Rozdział 54

2.5K 122 31
                                    

~ Layla ~

Dwa tygodnie, które pozostały do Halloween minęły szybko i już dzisiaj lecimy do Stanów na imprezę organizowaną przez moją siostrę. Razem z nami lecą Rina i Fabrizio oraz Liam, którego Lizeth również zaprosiła na to przyjęcie. Teraz jak już się pogodziliśmy to nie przeszkadza mi jego obecność i cieszę się, że trójka rodzeństwa będzie miała możliwość spotkać się ze sobą. Lizeth zresztą również jest z tego zadowolona, bo ostatnio widziała go kilka dni po balu charytatywnym. Poszła wtedy do niego, pomimo mojej złości i pogadali ze sobą. Ona zareagowała mniej emocjonalnie niż ja i od samego początku wyrażała chęci, żeby lepiej go poznać. Wprawdzie znała go z widzenia, z firmy naszego ojca, ale nigdy tak naprawdę ze sobą nie rozmawiali. Dla niej był on zwykłym pracownikiem ojca, z którym nie miałaby żadnych tematów do rozmów.

Cieszę się też na ten wyjazd ze względu na Tony'ego, który jest bardzo szczęśliwy, że spotka się tam z Mią oraz babcią. Pyta oczywiście dlaczego nie będzie mógł widzieć się z dziadkiem, a mnie aż się serce łamie, gdy muszę mu mówić, że po prostu dziadek teraz jest zajęty i nie będzie go. Nie rozumie tego, że babcia i dziadek nie mieszkają już razem. Ciężko jest wytłumaczyć pięciolatkowi, że czasami tak się dzieje, że ludzie przestają się kochać i postanawiają zamieszkać osobno. Tak bardzo uderzyła go wieść o rozwodzie dziadków, że nie chcę nawet myśleć co by mogło być jakbyśmy to my postanowili się rozstać. Oczywiście nie dopuszczam do siebie takiej opcji, ale jednak różnie w życiu bywa...

– Jak się czujesz? – Zapytał się mnie Lorenzo po trzech godzinach naszego lotu.

– Wszystko jest w porządku. – Odpowiedziałam uśmiechając się do niego nieznacznie. – Słyszałeś Laurę przecież. Nie ma żadnych przeciwskazań do tego żebym leciała samolotem.

Lorenzo trochę świrował na ten lot. W końcu to dziesięć godzin w samolocie. Ja jednak byłam przecież przyzwyczajona do tak długiego lotu w ciąży, bo przy Tony'm kilka razy byłam w Mediolanie, szukając kontaktu z Lorenzo. Fakt, że każda ciąża jest inna i tym razem mogę inaczej reagować, ale jak na razie wszystko jest dobrze.

– Przeciwskazań nie ma Layla, ale jednak to zawsze ryzyko. Zmiany ciśnienia są odczuwalne dla każdego. Dla jednych niezauważalnie, a dla drugich może już być gorzej.

– Jak coś będzie mi się dziać to na pewno ci powiem. Nie martw się na zapas. Nie denerwujmy Antonio. Wiesz, że on jest wrażliwy i jak wyczuje twoje zmartwienie to sam będzie się bał.

Za dużo ostatnimi czasy wydarzyło się w naszym życiu. To wszystko się skumulowało w Tony'm. W końcu żadne dziecko nie powinno myśleć, że jego rodzic może umrzeć, albo żeby musiało widzieć go pobitego i ledwo mogącego wykonać najprostszy ruch. Tak właśnie było po tym jak wróciłam ze szpitala po porwaniu. Antonio był przerażony moim wyglądem. Nawet raz, gdy ze mną leżał to powiedział mi, że bał się, iż pójdę do nieba i zostanie tylko z tatą. Musiałam mu przysiąc, że nic takiego nie będzie miało miejsca i nie zostawię ani jego, ani Lorenzo.

– Wiem Layla, że przesadzam, ale to tylko dlatego, że to dla mnie nowość. Nie mogłem niczego doświadczyć z Tony'm i teraz po prostu świruję.

– Dlatego musisz wierzyć mi, gdy mówię, że wszystko ze mną w porządku. – Pochyliłam się i pocałowałam go czule w usta. – Teraz wybacz, ale muszę się choć trochę przejść po samolocie.

Podniosłam się z fotela i zaczęłam przechadzać się w tą i z powrotem po całej długości samolotu. Na szczęście lot był spokojny i nie było przymusu ciągłego siedzenia na swoim miejscu. Nie wiem czy wtedy byłoby ze mną tak dobrze gdybym nie miała możliwości co jakiś czas wstania i przejścia się po pokładzie.

Mafia King (Ferreri Empire cz. 1) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz