Jakoś udaję mi się udobruchać rodziców do zmiany zdania. Argumentem i zastrzeżeniem jest to, że będą do mnie dzwonić, kiedy będę miała dzień wizyty u fizjoterapeuty. Coś w stylu meldowania się. I chociaż, to mi się nie podoba, nie mam innego wyjścia, jeśli nadal chcę mieszkać sama. Moje wnętrze jest rozgoryczone tym, że nadal muszę robić coś, co nie przynosi skutków. Jestem wściekła na to, że nie mogę sama podejmować decyzji. Nawet jeśli one są – jak to nazwał tata – autodestrukcyjne. Autodestrukcyjne? Serio? Nie umrę od pominięcia rehabilitacji, prawda?
Cóż… Rodzice są innego zdania.
– Hailie, nie bądź na mnie zła – wzdycha Hayden, prostując moją nogę.
Uporczywie wbijam wzrok w sufit, nie zamierzając patrzeć w oczy Wallsona, który od początku ćwiczeń próbuje wymusić ode mnie, chociażby słowo.
Ponownie zgina kolano i przykłada je do mojej klatki piersiowej, po czym je prostuje i tak znowu, i znowu. To samo robi z drugą nogą.
– Hailie, ja musiałem mu o tym powiedzieć – zarzeka się. – Nie pojawiałaś się na rehabilitacji od dwóch tygodni – przypomina z lekką reprymendą. – Nie jestem tylko twoim fizjoterapeutą, ale również przyjacielem i się o ciebie martwię. W ćwiczeniach, które wykonujemy nie chodzi tylko o to, żebyś stanęła o własnych siłach, ale też na tym, żeby nie doprowadzić do zaniku mięśni.
Zaciskam szczękę tak mocno, aż czuję skrzypienie zębów. Poczucie winy po zrozumieniu jego perspektywy, rozlewa się w moich żyłach, paląc moje wnętrzności. Nie chcę być zła na Haydena, który pragnie jedynie się o mnie troszczyć.
– Hailie… – Podłamany głos, powoduje, że spoglądam na niego z tępopytających wyrazem twarzy. Trzepoczę rzęsami, aby odgonić łzy, widząc jego pełne smutku oczy. – Nie zasłużyłaś na to, co cię spotkało – zaczyna i delikatnie odkłada moją nogę na leżankę. – Prawie umarłaś. – Kręci głową, jakby przypomnienie sobie tego sprawiało mu fizyczny ból. – A teraz żyjesz, choć zabrano ci tak wiele, a ja mogę tylko cię wspierać i spróbować doprowadzić cię do pełnej sprawności ruchowej.
Sfrustrowany, przeciera ręka włosy, która potem bezwładnie opada wzdłuż jego boku. Unoszę dłoń i zaciskam palce na jego nadgarstku.
– Przepraszam – szepczę ze skruchą. – Po prostu… – ucinam, nie wiedząc, co mogłabym więcej powiedzieć.
– Rozumiem, Hailie. – Chowa nasze dłonie w swoją drugą, muskając moją skórę kciukiem. – Nie musisz tłumaczyć. Ja wiem i rozumiem, ale… – Zwiększa nacisk na naszych palcach. – Nie poddawaj się i nie rezygnuj.
– Mówicie to tak, jakby miało mi się poprawić – mamroczę, uderzając potylicą o kozetkę i wzdycham przeciągle.
– Hailie…
– Ale prawda jest taka, że to nigdy się nie zdarzy – kontynuuję, nie dając mu dojść do słowa. – To nie tak, że nie chcę, ale po prostu w to nie wierzę, Hayden.
Od trzech lat z dnia na dzień traciłam nadzieję, a gdy się jej trzymałam, cierpiałam. Gdy wyczekiwałam rezultatów, a one nie pojawiały się, odczuwałam frustrację i złość. Nadal odczuwam. Wierzyłam w coś, a potem rzeczywistość brutalnie mi to odbierała. Jestem tym zmęczona, więc wolę być obojętna, niż topić się w złudnej nadziei.
– Umówmy się tak – zaczyna, pochylając się do mojej twarz. – Będę wierzyć za ciebie, bo ja wierzę, że jeśli tylko się postarasz, to jeszcze przeniesiesz góry.
Uśmiecha się dwoma kącikami ust, a ja nie wytrzymuję i parskam śmiechem. Hayden czasami potrafi poprawić humor jednym zdaniem. Jest dobrym przyjacielem i wspaniałym mężczyzną.
CZYTASZ
My love Flower ( Będzie Korekta Błędów)
RomanceGdy Hailie podczas wypadku zostaje sparaliżowana, przestaje wierzyć, że kiedykolwiek będzie znowu szczęśliwa. Christian od trzech lat nie potrafi pogodzić się z niewyjaśnioną śmiercią młodszego brata. Jedno spotkanie, jedno zdarzenie i jedna decyzj...