dopiero gdy mój sąsiad opuścił kawiarnie poruszyłam się. Kucnełam za ladą, aby nie widzieli mnie klienci i otarłam tych kilka łez, które popłynęły mi po policzkach.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz