4. Hailie.

953 48 0
                                    

                         Hejka!

Sunę wzrokiem po malutkich buziach, które patrzą na mnie, jak na coś najciekawszego na świecie. Mimowolnie na mojej twarzy zagaszcza uśmiech.

– Księżniczka była szczęśliwa, że poznała swojego nowego przyjaciela – mówię teatralnym głosem. – Za każdym razem się uśmiechała, gdy go widziała.

Wszystkim dzieciom błyszczą się oczka, gdy opowiadam im historię księżniczki Estelle i pieska o imieniu Francis, historii o przyjaźni, którą napisałam specjalnie dla nich.

– Francis często wchodził na wzgórze wróżek, aby spotkać się z Estelle, która zawsze przynosiła mu smakołyki. To było ich magiczne miejsce, pełne miłości i szacunku do drugiej osoby…

Za każdym razem, gdy przychodzę na onkologię dziecięcą, mam jedno zadanie – pomóc dzieciom być po prostu dziećmi. Przekazać im zalążek dzieciństwa, które choroba bestialsko im powoli odbierała. Na początku było mi ciężko. Nie potrafiłam patrzeć na te łyse główki i blade twarzyczki, dopiero po czasie zrozumiałam, że moja obecność ich uszczęśliwia. Moje bajki, które im czytam są dla nich odskocznią od wszystkich badań i zmartwień, których dzieci nigdy nie powinny mieć.

Do szpitala chodziłam jeszcze przed wypadkiem. Pamiętam dzień, kiedy w szkole, gdy miałam szesnaście lat, było zawieszone ogłoszenie o stworzeniu wolontariatu, w którym nastolatki miały przychodzić do chorych dzieci i ich zabawiać, na przykład grać z nimi w karty, śpiewać, czytać. Cokolwiek, aby tylko rozweselić im dzień. Niestety nie zapisała się zbyt duża liczba uczniów, co wiązało się z tym, że nie doszło do założenia tego przedsięwzięcia. Jednak ja postanowiłam, że na własną rękę będę przychodzić do tych brzdąców.

I nie przestałam. Nawet po wypadku. Mam teraz dwadzieścia lat, a nadal przychodzę tu, żeby w jakimś stopniu dawać oparcie tym wszystkim duszyczkom, które zasługują, żeby wyzdrowieć i mieć szczęśliwą przyszłość.

– Proszę pani – zwraca się do mnie chłopczyk o imieniu Liam, podnosząc rączkę.

– Tak? – pytam czule, odkładając plik kartek na uda.

– Mogę pani coś dać?

Wyginam wargi w uśmiechu, po czym kiwam głową na zgodę. Chłopiec wstaje z dywanu, a następnie biegnie w moją stronę, żeby podać mi figurkę Wonder Woman.

– Poprosiłem mamusię, żeby mi ją kupiła i pomyślałem, że dam ją pani, bo pani jest super fajna.

– Dziękuję. – Rozczulona pochylam się i całuje go w czubek głowy. – Postawię ją na honorowym miejscu.

– Honorowe miejsce? – Unosi brew zainteresowany. – Co to takiego?

– To takie miejsce, w którym stawia się jakąś ważną dla ciebie rzecz, przypominającą ci o dobrym wspomnieniach.

– To mogę panią postawić na swoim stoliczku nocnym?

Śmieje się cicho.

– Wątpię, abym się zmieściła z tym moim superaśnym wozem. – Klępie podłokietnik wózka. – Ale wiesz co? – Zniżam głos do szeptu. – W następnym tygodniu dla każdego z was zrobię prezent. Będziesz mógł ją sobie położyć obok łóżka. – Spoglądam na niego tajemniczo, przykładając palec do ust. – Ale cii… To będzie niespodzianka.

– Suuuper. Moi przyjaciele się ucieszą.

– Mam nadzieję, że…

– Hailie! – przerywa mi znajomy głos. Odwracam głowę w bok, zauważając stojącą w progu wejścia do salki Marie, pielęgniarkę z oddziału.

My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz