24. Hailie.

847 54 2
                                    

Jayden odbiera Josie wpół do ósmej wieczorem z mojego mieszkania. Przyjaciółka przyjechała wcześniej do mnie taksówką w swojej czarnej kreacji, aby pomóc mi z uczesaniem się, napisała więc Whitworthowi mój adres, żeby nie było niedomówień z dojazdem na bal.

– Wyglądasz, kurwa, niesamowicie, moja piękna – chrypi Jayden, rozdziawiając usta.

Josie uśmiecha się do niego flirciarsko i łapie go za krawat, po czym przyciąga go do siebie, niemalże uderzają się nosami.

Czuję się w tym momencie, jakbym im przeszkadzała.

– Zamknij te swoje słodkie usteczka, bo zaraz mnie połkniesz – szepcze prosto w jego wargi.

– Pozwolisz mi się skosztować, piękna?

Odwracam od nich wzrok, gdy moje policzki oblewają się rumieńcem. 

Między nimi jest coś… Nie mam pojęcia, jak to opisać. Coś w rodzaju napięcia, aż błyszczą iskry. Wyglądają jak rozżarzone cząstki płonącego ciała, przenikające w uczuciu pożądania.

– Christian też za niedługo po ciebie będzie – informuje Whitworth, kiedy Josie poprawia mu kołnierzyk czarnej koszuli. – Musiał zatankować swoje autko. – Wywraca oczami. – Tak swoją drogą, wyglądasz pięknie.

Spuszczam wzrok na swoje palce, które wyginam na wszystkie strony.

– Dzięki – szepczę speszona.

Jeszcze coś między sobą uzgadniają, lecz ich nie słucham skupiona na swoich myślach.

Jak będzie wyglądać Christian w swojej masce?

Czy nie zrobię mu wstydu?

Czy on nie będzie się mnie wstydzić?

Czy, aby na pewno wyglądam dobrze?

Czy ludzie będą na mnie patrzeć i oceniać?

– Do zobaczenia, Hailie.

Głos Jaydena wyrywa mnie z rozmyślań. Patrzę na nich, jak znikają za drzwiami mieszkania. Zostaję sama, więc podjeżdżam do łazienki, aby jeszcze raz przyjrzeć się swojemu odbiciu.

Proste włosy uwydatniają, każdy zarys mojej szczupłej twarzy, a makijaż – całe szczęście – nie zakrywa mi piegów na nosie i policzkach. Akurat lubię te swoje małe kropeczki na skórze. Tusz do rzęs i delikatne kreski powiększają moje oczy, wyeksponowawszy zielone tęczówki okrążone żółtymi plamkami.

Obniżam spojrzenie trochę w dół, z trudem przełykając ślinę na widok obcisłej, dopasowanej do mojej sylwetki sukienki, która mieni się blaskiem srebrnej satyny. Jest piękna, lecz gdybym tylko mogła wstać, wyglądałaby jeszcze o wiele, wiele lepiej. Zamykam powieki, gdy do mojej głowy znowu wkradają się dręczące mnie myśli.

– Dam radę – mówię do samej siebie, próbując dodać sobie otuchy i odrobinę pewności siebie, której mi brak.

Gdy otwieram oczy, zauważam Tigera, spoglądające z lekko przekrzywioną główką w bok za moimi plecami.

– Niestety nie pozwolę ci dziś wskoczyć mi na uda, kochany – mamroczę, domyślając się, co zamierza zrobić, gdy wyjeżdżam z pomieszczenia.

Wkraczam do swojego pokoju, żeby zabrać z łóżka leżące na niej bransoletki i koronkową maskę na oczy, w kolorze połyskującej bieli. Zakładam biżuterię na nadgarstek, a materiał maski pieszczę opuszkami palców, sprawdzając jej strukturę. Przesuwam ją przez głowę, poprawiając gumkę z tyłu głowy w taki sposób, aby nie zniszczyć wyglądu włosów. Wracam na korytarz, gdzie jeszcze raz zerkam na siebie w lustrze, dziwiąc się, jak świetnie wyglądam z takim dodatkiem na twarzy. Odrywam spojrzenie od odbicia lustrzanego, gdy dzwonek do drzwi rozbrzmiewa po mieszkaniu. Odpycham się rękoma o koła i podjeżdżam bliżej nich, aby przekręcić zamek.

My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz