20. Hailie.

916 49 6
                                    

Hayden asekuruje mnie, gdy z całych sił próbuję nie upaść na twarz, przesuwając się w przód. Ręce mi się trzęsą, gdy zaciskam palce na uchwytach. Frustracja pogłębia się, za każdym dłuższym postoju i coraz to bardziej mam ochotę przez nią ryknąć na całe gardło, lecz z moich ust wychodzi jedynie zmęczony stęk.

– Jeszcze chwila, Hailie – motywuje mnie. – Dasz radę.

Zamykam powieki, w których czuję nieprzyjemne szczypanie spowodowane zbierającymi się łzami. Bezradność i wściekłość na samą siebie wbijają się w moje wnętrzności, powodując ich bolesny zacisk.

Nagle moje łokcie wyginają się pod dziwnym kątem i z hukiem upadam ciałem o materac. Sznuruję usta w cienką linię i uderzam pięścią w podłogę.

– Brakuje ci wiary w siebie, Hailie – mówi Hayden, usadawiając mnie na wózku inwalidzkim.

Łypię na niego spod łba i prycham oschle.

Hayden wzdycha.

– Hailie, proszę… – ucina i kuca przede mną, masując dłońmi moje kolana. – Zawalcz o siebie.

Troska w jego spojrzeniu, niemal wbija mnie w siedzisko.

– Staram się. – Mój głos jest niewiele cichszy od szeptu.

– Wiem, widzę. – Uśmiecha się pocieszająco. – Ale musisz uwierzyć w to, że te starania są tego warte. Musisz uwierzyć, że masz szansę.

– Ale ja nie mam szansy – szepczę, po czym zgrzytam zębami coraz to bardziej podenerwowana swoją bezużytecznością, wiedząc, że tylko zawracam mu głowę.

– Masz – niemalże warczy.

Jestem zaskoczona tonem jego głosu. Nigdy się do mnie w taki sposób nie odzywał. Marszczę brwi.

– Co się dzieje, Hayden? – pytam zmartwiona, a on na moje słowa wstaje, po czym patrzy na mnie z góry z wyraźnym wyrzutem.

– Znowu, to robisz – cedzi przez zaciśnięte zęby.

Powietrze zamiera mi w płucach. Nie odpowiadam. Nie jestem w stanie.

– Znowu troszczysz się kogoś innego, a nie o samą siebie, Hailie. – Wściekle przejeżdża ręką po włosach, a drugą zaciska w pięść. – Zawsze stawiasz innych na pierwszym miejscu, a siebie masz gdzieś – wyrzuca z siebie na jednym wydechu.

– Nieprawda – zaprzeczam natychmiast, z trudem oddychając. – Owszem, często martwię się o innych, ale nigdy sobie nie umniejszam.

– Czyżby? – Robi krok w moją stronę, a ja automatycznie się spinam. Ufam Haydenowi. Znamy się wiele lat, lecz mój mózg od razu przekierowuje myśli do tej jednej osoby, która spowodowała, że za każdym razem wzdrygam się na szybszy ruch, chociażby ręką. – Wczoraj nie przyszłaś na rehabilitację, bo byłaś prawie cały dzień w szpitalu. – Otwieram usta, aby wyjaśnić. Nie jest mi to jednak dane, bo mój przyjaciel kontynuuje: – Josie mi powiedziała, że wczoraj cały dzień siedziałaś obok łóżka tego chłopca, Liama, bodajże, lekceważąc swoje potrzeby.

Nie ma sensu zaprzeczać, że wczoraj od samego rana, aż do wieczora próbowałam jakoś rozweselić ciężko chorującego chłopca i pocieszyć jego matkę, która zalewała się łzami, za każdym lekkim śmiechem, który skutkował pięciominutowym, męczącym kaszlem. Zapomniałam o całym świecie, o rehabilitacji i nawet o tym, aby zjeść porządny posiłek.

Nie chcę wiedzieć, co by na to powiedział Christian, gdyby się dowiedział.

– Hayden… – Brakuję mi słów. – Ja…

My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz