Prolog

1K 60 7
                                    

Przeraźliwy hałas zatyka mi uszy. Ktoś krzyczy, a może, to ja krzyczę? Nie jestem pewna. Wiem jedynie, że mnie boli. Słyszę z daleka sygnał karetki. Nie uchylam powiek, iż sprawia mi to okropną trudność. Próbuje nadal oddychać, choć rwanie w żebrach jest nieznośne.

Nagle czuję czyjś dotyk na głowie, szyi i ramionach. Chce się wyrwać, ale nie mogę. Nie mogę się poruszyć. Zaczynam łkać.

– Spokojnie, daj sobie pomóc, skarbie – mówi ciepły, męski głos.

Otwieram oczy, z których spływają łzy, mocząc policzki i asfalt.

Widzę, jak przez mgłę drugiego ratownika, który unosi mi głowę na mniej niż centymetr, żeby wślizgnąć pod nią kołnierz ortopedyczny.

Czuję metaliczny posmak na języku, gdy krew spływa mi do gardła. Krztuszę się nią.

– Co się dzieje? – szepczę, przerażona tym, jaki cichy jest mój głos. – Dlaczego nie mogę poruszyć nogami?

Zmuszam mózg do współpracy, przesyłając do niego informacje. Bezskutecznie.

– Dlaczego nie czuję nóg? – łkam.

Nikt mi nie odpowiada. Dlaczego nikt mi nic nie mówi?

Raptem robi mi się gorąco. Powieki opadają, a serce spowalnia swój rytm. Wydawało mi się, że kości zapadają się w mięśnie. Wbijam wzrok w lekko zaróżowione niebo i się…

Uśmiecham.

Nie wiem skąd to wiem, ale umieram.

Tu i teraz. Na tej oto drodze.

– Hej, nie zamykaj oczu. – Mężczyzna zaciska swoje palce na mojej dłoni. – Pod żadnym pozorem nie zamykaj oczu, dobrze?

Nie mam siły odpowiedzieć, ani na niego spojrzeć, więc zaciskam opuszki palców w jego skórę.

– Wiem, że jesteś śpiąca, ale nie możesz spać, okej? Zaraz będziemy w szpitalu.

Chyba mnie podnoszą na jakiejś dziwnej desce, bo czuję, jakbym się unosiła. Panika grzęźnie mi w gardle. Otwieram usta, ale wydostaje się z nich jedynie kwilenie. Piękne niebo zamienia się w białą podsufitkę, a ja nie mogę zrozumieć, co się dzieje. Oddech mnie dusi, gdy zakrywają mi nos maską.

Nie chcę umierać, nie tak.

Pikanie maszyny rozbraja mi bębenki. Mokre, zaschnięte ślady zastępują nowe, wilgotne.

– Jesteś bardzo dzielna – oznajmia, a zamroczona twarz kręci się przed moimi oczami. – Więc się jeszcze nie poddawaj.

Nie mam zamiaru się poddawać, lecz mój organizm nie ma siły, aby walczyć. Moje serce przestaje bić, a ja nic więcej nie słyszę, oprócz głośnego ryku.

– NZK! Zatrzymaj karetkę!

My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz