❄️36

136 19 33
                                    

To miało być tylko szybkie przejście przez jezdnię, nawet nie miało nic wspólnego z licznymi wizjami samobójczymi Osamu

- Uważaj! Dazai, kurwa uważaj!

Dazai!

Nie patrzył,przechodzenie przez ulicę z słuchawkami było jak wyrok,ale nie,Dazai zakładał, że jego niezwykła przeżywalność obejmuje też samochody. Mylił się

Mógł uciec, mógł upaść na pas obok,ale nie, jego nogi odmówiły posłuszeństwa a ciało odrętwiało. Potem był już tylko huk i tępy ból przeszywający kolano i bok

Wokół kłębili się ludzie, ktoś mówił coś o wezwaniu pogotowia a Dazai nie mógł oddychać. Cholera,nie mógł

- Dazai!

Dazai!

Czy on umierał? Nie,to się nie działo. Nie miał odejść w taki sposób, potrącony przez cholerny samochód. Może raczej van

Kroki kierowcy, który właśnie otwierał drzwi przyćmiły cały zgiełk wokół. Dazai naprawdę nie mógł wziąć oddechu,kiedy ludzie pytali co boli, jak ma na imię,nie,twarz osoby, która go właśnie potrafiła skutecznie tłumiła dźwięk wkoło. Nie. Nie,to się nie działo

Głos w tle wydawał się należeć do Chuuyi,ale Dazai nie mógł zareagować,jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Oczy samoistnie zamykały się,w tle dobiegał dźwięk pogotowia i płacz Chuuyi. Nie,Dazai nie chciał tak umierać,nie chciał żeby Chuuya to widział. Pragnął powiedzieć cokolwiek, odezwać się,ale usta miał jak z waty. Nie miał kontroli

Ostatkiem sił wydał z siebie głośny krzyk

***

- Chuuya!

Chuuya prawie zszedł nie mogąc dobudzić swojego chłopaka desperacko miotającego się przez sen. Nakahara krzyczał jego imię a na twarzy Dazaia pojawiały się łzy, najwidoczniej chłopak miał silny koszmar

Nie tego się spodziewał, dzień miał być dobry. Chuuya jak zwykle obudził się przed Dazaiem, zdążył już umyć zęby i nałożyć swój krem oraz inne rytuały, których wyuczył go Verlaine,jednak kiedy wrócił do pokoju usłyszał ciche mamrotanie Osamu przez sen. Zaczął się niepokoić w momencie, gdy wyższy zaczął się koszmarnie miotać i rzucać i nie wykazywał żadnych oznak budzenia. Nic

Chuuya podbiegł szybko do chłopaka próbując go wybudzić,ale to na nic, dopiero po kilku dramatycznych minutach walczenia ze swoimi demonami we śnie,Dazai głośno krzyknął i otworzył oczy wyciągając rękę w górę. W końcu koniec

Brunet rozejrzał się po pokoju,jakby analizując gdzie jest i co się stało i po kilku sekundach nerwowego wpatrywania się w sufit jego ciemne oczy spotkały się ze zmartwionym wzrokiem niższego. Chuuya właśnie splatał ich palce nachylając się nad drugim,tak, że jego rude fale muskały twarz chłopaka

- Chuu?

Wydawało się, że miał lekko chore gardło albo to kwestia krzyczenia. Chuuya zakładał, że chodziło o to drugie, więc szybko puścił dłoń Dazaia i objął go w pasie, przeczesując dłonią lekko przetłuszczone puszyste włosy

- Powinieneś to umyć idioto. To obrzydliwe

Niższy prychnął niezadowolony, że Dazai brudził poduszkę czymś co mogłoby służyć za olej. Jeśli było coś co irytowało go w makreli to na pewno jego podejście do dbania o siebie, nakładanie kremu na twarz to jedno ale nie korzystanie z prysznica? Obrzydliwość. Z drugiej strony nie chciał na niego krzyczeć bo czy Dazai w ogóle miał na to siłę? Nakahara poczuł wewnętrzne wyrzuty sumienia za tą myśl,Dazai się starał. To powinno wystarczyć

Broken *Soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz