Rozdział 21 Raven

2.2K 244 41
                                    


Musisz wziąć odpowiedzialność za własne życie.

Asher był zły. Czekałam na niego w kawiarni z bijącym sercem, ale nie przyszedł po swoją kawę. Nie chciał mnie widzieć.

Znowu pracowałam na dwie zmiany i od razu po zamknięciu kawiarni podbiegłam do jedynego sklepu papierniczego w okolicy.  Miałam tylko kilka minut do jego zamknięcia, ale na szczęście zdążyłam.

To tu Asher musiał zaopatrywać się w swoje narzędzia.

Wyciągnęłam jego ołówek z kieszeni, bojąc się reakcji ekspedientki, ale na szczęście nie skomentowała jego stanu. Znalazła mi taki sam, identyczny, więc Asher powinien być zadowolony.
Zniszczyłam, więc musiałam odkupić. To było oczywiste.

Nie spodziewałam się, że tyle może kosztować ołówek. To był mały majątek. Przeżyłabym za to spokojnie dwa tygodnie.

Mój budżet na jedzenie znowu został drastycznie zmniejszony, ale było warto. Bo dzięki temu Asher miał na mnie nie krzyczeć.

Jakoś nie sądziłam, że po tym co zrobiłam weźmie mnie po raz kolejny w objęcia, ale chociaż przyjdzie po kawę, albo pójdzie za mną na wieczorny spacer. Dzięki temu mogłabym chociaż na niego popatrzeć.

Musiałam kupić jeszcze taśmę i klej, po to aby naprawić mój kolejny błąd.
Puste, białe ramki śmiały się ze mnie, kiedy musiałam wyciągnąć z nich obrazki Ashera, więc schowałam je do jednej z szafek. Bez nich było jakoś pusto, znowu miałam tylko gołe ściany.

Nie potrafiłam się oprzeć, aby po raz ostatni nie wpatrywać się w te obrazki. Aby zapamiętać jak najwięcej. Już nigdy miałam ich nie zobaczyć, a chciałam mieć je w pamięci już na zawsze.

Moim faworytem stał się szkic pieska, narysowany przez Ashera. Bo był prawdziwym dziełem sztuki.

Obrazy w mieszkaniu Ashera były podpisane, każdy z nich i zapragnęłam tego dla siebie. Wyśmiał mnie, ale podpisał obrazek i dzięki temu czułam się, jakbym posiadała coś okropnie ważnego. Własne, małe dzieło sztuki.

Niestety musiałam się z nim pożegnać.
To było trudne i wymagało precyzji. Poświęciłam temu kilka godzin, ale wyglądało dobrze. Nie perfekcyjnie, bo tak się nie dało, ale dobrze. I miałam nadzieję, że to wystarczy.

Ale wszystkie obrazki znalazły się spowrotem w szkicowniku. Nawet ten z pieskami, chociaż zdecydowanie na to nie zasłużył. Trzymały się dzięki taśmie i klejowi, ale nie wyglądało to tak źle. Chociaż bałam się, że Asher powie coś innego.

Zajęło mi to tak długo, że nie miałam już szansy pójść z naprawionym szkicownikiem do Ashera. Musiałam czekać do następnego dnia.

Nie było go, kiedy po popołudniu zastukałam do jego mieszkania. Wrócił znacznie później i odczekałam kilka minut, zanim stanęłam pod jego drzwiami.

Było tak okropnie trudno zapukać.
Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, więc zawiesiłam oczy, na jego koszulce, gdy otworzył drzwi. Wyciągnęłam rękę ze szkicownikiem i leżącym na nim nowym ołówkiem, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą. Aby już widzieć na czym stoję.
  - Przepraszam.- rzuciłam ledwo otworzył drzwi.- Naprawiłam co mogłam.

  Nie wziął w dłonie tego, co mu podawałam i jakoś widziałam, że to zły znak.
  - Rysowałaś coś dzisiaj?

  To pytanie było zupełnie bez sensu.
  - Nie. - przyznałam.

  Już nigdy nie zamierzałam tego robić. Rysowanie nie było dla mnie.
  - To nie wystarczy, Raven.

  Przynajmniej nie trzasnął drzwiami. Zamknął je cicho, zostawiając mnie samą na korytarzu. 

Raven- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz