12. Christian.

761 36 4
                                    

Biegnę i biegnę. Mięśnie mnie palą, a oddech tworzy w płucach lepką maź, która mnie dusi. Strach wywierca moje wnętrzności. Myślę sobie, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Nie jestem jeszcze pewny, co dokładnie. Wiem tylko, że to ma związek z moim bratem. Nie oddzwania i nie pisze. Nie ma z nim kontaktu. Alkohol w mojej krwi, już dawno wyparował, więc przerażenie odbija się w moim ciele ze zdwojoną siłą. Rozbija mnie na kawałki. Matka nie odbiera telefonu. Cisza. Głucha cisza, która dudni mi w uszach.

Nagle TO słyszę. Syreny karetki i policji. Odblask czerwono – niebieskich świateł mnie oślepia. W moim gardle staje gula, informująca o tym, że coś strasznego się stało. Coś co mnie zniszczy. Zatrzymuję się przed bramą i widzę rozsunięte drzwi garażowe, lecz nic nie mogę dostrzec. Cały widok jest zakryty radiowozem. Otwieram z rozmachem furtkę, prawie wyrywając ją z zawiasów. I biegnę.

– Christian! – krzyczy moja matka.

Ma łzy w oczach, gdy do mnie podchodzi.

– Co się dzieje? – pytam, zerkając na miejsce nad jej głową.

Ona dotyka mnie lodowatymi dłońmi, ale wyrywam się i ją wymijam.

– Christian, nie idź tam! – woła mnie, ale jej nie słucham. Nawet nie patrzę w jej stronę.

Zatrzymuję się, a z mojego gardła wyrywa się przerażający, niemal drastyczny i porażający krzyk. Nogi mam, jak z waty. Oczy zaczynają mnie szczypać. Mrugam, niedowierzając w to, co widzę.

Nie…

To jest zły sen i zaraz się obudzę.

To nie może być realistyczne. Nie… Nie może…

– Przepraszam pana, ale musi pan…

Nie słucham. Nie wiem, kto do mnie mówi. Nie interesuje mnie to.

Taksuje wzrokiem betonową podłogę, na której leży czarny worek, a w nim siny Oliver. Ma zamknięte oczy. On po prostu śpi i za sekundę się obudzi, bo on żyje. Mój brat żyje.

Ktoś łapie mnie za przegub, ale się szarpię i uderzam kolanami o beton. Niemalże się czołgam do piętnastolatka. Drżącą dłonią dotykam jego policzka. Twarz jest zimna. Cały jest zimny. Usta Olivera są szare i nie wydostaje się z nim powietrze. Mocno śpi. To jest prawda. On śpi.

– Oliver – szepczę i głaszczę jego skórę na policzku. – Braciszku, czas się obudzić.

– Christian!

Czuję znany mi dotyk na barku. To Jayden. Zaciska palce, wbijając palce w mój obojczyk.

– Christian. – Jego głos jest łamliwy. Czuję, że się trzęsie. – Musisz się odsunąć.

– Nie – wykrztuszam, lecz mój ton jest przesiąknięty donośnym sprzeciwem. – Muszę go po prostu obudzić. Zaraz się obudzi.

– Christian… – chrypi, biorąc głęboki, drżący wdech, a potem go wypuszcza. – On nie żyje.

To kłamstwo. On żyje i za chwilę się obudzi. Potrzebuję tylko czasu. On śpi i to jest prawdą.

Whitworth widząc moją upartość, zaczyna mnie ciągnąć do tyłu. Zapieram się, ile sił. Nie mogę odejść od brata. Nie teraz, gdy mnie potrzebuję.

– Christian, proszę cię, chodź – błaga i nadal mnie trzyma. – Musisz stąd odejść.

– On tylko śpi, Jayden – mówię, zachrypniętym od emocji głosem, a potem dodaję ciszej: – On tylko śpi.

My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz