27. Christian.

844 51 7
                                    

Budzę się rano z wtuloną do mojego torsu Hailie. Kąciki moich ust niekontrolowane się podnoszą, widząc jej spokojną twarz we śnie. Jest taka piękna.
Unoszę dłoń, która spoczywała jeszcze przed chwilą na jej biodrze i przykładam ją na tył głowy kobiety, składając lekki jak piórko pocałunek na czole. Hailie porusza policzkiem po mojej nagiej skórze, drażniąc brodawkę. Mruczy coś pod nosem, a potem otwiera zaspane oczy.

– Dzień dobry – mówi zachrypniętym, porannym głosem.

Wszystkie włoski stają mi dęba, słysząc ten dźwięk.

– Dzień dobry, kochanie. – Cmokam ją w usta, na co chichocze.

– Lubię takie poranki – wyznaje, po czym znowu się we mnie wtula.

– Ja też – przyznaję, pieszcząc opuszkami palców kręgosłup kobiety.

Niedomknięte drzwi odrobinę się uchylają, a potem czuję jak coś, albo w tym przypadku ktoś, pełza mi po klatce piersiowej. Tiger wbija mi pazury w skórę i patrzy na mnie szklistymi, tymi kocimi oczkami. Hailie wybucha cichutkim śmiechem, gdy kociak zaczyna szturchać mnie łebkiem w szczękę. Wywracam oczami, lecz i tak posłusznie zaczynam drapać go pod bródką.

– Chyba mnie polubił – mamroczę, nadal drapiąc rudzielca.

– Wyczuwa dobrych ludzi – stwierdza, szczerząc się, a następnie zrzuca z siebie kołdrę.

Podpiera się na rękach i podnosi plecy z materaca. Momentalnie reaguję, przerzucając swoje przedramię wokół jej talii, przez co Hailie znowu na mnie opada z cichym łoskotem. Tiger zeskakuje z łóżka i spogląda na nas oburzony z podłogi.

– Nie uciekaj mi nigdzie – jęczę niczym małe dziecko, wydymając wargi w podkówkę.

Na moje niemal udręczone zdanie Hailie ponownie cicho rechocze i klepie mnie w pierś.

– Nigdzie nie uciekam – zapewnia roześmiana. Całuje mnie w usta. – Chcę tylko do toalety.

– Och, już dobrze – marudzę i wypuszczam Hailie z objęć.

Wstaje, a potem słyszę cichy plask, gdy kobieta uderza się otwartą dłonią w czoło.

– Co ty robisz?! – Momentalnie się podnoszę.

Spogląda na mnie zdezorientowana.

– Nic.

– Uderzyłaś się. – Marszczę brwi.

– W czoło – zauważa.

– No i? Po co?

– Bo nie mam, jak dostać się do łazienki. Wózek został w salonie.

Zrywam z siebie pościel i wyskakuję z łóżka na równe nogi. Hailie przełyka głośno ślinę, nie mogąc powstrzymać się od zerkania na mój poranny wzwód. Mam ochotę się roześmiać, lecz tego nie robię. Naciągam na siebie gadki, które przez całą noc leżały na podłodze, po czym okrążam łóżko i wyciągam do Hailie ręce.

– Chodź, zaniosę cię.

– Nie – mówi tak stanowczo, że aż zastygam w bezruchu. – Sama sobie poradzę.

– Jak? – pytam, świdrując ją uważnym spojrzeniem.

– Coś wymyślę – burczy.

Jej postawa zaczyna mnie martwić.

– Hailie, co się dzieje?

– Nie chcę, żebyś mi ciągle pomagał – wyjaśnia, spuszczając wzrok na swoje nogi, zwisające z brzegu łóżka. – Muszę być samodzielna, Christian.

My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz