Rozdział 30 Asher

1.7K 180 3
                                    

Nieco się zagapiłem i prawie nie zdążyłem. Musiałem biec po schodach, ale tuż przed wyjściem na ulicę zwolniłem. Nie chciałem aby Raven przez okna kawiarni zobaczyła, że biegnę.

Niepotrzebnie się martwiłem, bo była zajęta. Pierwszy raz od dawna nawet nie zareagowała na moje przyjście.

Moja dziewczyna stała odwrócona do mnie tyłem, uczesana w ten uroczy warkocz, z którego jak zwykle wypadła masa kosmyków. Na dodatek ta jasno niebieska, służbowa koszulka jedynie podkreślała boki jej piersi, dając mi na nie idealny widok. Przynajmniej założyła tego dnia dresy, którego nie podkreślały jej tyłka tak bardzo, jak te jasne jeansy.

Raven stała obok Zoe, która była równie pochłonięta pracą jak ona. Robiły z ekspresem coś, o czym nie miałem żadnego pojęcia. Jakaś konserwacja? Ustawianie parametrów? Czyszczenie?
Nie miałem pojęcia. Rozmawiały cicho, tak, że nie mogłem rozróżnić słów.

Oparłem się o blat, czekając aż mnie zauważą i pierwsza zrobiła to Zoe.

Mrugneła do mnie, zanim odezwała się głośniej, niż przed chwilą:
  - Twój chłopak przyszedł.

  W końcu się odwróciła. Uwielbiałem ten moment, gdy jej oczka rozeszały się, gdy mnie zauważyła.
- Ooo, Asher.

A kogo innego się spodziewała? Szczególnie po tym tekście Zoe o chłopaku.

To był trzeci dzień, który przychodziłem po Raven do pracy, nawet jeśli miałem tylko przeprowadzić ją przez ulicę to chciałem, aby stało się to naszą rutyną. A Raven za każdym razem reagowała cholernie uroczo.

Najlepszy był ten pierwszy dzień, po jej powrocie do pracy. Wypuściłem ją ze swojego łóżka po trzech dniach i nie uprzedzając odebrałem z pracy.

Zoe dowiedziała się oficjalnie o tym, że jesteśmy parą i jej reakcja była przekomiczna. Dla mnie, bo Raven wyglądała na okropnie niepewną, więc od razu ją stamtąd zabrałem, zostawiając entuzjazm Zoe za plecami.

Raven wyglądała na zaskoczoną tym, że informuję o tym Zoe, ale miałem ochotę mówić o tym każdemu w okolicy.
  - Gotowa?- spytałem, gdy Raven nie zrobiła kroku, aby ruszyć w stronę zaplecza.

  Myślała, widziałem to po jej minie i cokolwiek by to nie było Raven zawsze potrzebowała chwili spokoju, aby to rozważyć.

Więc skupiłem się na tym, co miałem w dłoni. Na jabłku, które chwyciłem w locie, wybiegając z mieszkania.

Wytarłem je w swoją koszulkę, niezbyt higienicznie, ale nie miałem nic lepszego.
Zerknąłem na Raven, unosząc jabłko do ust i gdy napotkałem jej wzrok musiałem spytać:
  - Coś nie tak?

  Pokręciła głową, ale po jej spojrzeniu byłem pewien, że coś nie idzie po jej myśli. Już za dobrze ją znałem i miałem nadzieję, że po kilkudziesięciu, albo kilkuset pytania, które zadała mi od momentu przyjazdu ze szkoły ona myśli tak samo o mnie.
  - Skarbie, co się dzieje?

  Przesunąłem dłoń w bok i oczy Raven powędrowały w tą samą stronę. Więc utkwiłem spojrzenie w tym samym miejscu.

Ona chciała jabłko. Cholera, jak mogłem nie zauważyć tego od razu.

Wyciągnąłem owoc w jej stronę, pytając:
  - Chcesz?

  To był błąd, tylko za późno to zrozumiałem. Raven nie chciała nic przyjmować odemnie, nawet jeśli była to głupia rzecz.

Po części to rozumiałem. Nie miała jak się odwdzięczyć, więc poczęstowanie się chipsem, albo wypicie u mnie soku było dla niej czymś dużym. Tylko dla mnie było to coś tak durnego, co nie miało żadnego znaczenia.
  - Nie. Idę się przebrać.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz