Rozdział 29 Asher

2.3K 243 25
                                    


  -Raven?
Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Mało tego dziewczyna nawet nie odwróciła głowy w moją stronę.

  - Skarbie?
  To zawsze działało. Tylko nie tym razem.

Była jakaś smutna od początku. Od momentu, kiedy punktualnie o piętnastej stanąłem pod szkołą.

Jakoś oczami wyobraźni wyobraziłem sobie, jak Raven zbliża się do mnie z tym cudownym uśmiechem. Chciałem ją przytulić, pocałować, powiedzieć jak bardzo mi jej brakowało. Tylko nie miałem szansy.

Miała spuszczoną głowę, już gdy do mnie szła. Jakoś tak ciężko stawiała kroki, inaczej niż zwykle.

Przywitała się, ale tak smutno, jak jeszcze nigdy. A przecież Raven nigdy nie była smutna. W każdej sytuacji znajdowała jakiś plus.

Chciałem ją przytulić, ale gdy zrobiłem krok w jej stronę odwróciła się, jakby chcąc mi pokazać, abym tego nie robił. Więc odpuściłem.

To nie było miejsce na poważne rozmowy, nie pod budynkiem, z którego patrzyło na nas przynajmniej kilkanaście osób.

Raven sama nałożyła na głowę podany przeze mnie kask i niestety samodzielnie usiadła na motorze.

Była za daleko. Niby mnie obejmowała, ale nie tak mocno jak wcześniej. Była za mną, ale nie tak przytulona jak wcześniej. Trzymała się tylko aby nie spaść, ale byłem pewien, że nie chce tam być.

Przecież obiecała. Powiedziała mi, że porozmawia ze mną, nieważne co usłyszy.

Więc czemu teraz się odsunęła?

Rozmawiałem z Raven przez telefon w ciągu tych czterech dni prawie dwadzieścia razy.

Nie miała żadnego problemu, aby podnieść słuchawkę i spytać o cokolwiek. To były takie proste pytania, jak te o motorze i większość miała na celu poprawę jej wiedzy, aby mogła przekazać ją koleżankom.

To, że właśnie mnie o to pytała podnosiła moją pewność siebie tak wysoko, jak jeszcze nigdy.

Tylko teraz moja smarkula siedziała tak, jakby za wszelką cenę nie chciała mnie dotknąć. I zacząłem żałować, że nie wprosiłem się na tą imprezę. Powiniem być obok, a nie zostawić ją samą.
Raven zeskoczyła z motoru, ledwo zatrzymałem się pod naszym budynkiem. Zdążyłem przytrzymać ją za ramię, kiedy niebezpieczne się zachwiała.
  - Skarbie?- spróbowałem jeszcze raz, schodząc z maszyny.

  Dziewczyna pokręciła głową i już wiedziałem, że to zły znak.
  - Obiecałaś ze mną porozmawiać.- wytknąłem jej, patrząc jak próbuję ściągnąć kask.
  - Asher, ja...

  Moje złe przeczucie tylko się nasiliło.
W końcu rozpięła pasek przy kasku, tylko to nie poprawiło sytuacji. Bo Raven nie chciała spojrzeć mi w oczy.
  - Jestem zmęczona- rzuciła wreszcie.- Ja... Możemy porozmawiać kiedy indziej? Jutro?

  Cholera.

Miałem ochotę zacisnąć dłonie na jej talii, podnieść do góry i wybić jej z głowy to, cokolwiek usłyszała.
  - To był ciężki dzień. Wczoraj byłam na długim spacerze, a później dziewczyny rozmawiały i nie mogłam spać. Rano muszę iść do pracy, powinnam się wyspać.

  Wyrzucała z siebie słowa jak torpeda, przy tym wbijając wzrok gdzieś w moje nogi, jakby bojąc się mojej reakcji.

Nie sądziłem, że kłamie, zrobiła to zaledwie raz. Tylko zdecydowanie nie chciałem tego odkładać na inny dzień.
  - Obiecujesz, że porozmawiamy jutro?

  Po co wogóle znowu wspomniałem o obietnicy. Miałem wrażenie, że dla Raven to nic nie znaczy.

Jednak miała rację. Musiała się wyspać i mimo, że było absurdalnie wcześnie aby iść do łóżka to musiała odpocząć. Jeden dzień mogłem poczekać.
  - Obiecuję.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz