Rozdział 26 Asher

2.3K 231 22
                                    

To, że Raven prysnęła temu dupkowi w twarz gazem pieprzonym okropnie mi się spodobało.

Zaczęła krzyczeć i przepraszać, w sumie sama wywołała więcej zamieszania, niż  gaz.

Nil nie chyba nie widział zupełnie nic. Mrugał gwałtownie, a łzy płynęły po jego twarzy mocnym strumieniem. Musiał trzymać się poręczy schodów, aby wejść na górę i niestety, ale Raven stanęła obok, pomagając mu pokonać przeszkodę.

Dziewczyna przeprosiła z milion razy, zanim jeszcze otworzyła drzwi od swojego mieszkania i zaprowadziła Nila do łazienki.

Raven wyglądała na przerażoną, ale ja nie mogłem przestać się uśmiechać. Nie po tym, jak tłumaczyła się, idąc po schodach.

Bała się o mnie, chciała mnie obronić przed podejrzanym człowiekiem, idącym ulicą.

Moja smarkula mnie broniła. Zbiegła na dół, ryzykując własne życie, bo była przecież przekonana, że jest w niebezpieczeństwie i zrobiła to wyłącznie dla mnie.

Jak miałem przestać się uśmiechać?

To, że Nil był tym podejrzanym typem jeszcze bardziej mnie cieszyło. Nawet go nie znałem, a już go nienawidziłem.

Raven upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Pokazała, że jej na mnie zależy i przy okazji uszkodziła typa, którego nie lubiłem.

Czego więcej było mi potrzeba?

Podszedłem do niej i dopiero gdy stanąłem tuż obok Raven odwróciła się do mnie.

Ona w przeciwieństwie do mnie była przerażona, jednak przecież nic się nie stało. To był tylko gaz pieprzowy, nie uszkodziła ciała Nila, tylko zgotowała mu lekki dyskomfort, który zaraz minie.
  - Asher!

  Oj, na dodatek powiedziała to takim tonem, jakim zawsze chciałem u niej słyszeć. Takiej pewności siebie rzadko kiedy używała.
  - Nie śmiej się. Przecież zrobiłam to nie chcący, myślałam, że to jakiś morderca i szedł za tobą, a ty...

  Najlepszą metodą, aby jej przerwać było muśnięcie jej warg swoimi.

Jej oczka od razu się rozszerzyły, a ledwo się odsunąłem dłoń powędrowała do jej warg.
  - Dziękuję, że mnie broniłaś.

  Miałem ochotę dodać, aby nigdy więcej tego nie robiła, wolałem aby siedziała bezpiecznie w mieszkaniu, niż biegała po mieście z gazem pieprzowym.

Opadłem na kanapę Raven, za nic niezamierzając teraz wyjść. Wtedy dziewczyna zostałby sama z Nilem, do czego nigdy nie zamierzałem dopuścić.

  Dziewczynie zajęło chwilę, aby po raz kolejny spojrzeć na zamknięte drzwi od łazienki.
  - Asher, Nil jest ranny. To moja wina, a...
  - Nie jest ranny.- zaprotestowałem od razu- Prysnęłaś mu gazem pieprzowym w twarz, przemyje oczy i zaraz mu przejdzie.
  - Ale...

  Moja smarkula wyglądała tak, jakby co najmniej postrzeliła tego kolesia prosto w serce.
  - Skarbie, nic mu nie będzie. To dorosły facet, przeżyje odrobinę gazu.

  Raven przeniosła wzrok ze mnie, na drzwi od łazienki, znowu na mnie, na drzwi i kiedy po raz kolejny uraczyła mnie spojrzeniem w końcu się odezwała:
  - Nie śmiej się ze mnie.

  Przecież to było niemożliwe, abym przestał się uśmiechać.
  - Nie śmieje się. Jestem okropnie dumny, że mnie broniłaś.

  Wyglądała, jakby nie widziała co ze sobą zrobić. Stała tuż obok drzwi prowadzących do łazienki, jakby to mogło cokolwiek pomóc.
  - Skarbie, zajmij się czymś. Przygotuj mu coś do picia.

  Zacisnęła wargi, ale po chwili ruszyła w kierunku kuchni. Znaczy zrobiła jeden krok, zanim się zatrzymała, aby znowu spojrzeć na zamknięte drzwi.
  - Asher?- uwielbiałem, gdy zawieszała moje imię w powietrzu, jakby upewniając się, że słucham.
  - Tak, Raven?
  - Jak sądzisz ile działa taki gaz pieprzowy?
  - Kilka minut.
  - Och.

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz